Lauryn Hill w Katowicach - Królowa wróciła na tron (relacja/foto)

wydarzenie
dodano: 2019-08-26 18:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 4)

Dokładnie 21 lat temu światło dzienne ujrzał jeden z najwybitniejszych albumów w dziejach hip-hopu - monumentalne dzieło "The Miseducation of Lauryn Hill" łączące wyborną artystyczną jakość z ogromnym komercyjnym sukcesem. 8-krotna Platyna i 5 nagród Grammy połączyły się z medialnym szaleństwem i ogromną presją a ciężar sławy sprawił, że Lauryn zawiesiła karierę i zniknęła. W 21 rocznicę premiery swojego jedynego solowego albumu dobitnie pokazała nam, że jej gwiazda wciąż lśni jednak pełnym blaskiem.

Ostatnia dekada przyniosła nam kilka utworów Ms. Hill, ale głośniej było jednak wokół muzyki - areszt w związku z problemami podatkowymi, częsta krytyka zachowania artystki, wiele negatywnych opinii o występach na żywo, nie mówiąc już o odwoływanych trasach... Można było zastanawiać się, co czeka nas w katowickim MCK i czy Lauryn w ogóle do nas dotrze, a jeśli dotrze to w jakiej formie.

Dotarła i... na godzinę z hakiem absolutnie zaczarowała zebrany tłum. Przyznam, że od 2005 roku staram się nie przegapiać żadnych ważniejszych hip-hopowych wydarzeń w Polsce i odhaczać wizyty największych gwiazd - ten koncert rozłożył mnie jednak na łopatki, wykręcił wnętrzności na drugą stronę i przeniósł na chwilę do innego świata, zarazem plasując w bardzo ścisłej czołówce najlepszych występów jakie widziałem w życiu. "The Miseducation..." plasuję w swoim prywatnym top 10, a w wersji live wszystko brzmiało jeszcze lepiej, płynniej, mocniej przestrzenniej. Ms. Hill wyszła na scenę wsparta livebandem i chórkiem, ale od pierwszej do ostatniej sekundy widać było kto tu rządzi. Band kontrolowała jak w zegarku, co chwilę coś sygnalizując, a sama popuszczała wodze muzycznej fantazji. Każdy utwór usłyszeliśmy w rozbudowanej i ozdobionej wokalnie aranżacji - jednak bez zbytniej pompatyczności czy przekombinowania, raczej z podkreślaniem klimatu czy atutów. Raz wyciszała nastrój, kołysząc tłum i wyciągając wokal do granic możliwości, by za chwilę... przenieść nas w środek boombapowej imprezy, gdzie cały klub buja się i skacze, a wszystko zwieńczyć blisko 10-minutową interpretacją "Ready or not", która zostawiła nas oniemiałych (video poniżej). Wyjątkowa sprawność i dwoistość, dzięki którym mieliśmy poczucie, że na scenie raz jest soulowa diva a za moment raperka wyciągnięta z nowojorskich projektów.

Głowa bujała się cały czas - raz z góry do dołu, raz na boki z niedowierzania. Lauryn Hill brzmiała jak kipiąca energią artystka w kwiecie wieku, formy i kariery - a równocześnie jak dostojna doświadczona gwiazda, emanująca charyzmą i gracją. Widać było, że sporo zrobił tu fakt, iż nasz polski koncert przypadł dokładnie na 21 rocznicę premiery jej jedynego solowego albumu - podkreślała ten fakt niejednokrotnie, zarazem dziękując za tak gorący odbiór i za to, że jej muzyka po latach wciąż budzi takie emocje. Nie zabrakło też wspomnień odnośnie "Miseducation": "Gdy dorastałam to w moim domu wciąż pełno było muzyki soul, wychowywałam się na niej, dawała mi energię i inspirację. Po drodze w moim życiu pojawił się też hip-hop, który wprowadził całkowicie inne wibracje. Równocześnie zauważałam, że gdy puszczałam moje ulubione utwory soulowe znajomym to nie wszyscy odczuwali je tak mocno ja ja, nie każdego porywały i przeszywały na wylot - część nie mogła wczuć się w klimat, wydawały się zbyt stare, zbyt odległe. Podchodząc do swojego pierwszego w pełni autorskiego albumu postanowiłam więc połączyć oba te światy, które mnie stworzyły i przenieść duszę muzyki soul w otoczenie hip-hopowej perkusji i pulsacji, tak by kolejne pokolenie mogło poczuć tę głębię" - opowiadała Lauryn. Jak wyszło? A no tak, że po 21 latach album nie stracił ani ułamka swojej mocy, raz wywołuje ciarki, by za chwilę kłuć na żołądku. Wzrusza, porywa, inspiruje - a wszystkie te emocje zostały tylko wzmocnione na katowickim koncercie. Fenomenalny występ fenomenalnej artystki na rocznicę fenomenalnej płyty. Czego chcieć więcej? Może tego, by zastrzyk inspiracji z trasy przyniósł nam jeszcze jakiś album Lauryn - wyglądała tego wieczoru tak, jakby znów była głodna muzyki, a to chyba najlepsze co mogłoby nas spotkać.

PS. Gratulacje i podziękowania dla ekip MegaClub Events i BIG idea, które podjęły niebagatelne ryzyko, mając z tyłu głowy wszystkie przejścia i odwoływane trasy - ryzyko opłaciło się, przynosząc bezdyskusyjny jackpot.

Poniżej zdjęcia z koncertu (fot. Y0\/|\|G §@|\|D! ) oraz wykonanie wieńczącego show "Ready or Not"

Ms. Lauryn Hill "Ready Or Not" (The Fugees) - explosive 8-min performance! (Live in Poland, 2019)

Galeria

Tagi: 

Mały ze
Ta kobieta to role model, jako człowiek i artysta, the realiest one
s.
Coś czytałem, że do współpracy to nie taki do końca rolmodel. Nawet kiedyś Wyclef wspominał, że lekko z nią nie ma. Ja osobiście wielbię :)
Mały ze
Bo nie chodziła na kompromisy?? Za to Pras nazwał ją prawdziwym artystą
s.
Skoro jesteś w zespole to kompromis jest wymagany - Nie było kompromisów, na ma fudżisów. A to, że jest prawdziwą artystką to jest fakt niepodważalny

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>