B.O.K "Labirynt Babel" - recenzja
„Najnowszy materiał BOKów to labirynt zuchwałych wiadomości, prowokacji, ważnych treści i fałszywych tropów, który od każdego żąda wysiłku znalezienia w nim własnej drogi. Autorzy błądzą w tym labiryncie tak samo jak słuchacz, mimo wszystko z cieniem nadziei, że w tunelu możliwe jest jeszcze jakieś światło.” – czytamy w notce prasowej zapowiadającej „Labirynt Babel”. Jestem przekonany, że wielu słuchaczy w tymże labiryncie się odnajdzie, ale czy tak na dobre odnaleźli się w nim sami twórcy?
Dla zagorzałych fanów Bisza z płyt B.O.K, nowe dzieło zespołu będzie zapewne czymś wielkim. Mnie akurat bliżej do wielbicieli tego z „Zim” i „Wilka Chodnikowego”, tego na bitach klimatycznych i wyrazistych, a jednocześnie nie zagłuszających lirycznego potencjału rapera, który potrafi być zarówno poetycki, jak i drapieżny. „Labirynt Babel” ma to do siebie, że nie uwypukla, nie kontrastuje tych dwóch oblicz lidera, a jest bardziej efektem wypośrodkowania, od pierwszego do ostatniego tracku stanowi jeden organizm. Bydgoski raper brzmi tu jakby przez całą płytę rozgrywał swój własny (choć jakby mniej introwertyczny niż „Wilk”, co było oczywiste przy założeniu pracy w zespole) spektakl, monodram, nafaszerowany treścią, filozofią, kontekstami i przekazem w gruncie rzeczy dobrze jego słuchaczom znanym, tyle że bardziej dojrzałym, spójnym, całościowo rozpisanym z wyczuwalnym perfekcjonizmem. Czy przesadnym? Możliwe, bo gdy w „Opowiedz mi o swoich planach” Bisz wciela się w rolę Boga, chciałoby się więcej takich pojedynczych, skoncentrowanych koncept-numerów. Podobnie jak „Widziałem”, gdzie artysta maluje przed oczami obrazy umierających obok upraw zbóż dzieci, bądź wykorzystywania ludzi jako taniej siły przez korporacje, przez co ostrzeżenie „uważaj co i od kogo kupujesz – możesz się przyczyniać” brzmi przekonująco. Oczywiście imponuje również trafność i sugestywność metaforyki w „Babel” czy ekspresja w „Deus ex Machina”. Widać szeroką rozpiętość inspiracji, pieczołowite dopracowanie całości, a nieco brakuje tego, żeby przy poszczególnych piosenkach zatrzymać się na dłużej. Choć liryce w gruncie rzeczy nie można nic zarzucić, podobnie jak flow – zdynamizowane, harmonijne z grą zespołu, działające jak doskonale opanowany instrument, ale to chyba akurat nikogo nie dziwi. Bisz to na chwilę obecną TOP3 polskich MC's, a kto wie, czy nie TOP1.
