Ad.M.a - Z życia raperki #8: Zapomniane "talenty"
Kiedy premier Ewa Kopacz próbuje rozwiązać problem uchodźców, przekonując posłów do gestu współczucia i solidarności w stosunku do naszych islamskich braci, moją uwagę przykuwa coś innego. Inna kobieta, w mniej formalnym stroju i mówiąca do mnie z ekranu telewizora nieco innym językiem- MEI- zapomniana raperka.
Jest noc. Korzystając z dostępu do telewizora przeglądam ofertę stacji telewizyjnych. Jest godzina 23. W pewnym momencie na kanale Puls zatrzymuje mnie twarz dziewczyny, która wygląda jak Mei, raperka znana z dissu na Pelsona. Jakaś kobieta przeprowadza z nią krótki wywiad, podczas którego dziewczyna potwierdza, że jest raperką, modelką i aktorką dodatkowo dodając, że ma 24 lata (oooo matko jaka ściema). Wywiad się kończy a następnie Mei tańczy przede mną roznegliżowana na jakimś krześle, pieszcząc swoje ciało. Jak się domyślacie był to jeden z programów dla dorosłych i o takie aktorstwo i modeling chodziło. To co zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło i zniesmaczyło. Przede wszystkim dlatego, że jej twarz od zawsze kojarzyła mi się z rapem, a teraz już tak nie jest.... Choć teoretycznie mogło być zdecydowanie gorzej. Cytując fragment utworu naszej egzotycznej raperko-tancerki „Granice znikają i stają się jak widma”- w tym wypadku zdecydowanie zniknęły, mam tylko nadzieję, że trochę zarobiła.
Kilka miesięcy temu internet obiegł wywiad z Dore, jedną z raperek należących do legendarnego, damskiego składu Paresłów. Oprócz standardowych pytań dotyczących rapu można był w nim przeczytać również o firmie jaką Dore założyła ze swoim mężem. To właśnie rodzinny biznes stał się podstawą do zawieszenia działalności muzycznej. Czytając ten wywiad odniosłam wrażenie, że to przedsiębiorcza kobieta z wizją, ale jednocześnie było mi szkoda, że zrezygnowała w pewnym momencie z rapu. Czyżby zabrakło jej wiary? Mei z pewnością skoro zamiast szlifować swoje umiejętności muzyczne, wolała ćwiczyć zgrabne siadanie na krześle. Jednak mimo wszystko z dwojga złego wybrałabym kanapkowy biznes. Jak to jednak jest, że w Polsce żadna raperka nie doczekała się względnej stabilizacji finansowej związanej z branżą muzyczną? Czego zabrakło? To pytanie spędza mi czasami sen z powiek. Zapewne w komentarzach napiszecie, że „talentu”, ale uwierzcie, wasi ulubieni raperzy często startowali z jeszcze gorszej pozycji, a mimo to im się udało.
Odbijając od stanu pełnego zadumy, myślami wracam do wyginającej się Mei. Jej ciało jest narzędziem do pracy. Dawniej głoszono pogląd, że ciało kobiety to „narzędzie” do rodzenia dzieci. Stety, niestety europejskie kobiety o tym coraz częściej zapominają, ba! Ja sama o tym często zapominam bo perspektywy się zdecydowanie zmieniły. Jednak w obliczu ostatnich wydarzeń mój mózg intensywnie przypomina mi, że rozmnażanie to obowiązkowy punkt na mapie naszego życia. Skąd to nagłe pospolite ruszenie? Otóż islamskie kobiety nigdy nie zapomniały o swoich prokreacyjnych możliwościach i w szybkim tempie powiększają swoje rodziny. Nikt nie lubi być w mniejszości. Polskie raperki też nie lubią, dlatego albo rozszerzają spektrum swoich działań na inne szeroko pojęte „artystyczne” branże, albo starają się robić dwie rzeczy na raz (patrz WdoWA), albo całkowicie odbijają od rapu na rzecz nowych zajęć. Jednak jak dobrze wiemy, są też takie, które na przekór przeciwnościom losu próbują zmieniać rzeczywistość. Płodzą i rodzą coraz więcej muzycznych, polskich dzieci.