Wiśnia Bakajoko "Cisza na planie" - 5 rzeczy, które wiemy po odsłuchu
Debiutancki album Wiśni Bakajoko intrygował... jednak zostawiał trochę niedosytu. Słychać tam było pazur i lekkość narracyjną oraz dużą naturalność, ale brakowało jeszcze utrzymania równego poziomu przez całość. "Witam w moim mieście" kazało przede wszystkim obserwować reprezentanta Lublina jako jedną z ciekawszych nowych twarzy na ulicznej scenie.
Singlowa "Cisza na planie" zwiastowała już wejście level wyżej - błysk, charyzma, uszczypliwe linijki posadzone pewnym flow. Mój apetyt na pełen album został mocno podkręcony - miałem już możliwość zapoznać się z nim przedpremierowo, mogę więc zdradzić Wam co nieco odnośnie wrażeń i tego, czego powinniście spodziewać się po ukazującej się jutro płycie.
Klasycznie hip-hopowo
Na początku ustalmy jedno - jeśli szukacie nowoszkolnych rozwiązań muzycznych, trapowej perkusji czy międzygatunkowych miksów to zły adres. Jeśli szukacie starego brzmienia, klasycznie idących bębnów i korzennego hip-hopowego charakteru - to adres idealny. Większość produkcji reprezentuje szkołę raczej nowojorską, choć jako fan westcoastu muszę przyznać, że piszczały w "Ciszy na planie" wjechały pięknie.
Prosto i konkretnie
Wiśnia jedzie po bicie jak czołg. Równe, stanowcze flow, w którym brak większych kombinacji, jest za to rozwijanie ugruntowanego prostego, ale skutecznego stylu. Prostego, ale nie surowego - sporo tu technicznych zagęszczeń, podwójnych, potrójnych czy krzyżowych rymów, potraktowanych jako środek do celu. Bakajoko składa gęsto, ale w żadnym miejscu nie daje odczuć, że chciał bawić się w 'rym dla rymu'.
Naturalność 100%
Słuchając Wiśni ma się wrażenie słuchania czystego real-talku od dobrego zioma. Bez żadnego kolorowania, pudrowania, wkradania się w modne pozy. Prosto, życiowo bez ubarwień. Nie brak konkretnych rad dla młodych, podanych tak, że powinny trafić do nich w punkt.
Storytellingi
To jedna z mocniejszych stron rapu Wiśni. Czy mowa o szarych życiówkach jak "Przepisane tuszem" czy o zgrabnie podanej historii z przymrużeniem oka jak "Kiedy łapie wena" - za każdym razem opowieści wciągają. Bakajoko pisze obrazowo, kreśli konkretne sytuacje, łączy kropki tak, że z miejsca ciekawi nas co będzie dalej. A pozornie nieznaczące detale potrafią przyprawić o uśmiech - jak wzmianka o paleniu u ziomka strażaka.
"Sedno to waszym sercom dodawać otuchy"
nawija Wiśnia w singlowym "Sednie", by chwilę później dodać "mam świadomość że słuchają małolaci - wysyłam wiadomość, k**wa nie brać dopalaczy". Na płycie Bakajoko patrzy szerzej i stara się w wielu miejscach podsuwać rady czy ostrzeżenia, by młodszy słuchacz nie sparzył się na rzeczach, których dotknął sam raper, lub które widział naocznie. Wynieść można stąd wiele uniwersalnych wartości. Część osób powie, że to 'moralizowanie' - ja powiem, że wskazywanie dobrej drogi w starym hip-hopowym stylu. Zresztą tak można też określić cały album - to "stary dobry hip-hop" z charakterem, historią i przesłaniem oraz charyzmą gospodarza, która sprawia, że do płyty chce się wracać i skupiać na treści.
Ciężko pokazać palcem na płycie która nie wyszła :) Ale pierwsze z brzegu potrójne z singlowego "Sedna":
"Niech to w obieg prędko lata na odsłuchy
Sedno to waszym sercom dodawać otuchy"
"Pomysłów mam w bród, ty krój te sample bracie
Otwieram swój słój i znów się blantem raczę"