R.I.P. Tame One i Hurricane G - nie żyją dwie legendy Nowego Jorku
To była ciężka noc dla klasycznego rapu ze wschodniego wybrzeża - w krótkim odstępie czasu straciliśmy dwójkę uznanych artystów pochodzących z Nowego Jorku i sąsiedniego New Jersey.
Jak podają zagraniczne media, w wieku 52 lat, zmarł legendarny członek duetu Artifacts, Tame One. Informację o śmierci rapera przekazała w poruszającym wpisie na Facebooku jego matka: "Nie mogę tego wyrazić w żaden inny sposób. Zmarł mój syn, Rahem Brown, Tamer Dizzle. Lekarz medycyny mówi, że sześć leków farmaceutycznych, które szpital Trinitas przepisał mu w ostatni piątek, w połączeniu z ziołem, które palił w ten weekend... jego serce po prostu nie wytrzymało" stwierdziła dodając "przez jakiś czas nie będę odpowiadała na wszystkie komentarze, ale najtrudniejsze słowa, które kiedykolwiek opublikuję: mój syn, moje serce, nie żyje".
Przypominamy, że Tame One razem z El Da Senseiem w latach 90. wydali klasyczne projekty takie jak "Between A Rock And A Hard Place" oraz "That's Them", a ich utwór "Wrong Side Of Da Tracks" do dziś uważany jest za hymn writerów.
Niedługo później trafiły do nas wieści o śmierci Hurricane G, raperki powiązanej z Def Squadem i Hit Squadem. Wieści przekazał Erick Sermon, który oprócz więzi muzycznej miał z 52-letnią raperką więzi osobiste - była ona matką jego najstarszego dziecka. "Moje serce jest złamane. Moja dobra przyjaciółka, matka najstarszej córki odeszła. Hurricane Gloria była legendą w społeczności hip-hopowej, na własnych zasadach. Jedna z pierwszych portorykańskich raperek. Rapowała ze mną, Redmanem, Keithem Murrayem, Diddym, wytyczyła drogę... Była we wszystkich hip-hopowych magazynach z najlepszymi raperkami wszechczasów. Stretch i Bobbito kochali jej numer "Milky". Nie mogę w to uwierzyć. Pomódl się za nas. Była piękną osobą i wspaniałą matką."
Obie straty łączy postać Redmana, który musiał odczuć to wyjątkowo mocno - Tame One był jego kuzynem, a Hurricane G koleżanką z ekipy...
Dla pełnej uczciwości dodam, że drugą część o Hurricane G dopisał Mateusz Natali, bo ja dowiedziałem się później, że tego dnia odeszła nie jedna, a dwie legendy.