Deuce "Nine Lives" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje, Rock
dodano: 2012-05-07 15:00 przez: Łukasz Rawski (komentarze: 8)
Nie każdy czuje się dobrze w swoim macierzystym składzie, często jest tak że wizja reszty zespołu nie pasuje jednej osobie, w wielu przypadkach najjaśniejszej postaci całej ekipy i zaczynają się schody. Każdy miłośnik muzyki Hollywood Undead wie jakie były cyrki i dlaczego pochodząca z Kalifornii rapcore'owa grupa nie wydawała nic przez prawie 4 lata. Deuce - charyzmatyczny wokalista, ale również i raper (jak praktycznie wszyscy w HU) odszedł z zespołu i postanowił postawić na solową karierę.

Z jakim skutkiem? Jak prezentuje się jego pierwszy, oficjalny solowy krążek? Czy decyzja by iść samemu była dobra?

Można powiedzieć - i tak i nie. W porównaniu do zeszłorocznego albumu Hollywood Undead - "American Tragedy" to właśnie w "Nine Lives" bardziej czuć ten stary, dobry klimat nagrywek Hollywood Undead z czasów chociażby "Swan Songs". Jest znakomicie wymieszanie mocnego rockowego grania z lekką melancholią i emocjami w tekstach, by w końcu skończyć na kawałkach poświęconych imprezie, często bez żadnych zahamowań (wystarczy powiedzieć tylko, że w pierwszym kawałku gościnnie udziela się Jeffree Star (tak, ten Jeffree Star). 11 kawałków o bardzo dobrym, wyrównanym poziomie które "kupić" powinien każdy fan dobrego rapcore'owego grania. Dla mnie Deuce zdecydowanie wyróżniał się najbardziej spośród całej ekipy Undead, dlatego kiedy poinformowali że odchodzi z bandu bałem się, że to początek końca jednej z moich ulubionych ekip. Logiczna więc sprawa, że gdy usłyszałem, że solowy album w drodze było to dla mnie info dnia.

Oczywiście, warto wspomnieć o tym że "Nine Lives" to nie klasyczne rapcore do jakiego przyzwyczaiło nas na przykład Rage Against The Machine. Są tu wpływy muzyki współczesnej, elektronika czy inne bajery niekoniecznie poprawiające przyjemność odsłuchu. Jest tego jednak mniej niż na Hollywood Undead. Wybaczcie mi ciągłe porównywanie tych dwóch płyt, ale nie da się tego uniknąć. Na "Nine Lives" mamy zaprezentowaną wizję Hollywood Undead według Deuce'a, "American Tragedy" to album "nowego" HU. Album, w którym zabito to, co było najmocniejszą bronią ekipy, jeszcze z Deucem.

Co mogę powiedzieć jeszcze o albumie? To nie jest album, który szybko się znudzi, oczywiście miłośnikom łączenia rapu z rockiem. Deuce to zdolny wokalista i przyzwoity raper, który poświęcił się tej płycie i zrobił ją naprawdę dobrze. Również goście zaprezentowali się dobrze. Nie licząc odrzucającej zwrotki Stara, mamy tutaj dobre występy Traviego McCoy'a, Skee-Lo, czy Trutha. Na pochwalę zasługuje również Veze Skante.

Nie potrafię powiedzieć nic złego o tym albumie. Smuci mnie jednak jeden fakt. Szkoda, że wizja Deuce'a jednak nie przeważyła i ten nie został w HU. "Swan Songs" to mój osobisty klasyk i Deuce z resztą ekipy to było coś. Solowo jest również dobrze, nawet bardzo, jednak brakuje tego czegoś. Zwrotek Johnny'ego 3 Tears, J-Doga, czy Charlie Scene'a. Brakuje znakomitej jedności jak w kawałkach "Undead", czy "Young". Nie mniej jednak rok 2012 brzmienie rapcore'owe zaczyna bardzo dobrze. Deuce wydaje album mocny, który przeczuwam że katował będę bardzo mocno.


xD
Słuchajcie!! Mam do Was prośbę, moglibyście dać mi linka czy jakoś wytłumaczyć, gdzie mogę kupić Nine Lives? Wszędzie szukałam, łaziłam po sklepach i nigdzie nie znalazłam. Słyszałam tylko "Przepraszam, a kto to jest?" Albo "Niestety u nas w sklepie nie ma takiej płyty"
Anonim
HU spoko som nie powjem. Sprawdzę ten debiut. Rawski zawsze spoko newsy
semikk
Swan Songs było bardzo dobrą płytą(dlatego też mam egzemplarz w wersji fizycznej), na American Tragedy się zawiodłem. Wracając do Deuce, sprawdzę na pewno!
rap rap rap
To ten Deuce od 50Centa z filmu Get rich or die tryin' ?
Anonim
AT mi się podobało, a do sprawdzenia Deuce'a jakoś zebrać się nie potrafię. A co do recenzji to strasznie mało konkretów, przeczytałem cała i nie wiem wiele ponad to, że ten krązek to takie HU wg. Deuce'a czyli przypomina czasy Swan Songs.
-ME-
Nie moje klimaty, aczkolwiek nawet OK to jest. PS_OFFTOP 'TROPHIES ROZKURWIA WSZYSTKO!
Madafaka.
Deuce wykonał kawał dobrej roboty! No i cieszę się, że na "Nine Lives" znalazł się odświeżony kawałek "The One". Tak poza tym to "Swan Songs" też uważam za klasyk. Według mnie są tam same hity (Young, Paradise Lost, Sell Your Soul, Undead..). Nie da się nic złego o niej powiedzieć. A "American Tragedy" też ma to 'coś'. Chociażby takie kawałki jak "Comin in Hot" (nie wspomnę tu o teledysku nakręconego do tej piosenki)XDDD Nowy wokalista- Danny Murillo jest niezwykle uzdolniony (bagaż doświadczeń z poprzedniego zespołu- Lorene Drive). Deuce na koncertach śpiewa z playbacku, za to Danny nie. Jednak Deuce tworzy niesamowite piosenki. Można ich słuchać bez końca i mimo to się nie znudzą. Super, że zainteresowałeś się Deucem i HU. Są mało znani w Polsce, niestety :/ No i świetna recenzja. Gratuluję ;) PS. Zapraszam do Polskiego Fanclubu HU ;D http://hollywood-undead-poland.manifo.com/
Anonim
No i sprawdziłem ten krązek i niestety mam mieszane uczucia. Strasznie nierówna płyta, są naprawdę dobre tracki, ale trafiają się też zwyczajne gnioty. Hollywood Undead nowe moim zdaniem lepsze, bo najlepsze kawałki mają na poziomie najlepszych od Deuce'a, ale za to ich najsłabsze tracki wciąz są dużo lepsze od tych z Nine Lives.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>