Czy komuś to się podoba czy nie, Hi-Fi Banda to ostatnimi czasy chyba najlepszy przykład na to, że drogę z podziemia na legal można przejść bezboleśnie i momentalnie wyrobić sobie markę i zdobyć szacunek. I czy komuś to się podoba czy nie, Diox z Hadesem w pełni sobie na to zasłużyli.
Niemniej po średnio udanej "Logice Gry", wobec następnej solówki tego pierwszego - "Backstage" - nawet po udanych singlach nie rościłem większych nadziei.
Całość wypada delikatnie poniżej ich poziomu, jednak i tak poziom - jeśli nie dwa - wyżej od nudzącej mnie poprzedniej płyty. Dioxide to cały czas ten sam gość, wyznający zasadę nagrywania szesnastek na raz, zajarany życiem, będący blisko betonu, robiący swoje i pierdolący krytykę. Nie stał się nagle polskim Tech N9nem, ale płynie pewnie i przekonująco. Wyzbył się za to moralizatorskiej maniery, nie gubiąc przy tym treści. Nawija wcale niegłupio, a wachlarz tematów jest całkiem bogaty: od luźnych numerów o koncertowych wypadach, przez nonkonformistyczne manifesty do naświetlających absurd polskiego prawa "Przestępców". Zaskakująco dobrze wypadł też w konwencji storytellingu - kto wie, czy "Telefon" nie jest największą perełką na tym albumie. Nawet z początku przewidywalny i rymami krzyżujący trasę z Częstochową z gorliwością fanatycznego pielgrzyma "Wielki świat" koniec końców potrafił się obronić.
Duet Little i DJ Chwiał również się obronił, niemniej nie unikając przewidywalności. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko jest na swoim miejscu. Jest moc, jest przebojowość, są soczyste bębny, są nienagannie pocięte sample oraz perfekcyjne skrecze i cuty. Schody zaczynają się w momencie, kiedy orientujemy się, że od dobrych dwóch lat Returnersi nie zaskoczyli nas niczym nowym. Absolutnie niczym. W koło Macieju utarty, boom-bapowy schemat.
To jednak właściwie jedyne, co można tej dwójce zarzucić. Diox niby też nie wyeliminował wszystkich grzeszków, ale wspólnie z goścmi (rewelacyjny Pelson oraz fajnie wpleceni w "Mnie nie interere" RakRaczej, O.S.T.R. i Hades) zdecydowanie dał radę. W związku z powyższym pan recenzent nie potrzebuje dodatkowych argumentów i z czystym sumieniem może wystawić czwórkę z minusem.