Marco Polo "Chcąc tworzyć hip-hop, musisz wciąż się uczyć" - wywiad
Witamy w kolejnym Popkillerowym Wywiadzie na Niedzielę. Przebywając we wrześniu w Nowym Jorku, postanowiłem sprawdzić, co tam u dobrze znanego polskim słuchaczom - dzięki przełomowemu na polskiej scenie albumowi "Kartagina" nagranemu razem z Ostrym - kultywatora najwyższej jakości boom bapu, Marco Polo. Z Marco spotkałem się na nowojorskim Brooklynie, w jego mieszkaniu, gdzie miałem okazję pogawędzić co nieco o beatmakingu, nowej i starej generacji raperów, historii (nie omieszkałem oczywiście spytać o współpracę z Ostrym i ewentualną "Kartaginę 2") i przyszłości... Przy okazji wysłuchałem kilku nowych sążnistych sztosów. Zapraszam do lektury, i do śledzenia Facebooka Marco!
(Fotografia u góry artykułu - Florian Roeske)
Angielską wersję wywiadu znajdziecie TUTAJ.
MW: Dzięki jeszcze raz, że zgodziłeś się na wywiad. Fani na całym świecie z niecierpliwością wyczekują Twojego nowego projektu z Masta Ace'em. Z Ace'em stworzyłeś swoje największe hity, takie jak "Nostalgia", pracowałeś też z nim nad jego klasycznym "A Long Hot Summer". Wiele razy grałeś z nim koncerty. Opowiedz, jak rozpoczęła się Wasza współpraca?
MP: Spotkałem Ace'a po raz pierwszy w studio Cutting Room w Nowym Jorku. Byłem tam stażystą, gdy przeprowadziłem się z Toronto do Nowego Jorku jakieś szesnaście lat temu. Zasadniczo pracowałem jako przynieś-podaj-pozamiataj, czyściłem toalety, parzyłem kawę... Ale za to miałem okazję spotkać tam wielu świetnych artystów, jak Mos Def i Talib Kweli, De La Soul, Kanye West, zanim stał się sławny. Ace tam był i pewnego dnia dałem mu CD z moimi beatami. Tydzień albo dwa później Ace zadzwonił do mnie i spytał, czy może wykorzystać niektóre podkłady. Tak to się zaczęło - na płycie były beaty do "Do It Man" z albumu Ace'a i do "Nostalgii". Ace nie miał pieniędzy, by zapłacić mi za beaty, więc odpowiedziałem mu: "OK, to weź beat do <<Do It Man>> i zamiast płacić, nagrasz ze mną utwór". I tak też się stało - razem nagraliśmy "Nostalgię". Uważam, że to była uczciwa wymiana.
MW: W swojej dyskografii masz wiele różnych projektów nagranych razem z jednym artystą, m.in. z Torae'em, Hannibalem Staksem - czy też z Adamem, Ostrym... Twój ostatni projekt nagrałeś z Milano Constantine'em, tak?
MP: Tak, dla tych, którzy nie wiedzą - Milano Constantine to świetny raper z Harlemu, był związany z obozem Diggin in the Crates. Ja i jeden z moich najbliższych przyjaciół, DJ Skizz, wyprodukowaliśmy jego album. Właściwie Skizz zrobił większość beatów, ja dołożyłem trzy. Przed tym, razem z młodym A-F-R-O wypuściliśmy EPkę "A-F-R-O Polo". Uwielbiam pracować z jednym artystą. Tak jest po prostu łatwiej, praca idzie znacznie szybciej. Gdy tworzyłem albumy "Port Authority", to trwało wieki. "Port Authority 2" powstawało bite 4-5 lat.
MW: Jak wybierasz, z kim chcesz współpracować? Jakie masz kryteria?
MP: Gość musi po prostu dobrze wymiatać i musi mi się to podobać. Nie będę robił całego albumu z kimś, kogo nie lubię. Z Adamem była trochę inna sytuacja - w ogóle nie byłem zaznajomiony z polskim hip-hopem. Adam skontaktował się ze mną przez e-mail. Nie wiedziałem, kim on jest, spytałem o niego mojej polskiej przyjaciółki Michaliny. Powiedziała mi, że go zna, i że powinienem posłuchać jego muzyki. Nie znam polskiego, ale zacząłem sprawdzać jego tracki, i zrozumiałem, że Adam jest nie tylko popularny, alei utalentowany. To był zaszczyt, że ktoś na jego poziomie nawiązał ze mną współpracę. On był jedynym, którego wcześniej nie znałem, a z którym nagrałem album. Resztę - m.in. Torae'a, Hannibala Staksa, Ruste Juxxa czy A-F-R-O znałem już wcześniej.
