José James - relacja z warszawskiego koncertu
Na muzykę Jose Jamesa natknąłem się przypadkiem jakoś na początku tego roku, i byłem mega pozytywnie zaskoczony tym, co usłyszałem. Informacja o drugiej wizycie w Polsce umiejętnie balansującego na granicy jazzu i soulu wokalisty nie umknęła na szczęście mojej uwadze, i wczoraj wieczorem stawiłem się w zgrabnie umiejscowionej między praskimi kamienicami Fabryce Trzciny.
Liczne doświadczenia z koncertów rapowych nauczyły mnie jednego – nie ma sensu przychodzić punktualnie, bo w klubie będzie i tak jeszcze pusto, a w końcu obsuwa to piąty element hip-hopu… Intuicja podpowiedziała mi jednak, żeby wczorajszy występ Jose Jamesa traktować inną miarką i zastosować się do wskazówek organizatorów. Start zapowiedziany był na godzinę 20:00 i już po ósmej sporo osób wypełniało klub. Wokalista rodem z Minneapolis nie kazał na siebie długo czekać i jakieś 20-kilka minut przed dziewiątą scenę zapełnił złożony z perkusji, gitary basowej, klawiszy i trąbki zespół, a z głośników dobiegły pierwsze dźwięki zwiastujące niezmiernie udany, pełen klasy występ.
Reprezentujący obecnie legendarną wytwórnię jazzową Blue Note artysta promuje wciąż tegoroczny, trzeci w swoim dorobku solowy album "No Beginning No End". Nie dziwi więc, że co najmniej połowa materiału, który zaprezentował przed warszawską publiką pochodziła właśnie z tego wydawnictwa. Usłyszeliśmy m.in. wyśmienite "Trouble", zadedykowane płci pięknej, obecnej tego wieczoru na koncercie "Come To My Door", rozmarzone "Vanguard" czy zagrane na bis, 9-minutowe "Do You Feel". Nie zabrakło jednak też dobrze znanych fanom muzyka utworów z jego poprzedniej płyty "Blackmagic" – w tym tytułowego i "Lay You Down". Liczących na numery z debiutanckiego "The Dreamer" słuchaczy spotkało natomiast rozczarowanie, a usłyszawszy hasło "The Dreamer" z tłumu piosenkarz jasno dał do zrozumienia, że minęło od tamtego czasu 5 lat, on sam wydoroślał i woli iść do przodu.
Noszący z dumą na piersi logo legendarnej, odpowiedzialnej za niezliczoną ilość soulowych klasyków wytwórni Motown Jose nie zmarnował również okazji, aby złożyć hołd niektórym z artystów, na których muzyce się wychował. Usłyszeć mogliśmy więc magiczne "Simply Beautiful" genialnego Ala Greena, doprawione o wspaniałe solo na trąbce, a także nieśmiertelne "Ain’t No Sunshine" Billa Whitersa, połączone z zabarwionym bluesem "Grandma’s Hands", również jego autorstwa. Wszystkie te covery wypadły bardzo dobrze, a duża w tym zasługa nie tylko dysponującego niskim, głębokim wokalem Jamesa, ale też wnoszącego dużo elementów improwizacji zespołu.
Solowe partie instrumentalne poszczególnych członków zespołu stanowiły zresztą integralną część całego show. Było ich naprawdę sporo, dla osób nieprzyzwyczajonych do koncertów jazzowych i oczekujących wyłącznie wokalu przez całe 1,5h być może nawet zbyt dużo. Co więcej, momentami solówki te przeciągały się do kilku minut na jednego muzyka, przez co np. wykonanie coveru utworu Freestyle Fellowship "Park Bench People" trwało aż 20 (!) minut. Za każdym razem jednak na koniec niczym bumerang powracał Jose ze swoim wokalem, a publiczność momentalnie odpowiadała na to wzmożonym hałasem.
Wyrazy uznania zdecydowanie należą się całemu zespołowi – czy to doskonały Takuya Kuroda na trąbce, niezmordowany Richard Spaven na perkusji, Salomon Dorsey na basie i wokalu, czy też niesamowicie uzdolniony Kris Bowers na klawiszach – każdy z nich potrafił zachwycić i ukazać swoje nieprzeciętne skillsy w jednym momencie, aby za chwilę naturalnie wrócić na drugi plan i zadbać o odpowiednie tło dla wokalu Jamesa. A ten odnajdywał się w tym stricte jazzowym otoczeniu bez najmniejszego problemu, raz zwalniając tempo i wprowadzając spokojny, laid backowy klimat, a za chwilę mocno je podkręcając i dając się ponieść emocjom oraz wszechobecnemu duchowi improwizacji. Duchowi, dzięki któremu nawet wykonania znanych nam dobrze utworów brzmiały oryginalnie i interesująco, a jedyną granicą narzuconą muzykom byli oni sami. Kończąc, duże wyrazy uznania i podziękowania dla całej ekipy City Sounds za zorganizowanie tego koncertu, czapki z głów.
Pod spodem wspomniane wykonania "Trouble", "Simply Beautiful" i "Do You Feel".