"Teraz, k**wa, my! - czyli Mes na Fryderykach" - felieton
Nie będę psioczył ani na Fryderyki, ani na to, że po raz kolejny statuetkę zgarnął O.S.T.R.. Na ten temat Karol Stefańczyk już napisał ciekawy komentarz dla CGM-u, więc jeżeli szukacie artykułu krytykującego podejście mediów do hip-hopu, odsyłam was właśnie tam. Ja się skupię na przyjemniejszej kwestii, to znaczy na miłym zaskoczeniu, które zapewnił mi Ten Typ Mes. Kiedy kumpel podrzucił mi link do wystąpienia Szmidta na gali, przyznam, że na początku byłem zniesmaczony. Jednak im dłużej o tym myślę, tym bardziej doceniam nietypowe podejście rapera.
Należy przede wszystkim pochwalić go za odważny dobór numerów, które zdecydował się zaprezentować. Głupia, spięta dresiara oraz Janusz Andrzej Nowak zdecydowanie nie należą do moich faworytów z Trzeba było zostać dresiarzem, stąd też moje początkowe rozczarowanie. Co więcej, utwory te są mało muzyczne. Sprawiają raczej wrażenie zimnych, hermetycznych i nieznośnie surowych. Bez śpiewanych refrenów, "ładnych" instrumentów i chwytliwych melodii. Chciałeś harmonii, udowodnienia, że "rap też może być sztuką"? Pierdol się. Masz proste, bezczelne hooki, sporo wulgaryzmów i banalne przesłanie. Tylko czy aby na pewno takie banalne?
Pierwszy szok dla publiki w postaci Dresiary (czy on tam rapuje, że chciałby pobić kobietę, tylko nie może? Bożesztymój, granda!), następnie puenta w postaci Janusza, gdzie Mes z dumą afirmuje to, co nasze, swojskie. Sarmacki wąs pod nosem i "cebulactwo", które niegdyś było trafnym określeniem piętnującym pewne wady naszego społeczeństwa, a obecnie stało się - co mnie osobiście boli - sposobem na wyrażenie wstrętu i obrzydzenia wobec wszystkiego, co tradycyjne i przaśne. Mes pochwalił prostotę i skrytykował snobów na dwóch poziomach; po pierwsze lirycznie - w końcu m.in. o tym mówi cała płyta TBZD; o tym naszym symbolicznym dresiarzu, który - jak się nad tym zastanowić - dodaje naszemu krajowi specyficznego kolorytu, co niekoniecznie musi być złe z założenia. A już na pewno nie musi być powodem do kompleksów. Drugi poziom to samo wystąpienie na gali Fryderyków. Mes wyskoczył z prostym, mocnym rapem na salony. Większość raperów na jego miejscu wybrałoby najbardziej rozkminkowy, artystyczny numer, by na "terenie wroga" pokazać, że rap to nie tylko ziomki w bluzach z kapturem. Tymczasem Mes i Stasiak z dumą zaprezentowali to, co nie poleci w radio.
Podobne wrażenie wywarł na mnie wcześniej tylko Rasmentalism, gdy chłopaki w programie "Świat się kręci" zagrali genialne intro z Za młodych na Heroda w akompaniamencie żywych instrumentów, gdzie Ras jedzie po rapie i raperach w najlepsze, co jednak stanowi istotną różnicę pomiędzy nim i Szmidtem. Mamy jeszcze Tedego na TOP Trendach w 2013 roku, ale to Tede - zupełnie inna bajka i podejście do telewizji. Wychodzi na to, że jedynie Gural starał się przemycić rap do mediów równie bezkompromisowo, ale tam gdzie Alkopoligamia triumfowała, grając występ na meta poziomie, tam Gural poległ sromotnie, dając się poznać w oczach niedzielnych widzów jako zwykły prostak.
W skrócie: Mes, I see what you did there. Udowodniłeś mi, że wybór dwóch najmniej lubianych przeze mnie tracków z twojej ostatniej płyty, był prawdopodobnie najlepszą decyzją jaką można było w tym przypadku podjąć.
Autor tekstu prowadzi także bloga www.kismajes.pl
Forma dowolna, ziom.