MW: A jak było z raperami z Włoch?
MP: A tak, Bassi i Ghemon! Z Bassim poznałem się w Nowym Jorku, dyskutowaliśmy o nagraniu wspólnej EPki. To moi bliscy przyjaciele, szczególnie Bassi. Moi rodzice urodzili się we Włoszech, więc możliwość pojechania tam miała dla mnie specjalne znaczenie. Gdy pracuję z raperami z innych krajów, mam możliwość zwiedzenia danego kraju w większym stopniu, nie tylko głównych miast. Kiedy amerykański raper przyjeżdża do Polski, zwykle występuje albo w Warszawie, może w Krakowie lub Katowicach - raczej nie zobaczy Sopotu czy Poznania... Podobnie jest we Włoszech - jako amerykański artysta jedziesz raczej do Mediolanu albo do Rzymu. Ale z Bassim i Ghemonem zrobiliśmy trasę liczącą 21 miast, wiele małych, ślicznych miasteczek, to było niesamowite. Tak samo Adam zabrał mnie do polskich miast, których Amerykanie raczej nie widzą.
MW: Tak jak Twój średniowieczny imiennik, dużo podróżujesz - w tym miesiącu koncertujesz w Kolumbii i w Chile, potem wybierasz się do Japonii, Korei Południowej i na Tajwan... Kiedy jesteś w obcym kraju, czy zawsze znajdujesz czas na mały digging?
MP: Nie. Czasem mam na to czas, ale zwykle nie jesteśmy tam dla zabawy, promotorzy chcą, abyśmy odbębnili koncert i wyjechali od razu... Byłem w wielu miejscach, których nie zwiedziłem dokładnie. Kolumbię odwiedziłem już wcześniej, miałem okazję pochodzić trochę po Bogocie i Medellinie i uskutecznić mały digging. Ale w Chile będę teraz po raz pierwszy. Jeśli mam czas, zawsze wykorzystuję go w pełni. Uwielbiam dwie rzeczy - kupować płyty i jeść, więc zawsze staram się to robić.
MW: Czy zawsze szukasz, odkrywasz nowe gatunki muzyki, specyficzne dla danego kraju/regionu?
MP: Zawsze. Jeśli chcesz tworzyć hip-hop, musisz ciągle się uczyć. W momencie, w którym stwierdzisz, że nauczyłeś się wszystkiego, skończ karierę. Zawsze staram się poznawać muzykę z całego świata, to pomaga mi tworzyć lepsze beaty. Tak to działa.
MW: Wspominałeś o swojej pracy w Cutting Room. Czy masz jakieś swoje ulubione wspomnienie z tego okresu?
MP: Na pewno spotkanie z Pumpkinheadem, niech spoczywa w pokoju. To z nim nagrałem pierwszy wspólny album, "Orange Moon Over Brooklyn". Nie spotkałem go dokładnie w Cutting Room, ale to tam nagraliśmy i zmiksowaliśmy album. To były wspaniałe chwile... No i poznałem tam mnóstwo ludzi, których muzyki słuchałem, dorastając, praktycznie wszystkich z wytwórni Rawkus. Spotkałem tam m.in. Commona. Pamiętam, jak Kanye West przyszedł do studia grać beaty dla De La Soul, to było szalone.
MW: Chciałem właśnie wspomnieć o tym albumie... W mojej opinii "Orange Moon Over Brooklyn" to najlepszy album, jaki wyprodukowałeś. Chemia między Twoją muzyką a nawijką Pumpkinheada - bądż PH'a - jest niesamowita, czuć, że doskonale się rozumieliście.
