Jay Z ocenia swoje własne albumy - ranking
Ciężko z odpowiedniej perspektywy spojrzeć na własną twórczość. Z każdą produkcją łączy się określony okres, określony stopień muzycznej świadomości, każda powiązana jest z brzmieniem i wpływami danego momentu... Szczególnie ciężko spojrzeć i zestawić ze sobą - a co dopiero ułożyć w kolejności - albumy gdy jest się ikoną z masą klasyków na koncie i długowiecznością, której może pozazdrościć każdy. Za namową magazynu Complex podobny ranking od najlepszej do najgorszej swojej płyty postanowił ułożyć... Jay Z. Jesteście ciekawi co z tego wyszło?
Lista budzić może różne komentarze i kontrowersje (dałoby się uniknąć? no way), jednak cieszy mnie fakt, że w licznych dyskusjach co do numeru 1 sam Jiggaman ma identyczne zdanie co ja. Parafrazując, nic od Jaya jak "Reasonable Doubt". Poniżej cała lista z krótkimi komentarzami autora. A Wy który krążek pana Cartera cenicie najwyżej?
1. Reasonable Doubt (Classic)
2. The Blueprint (Classic)
3. The Black Album (Classic)
4. Vol. 2 (Classic)
5. American Gangster (4 1/2, cohesive)
6. Magna Carta (Fuckwit, Tom Ford, Oceans, Beach, On the Run, Grail)
7. Vol. 1 (Sunshine kills this album…fuck… Streets, Where I’m from, You Must Love Me…)
8. BP3 (Sorry critics, it’s good. Empire (Gave Frank a run for his money))
9. Dynasty (Intro alone…)
10. Vol. 3 (Pimp C verse alone… oh, So Ghetto)
11. BP2 (Too many songs. Fucking Guru and Hip Hop, ha)
12. Kingdom Come (First game back, don’t shoot me)