"We are not the same, I'm a martian" - o tym Weezy przekonał nas już na "Carterze III". Teraz postanowił udowodnić i uzmysłowić to jeszcze dokładniej.
"I am not a human, shout to all my moon man" skrzeczy Dwayne w pierwszych wersach tego krążka. Czy nie jest więc paradoksem, że tym albumem wreszcie schodzi trochę na ziemię?
"Rebirth" było za dalekim odlotem, który ciężko było przesłuchać choć raz. Gwiazda rocka czy świetny wokalista z pana Cartera nigdy nie będzie. Dobrze więc, że powoli wraca do formy i do tego, co potrafi najlepiej. Czyli do oryginalnego, stylowego i wyrazistego do granic rapu. Tu znów dostaje bity, na których odnajduje się jak powinien i płynie na nich swoim szalonym flow, nie stroniąc od równie szalonej i dobrze znanej modulacji głosu.
Nie spodziewajcie się jednak głębokich treści. W większości to luźne tracki, przeładowane do granic metaforami i porównaniami, które kipią taką abstrakcją, że naprawdę zaczynamy wierzyć w jego kosmiczne pochodzenie. Do tego abstrakcja nie jest środkiem samym w sobie. Takie wersy jak "I fuck her in my dreams, to make her come true" czy "Sleeping with the enemy, so I fuck the world" to potężne punche, które wbijają się w pamięć na długo. Poza tym mamy luz, humor i odloty w stylu "Life's a beach, I'm just playing in the sand, "We in the building, you niggaz in apartments" czy "Guns turn you boys into pussies - sex change". Słuchając więc "I Am Not A Human Being" któryś raz pod rząd na pewno wciąż będziemy wyłapywać kolejne smaczki i uśmiechać się pod nosem, myśląc co też ma w swoim purpurowym umyśle nasz oswojony Marsjanin.
A jestem pewien, że tu na jednym odsłuchu się nie skończy. Pokręcone syntetyczne bangery przeplatają się tu z delikatnymi balladami jak rozbudowane znane już z "No Ceilings" "I'm Single". Jest zmiana klimatu, różnorodność, ale poziom wciąż nie spada i nie ma konieczności skipowania. Wyróżnić można za to singlowe "Right Above It", które wprawia w świetny humor oraz przebojowe "What's Wrong With Them" i "Popular". W każdym z nich pojawiają się reprezentanci Young Money, którzy są tu jedynymi goścmi. Jednak nie ma co narzekać, bo trzymają poziom i na ile to możliwe dotrzymują gospodarzowi kroku. W otwierającym płytę "Gonorrhea" Drake pokazał za to wreszcie pazur w nawijce, na co czekaliśmy dość długo.
"I Am Not A Human Being" to na pewno nie życiowa forma Weezka. Do tego jeszcze sporo brakuje, ale po rockowym kryzysie jeden z największych ekscentryków na scenie wraca na właściwe tory. Jeśli dodamy do tego prawdopodobieństwo, że odsiadka trochę sprowadziła go na ziemię i spojrzymy na listę gości (Tech N9ne, Eminem, Andre 3000) to wszystkie znaki na niebie i... Marsie wskazują, że "Tha Carter IV" ma wszelkie predyspozycje by być tym, na co czekamy czyli pełnoprawnym klasykiem. Póki co, znając możliwości, wystawiamy czwóreczkę.