MP: Dzięki. Słuchanie tego albumu teraz jest ciekawym doświadczeniem, bo wtedy ciągle doskonaliłem swój warsztat. Uwielbiam niektóre sample, które wybrałem na ten album, ale słyszę, że wciąż dopiero uczyłem się, jak dobierać perkusję. Wielu ludzi odkryło moją muzykę dzięki temu albumowi, więc zawdzięczam Pumpkinheadowi bardzo wiele.
MW: Niedawno miałeś okazję poznać osobiście Boba Jamesa, prawda?
MP: Tak! Bob James to gość, który tworzył muzykę dla hip-hopu, zanim powstał sam hip-hop. "Nautilus", "Take Me to the Mardi Gras"... To niesamowity klawiszowiec, jego kompozycje były samplowane miliony razy. To był zaszczyt, móc go poznać i zobaczyć jego występ na żywo.
MW: Wspomniałeś A-F-R-O. Dla mnie jest on jednym z najbardziej utalentowanych MC młodego pokolenia. Czy śledzisz nowych MC z tej generacji? Jeśli tak, kto jest Twoim ulubionym?
MP: Absolutnie. Myślę, że jeśli chodzi o to, z kim będę współpracować, będę szukał właśnie młodych wymiataczy. Pracowałem teraz z niejakim Marlonem Craftem z Nowego Jorku, myślę, że gość jest kozakiem - właśnie wydał swój album, "The Tunnel's End", na którym wyprodukowałem trzy kawałki. Uważam Marlona za jednego z niewielu młodych MC, którzy rapują z sensem i z tą czysto nowojorską werwą. Nie ogranicza się, czerpie zarówno ze starej i nowej szkoły, ma szacunek do korzeni. Kto jeszcze... A-F-R-O jest świetny, wiadomo. Lubię też gościa z Filadelfii o imieniu Mad Squablz. Jednym z moich ulubionych "nowych" raperów - prawdopodobnie ulubionym - jest Conway z Griselda Camp. Mam nadzieję, że nawiążemy współpracę.
MW: Co sądzisz o boom-bapie, brzmieniu złotej ery - gdzie jest ono teraz? Myślisz, że słuchacze wciąż je cenią, czy już o nim zapominają?
MP: Jeśli mówimy o mainstreamie, o tym, co leci w radiu - boom bap odszedł. W podziemiu trwa za to cały czas, dopóki jesteśmy tu my, producenci zainspirowani tym brzmieniem, jak ja, Apollo Brown, Jake One czy choćby Nottz. Największe tuzy złotej ery, takie jak Preemo, wciąż żyją. To ciekawa rzecz - wszystko się powtarza, hip-hop jest teraz w fazie wielkich zmian.
MW: Wkrótce będzie miało miejsce niecodzienne wydarzenie - beat battle Timbaland kontra Swizz Beatz. Jaka jest Twoja opinia o beat battles?
MP: Nie lubię tego. Mam za sobą kilka takich "potyczek", ale to dziwna sprawa - nie chcę, by ludzie kojarzyli mnie jako producenta, który tylko walczy, wolę po prostu tworzyć muzykę. Niektóre instrumentale, które tworzę, nie są przeznaczone do tego, aby być podkładem pod rap. Uczestniczyłem w beat battles, jakieś osiem lat temu wziąłem udział w konkursie Red Bulla i dostałem się do finału. Było fajnie, ale to nie moja bajka. Mile natomiast wspominam The Beat Society - znacznie pomogło to mojej karierze. To był taki event w Nowym Jorku, gdzie czterej producenci grali swoje beaty - nie była to bitwa, po prostu czterech ziomali na pełnym chillu grających swoją muzykę dla fanów. Byłem na tym kilka razy, na ostatnim, w którym wziąłem udział, gościli Statik Selektah, Pete Rock i Hezekiah. Wiadomo, że stojąc obok takich mocarzy musiałem zagrać czysty ogień.
MW: Jak teraz wygląda Twój proces tworzenia beatów?
MP: Zwykle wstaję, idę poćwiczyć na siłownię jakąś godzinę, potem wpadam na kawę do pobliskiej kawiarni, wracam do mieszkania i zaczynam słuchać muzyki, albo hip-hopu, albo moich winyli, albo Apple Music... Jeśli znajdę coś, co mnie zainteresuje, zaczynam pracować na MPC - albo kroję sample, albo dobieram bębny. Czasem włączam videoczat z moim ziomem Shylow z Toronto - to on nauczył mnie samplować, jest jednym z członków ekipy First Division, niedawno wypuścili album z singlem wyprodukowanym przez DJ'a Premiera. Shylow też produkuje świetne beaty, czasem puszcza mi to, nad czym pracuje. Mój proces tworzenia nie jest więc jakiś szalony. Mam kawę, mam swoje Newporty - jest dobrze.
