P-Lo "More Than Anything" - recenzja
Ekipa HBK Gangu konsekwentnie krok po kroku rośnie w siłę. IamSu jest jednym z najprężniejszych artystów na niezależnej scenie Kalifornii, Sage The Gemini i Kehlani zdążyli już na grubo namieszać w mainstreamie, a teraz zza horyzontu wyłania się nieoficjalny numer cztery w HBK. Niepozorny Filipińczyk o ksywie P-Lo, który nie raz pokazywał się jako utalentowany producent (stoi m.in. za "Gas Pedal" czy "GDFR") czy ciekawy raper - teraz serwując swój pierwszy pełnoprawny materiał "More Than Anything" przy wsparciu plejady mocnych gości (G-Eazy, E-40, IamSu, Marc E. Bassy, Nic Nac) udowadnia, że jest już gotowy wyjść z cienia na dobre.
Produkcje P-Lo wyróżniały się zawsze zaraźliwym vibe'em, często osadzonym w korzennym brzmieniu Bay, opartym na wykręconym basie i ofensywnej minimalistycznej rytmice, przy której ciężko usiedzieć w miejscu. Rapowo prezentował się solidnie, nie wyciągając jednak wszystkich kart - na "More Than Anything" wykłada na stół cały wachlarz.
To materiał wypośrodkowany między hołdem dla lokalnego klimatu Bay Area (niesamowicie rozbujane "Put Me On Something", którego nie poczuje ten, dla kogo terminy 'thizz', 'hyphy' i 'going dumb' są obce) a mainstreamową lekkością i chwytliwością. Przyznam, że po pierwszym singlu w postaci mocno drake'owego i rozmemłanego "Always" miałem obawy, czy P-Lo nie zatraci charakteru, ale kolejne strzały szybko je rozwiały. Mamy tu i mocno tubalne bezkompromisowe "Feel Good" z G-Eazym, i lekko niosące "Can't Lose", i poprapowe "College Girls" i parkietowo bezczelne "Still Fine". Jest czas na refleksję ("Much More") i na nieokiełznaną thizzową jazdę ("Put Me On Something" z E-40) a balans sprawia, że płyta przyjemnie przeskakuje z klimatu w klimat nie męcząc ani nie nudząc. P-Lo natomiast ukazuje się zarówno jako solidny spec od bangerów, który potrafi siąść na mocniejszym podkładzie i podśpiewać wpadający w ucho refren, jak i umiejętnie zwolnić tempo i zaserwować coś poważniejszego. Wie kiedy ukłonić się dla core'owych słuchaczy z własnego miasta a kiedy nagiąć bardziej mainstreamowo czy klubowo - i zdecydowanie potwierdza, że ma do zaoferowania więcej niż dostarczanie potężnych bitów kolegom.
"More Than Anything" to nie przełom, nowa jakość czy narodziny kolejnej gwiazdy - ale bardzo solidny krążek, spełniający oczekiwania z nawiązką i śmiało przesuwający P-Lo do pierwszego szeregu HBK Gangu. 4+.