Crunk. Niby jedno słowo, niezbyt skomplikowana gra słów i gatunek muzyczny stworzony przez ekipę Lil Jona, ale zarazem hasło, które w naszym kraju często powoduje zgrzytanie zębów. To prawdziwa odwaga zrobić w naszym kraju płytę w tej konwencji. Podjęli się tego reprezentanci Szybkiego Szmalu w przeróżnych konfiguracjach. Trzon projektu stanowią tu Kali, Łysonżi, Rest i Ciech, ale pojawiają się też Mały Esz Esz, Proceente czy WdoWA.
Produkcją albumu zajęli się Kali, Stemplo, Klimson, Bruno i Szogun. Nie ma hajpu na tą płytę, choć w jej udział zamieszane są popularne na scenie postacie. Słusznie?
Niestety tak. Próbując rozliczać każdego rapera z osobna, można by
nawet niektórym serwować propsy (szczególnie zasługują na nie Ciech i
Esz Esz, co dobrze wróży przed premierą Hi-Definition, oraz Łysonżi),
ale w ogólnym rozrachunku płyta tekstowo jest bardzo słaba. Nie chodzi
mi przy tym o tematykę, bo ciężko robić crunk połączony z poezją
śpiewaną, ale o pomysłowość melanżowych opisów. Trafiają się świetne
linijki, ale to raczej pojedyncze rodzynki w czerstwej bule. Najgorzej
wypada człowiek, którego można chyba określić mózgiem projektu ? Kali,
którego flow dla mnie jest niemożliwe do ugryzienia. Sam już nie wiem
czy to offbeat, czy rapowanie przed beat, czy najzwyklejszy chaos. Jego
refreny są przerażające i jeśli naprawdę miały eskalować moc tych
numerów, to... komuś chyba zabrakło wyobraźni, albo asertywności. Te
refreny w większości są po prostu tragiczne.
Muzycznie mamy tutaj południe w najgorszej odsłonie. To znaczy prostota
połączona z brakiem jakiejkolwiek pomysłowości. Sam syntezator w tle i
połamane bębny jeszcze nie gwarantują sukcesu. Nie są może tak słabe,
żeby nie dało się ich przesłuchać, ale na tyle, żeby po przesłuchaniu
płyty jedynym bitem, który zapamiętacie pozostała perełka Szoguna ? "Tankuj". Ten kawałek to jedyna muzyczna perełka na tym albumie, a na
dodatek nie błyszczy aż tak bardzo, żeby jakoś strasznie przyciągnąć.
Podsumowując... Benzyna to lekka pomyłka. Nie ze względu na dobór
konwencji, ale raczej przez brak jej efektownego wykorzystania. Przesłuchałem ten album
kilka razy, za każdym razem męcząc się przy tym okropnie. Ta płyta nie
zostawia po sobie nic w głowie, oprócz wrażenia, że jest zupełnie
niepotrzebna. Benzyna jest niewypałem. Dwójka z małym plusem za parę
linijek Ciecha i Łysego plus "Tankuj", które jest niezłą kontynuacją "Ładuj".