Porównywanie dwóch ostatnich materiałów bydgoskiego rapera dla jednych wyda się bez sensu, dla innych nie – kluczowe bowiem jest to, w czym Bisz sprawdza się w stu procentach i najlepiej wykorzystuje swój talent, albo prościej rzecz ujmując, na jakich bitach się go najlepiej słucha. „W Stronę Zmiany” lubiłem i lubię do dzisiaj za mnogość klimatów i rozwiązań, czyli to, za co niektórzy ten album ganili. Jaki jest „Labirynt Babel”? A no sunie do przodu mocno, acz jednostajnie. Bez wyraźnych przyspieszeń ani momentów oddechu. Bez rażących błędów, ale też bez szczególnie wielu spektakularnych momentów. Choć oczywiście są chwile, w których biję pokłony. „Opowiedz mi o swoich planach” nie byłoby tak dobre, gdyby wielkości i dramatyzmu utworu Bisza nie spotęgował ten 'wietrzny', najbardziej newschoolowo brzmiący na płycie podkład oraz… stłumione chórki Kaya w refrenie. Ten pojawia się w roli wokalisty jeszcze tylko w świetnym, opartym na 'dziecięcym' samplu „Widziałem” i pozostaje zapytać: dlaczego tak mało? Ponadto wyróżniłbym jeszcze niemożliwie dzikiego, koncertowo rozegranego „Jurodiwego” – wybrałbym się nawet zobaczyć po raz trzeci na żywo B.O.K, tylko po to, żeby poskakać przy tym numerze. Z drugiej zaś strony odrzuca mnie chybiona fuzja grime’owego tła i sampla w „Prometeuszu” („Podaruj mi trochę słońca”? serio?). Ale poza tym jest równo. Dużą rolę odgrywają jak zwykle gitary, ale i skrzypce, klawisze (w tej roli spełnia się Kay na tej płycie), bas czy fragmenty elektroniki. Jest też oczywiście DJ Paulo na gramofonach. Trzyma to poziom, mimo że brakuje mi w tym wszystkim… ciut więcej kolorów.
„Poprzez dni, miesiące i lata pchać ten syf / zdobyć szczyt, by się na nim roześmiać przez łzy / to absurdalne, wdrapywałem się tu długi czas / a teraz chcę już tylko zejść, żeby wejść drugi raz.” – nawija Bisz w niezłym „Nic przez c z kreską”. Na pewno nie chodziło mu o to, żeby nagrać teraz słabszą płytę, zanim ponownie osiągnie szczyt, co nie zmienia faktu, że najnowszy album B.O.K plasuję gdzieś obok „Ballad, Hymnów i Hitów” – doceniając wkład żywych instrumentów, złożone i ciekawe kompozycje, lirykę na wysokim poziomie, ale biadoląc na brak iskry i chęci wzniesienia się ponad solidnie wykonaną robotę i bycie porządnym (choć najprawdopodobniej najlepszym w kraju) rapowym live bandem. „Labirynt Babel” trafia w określoną przestrzeń, robi w niej dużo hałasu, ale nowych drzwi chyba nie wyważa. Czwórka.
Nie bardzo kumam dlaczego recenzent skupił się na Biszu skoro jest to album B.O.K i porównywanie go z "Wilkiem..." jest raczej chybione - to dwa zupełnie różne projekty. Można oczywiście porównywać formę rapera w różnych projektach, ale uważam, że trochę mało tu oceny samego "Labiryntu...". Może moje niezrozumienie wynika z faktu, że mam zupełnie odmienne zdanie od autora recenzji odnośnie albumu (to nawet logiczne :P), ale moim skromnym, subiektywnym zdaniem to jest recenzja formy Bisza z małym dodatkiem reszty składu, a chyba nie tak to powinno wyglądać. Bez urazy, pozdrawiam.
Te płyty recenzowały dwie różne osoby :)
Jeszcze nie zdążyłem przesłuchać, więc na ten moment nie mam jak :) Ode mnie za to już jutro recenzja nowej płyty Wiza Khalify.
Oceny wystawiane przez recenzentów na popkillerze są żenujące. Raz jakieś najgorsze ścierwo dostaje 5, a tak dobra płyta jak ''Labirynt Babel'' dostaje 4 i jedynym uzasadnieniem tej oceny jest brak kolorów i iskry. No ku.rwa mać naprawdę? Co ma znaczyć brak kolorów i iskry? Posłuchaj jurodiwy albo mindfuck, albo deus ex machina tam jest tak iskra w bicie i flow, że słuchacza wypier.dala z butów. Panie recenzencie następnym razem radze się poważnie zastanowić nad albumem przed werdyktem.
Nie nazwałbym tego ideologią, a raczej drogą muzyczną i liryczną jaką obrali