MW: Nie boisz się, że produkując beaty dzień w dzień, nie boisz się, że w pewnym momencie stracisz motywację?
MP: Bardzo dobre pytanie. Szczerze - w tym miesiącu nie stworzyłem żadnego beatu, który by mi się podobał. Ostatnio często się tak dzieje, jestem znudzony. Kiedy byłem młodszy i przeprowadziłem się do Nowego Jorku, byłem tak podekscytowany próbami stworzenia kariery muzycznej. Miałem motywację, mnóstwo pomysłów, kreatywność i zajawka aż kipiały. Teraz, po tylu latach pracy, kolejnych projektach i trackach, wywieram na siebie presję, by ciągle tworzyć coś nowego. To jest wyzwanie dla każdego artysty - w jaki sposób budzisz się rano i podtrzymujesz inspirację, ciągle tworzysz muzykę, z którą ludzie się utożsamiają. Ostatnimi czasy mam z tym duży problem. Cały czas pracuję, moje beaty nie są złe, ale jakby czegoś im brakowało. Postawiłem sobie poprzeczkę za wysoko - chcę, aby pewnego dnia słuchacze uznali mnie za jednego z największych. To mój cel, o tym myślę cały czas, jednak teraz muszę szukać inspiracji gdzie indziej. Nie do końca jednak wiem gdzie - dlatego przez ostatnie lata zmieniłem swój tryb życia, zacząłem więcej wychodzić i ćwiczyć. Są producenci, którzy potrafią wstać i trzaskać osiem beatów dziennie - Nottz tak potrafi, gośc jest szalony. Ja tak nie umiem. Nie wiem, co jest odpowiedzią na mój dylemat, muszę szukać.
MW: Może stawiać sobie wyzwania w kwestii muzyki, na przykład łączyć beaty z żywym instrumentarium, coś w tym stylu?
MP: Już to robiłem, nagrywałem z wieloma muzykami. Ale masz rację - czasem kluczem jest zrobić coś kompletnie odmiennego niż dotychczas. Muszę tylko pomyśleć, co mogłoby to być. Zaryzykować. Wiesz, jako artysta czasem boisz się, że gdy zaczniesz tworzyć coś kompletnie nowego, Twoi fani to odrzucą. ALe muszę zrobić to dla siebie. Najlepsi muzycy nie zatrzymywali się w miejscu, ciągle ewoluowali, zmieniali się z albumu na album.
...Ale w trapy raczej nie pójdę. To nie jest styl, który mnie inspiruje. Jest parę trapowych kawałków, które lubię, ale zwykle z powodu melodii i muzycznego kunsztu.
MW: Myślę, że wielu fanów już teraz uważa Cię za jednego z największych.
MP: Jeśli tak jest, to fantastyczna sprawa. Ale - jednym z problemów nowej generacji jest to, że młodzi MC nazywają siebie legendami zanim wydadzą porządny materiał. Jedynie słuchacze mogą "mianować Cię" legendą. Ty sam nie możesz tak siebie nazwać. Ja w życiu nie zrobiłbym tego. Jeśli pewnego dnia ludzie nazwą mnie legendą, będę przeszczęśliwy. Dzięki za miłe słowa, ale to decyzja słuchaczy.
MW: A propos legend - miałeś okazję współpracować z prawdziwymi weteranami gry, z Rakimem, z Big Daddy Kane'em... Udało Ci się nawet na potrzeby "Port Authority 2" przywrócić Organized Konfusion! Czy wciąz jeszcze są artyści, z którymi nie nagrałeś, a z którymi bardzo chciałbyś?
MP: Tak, jest ich sporo - Slick Rick, goście z Wu-Tangu, jak Ghostface, Method Man czy Raekwon. Ze złotej ery jest wielu weteranów, z którymi chciałbym nagrać, znajdzie się także kilku interesujących nowych graczy. Taki był mój cel od zawsze - pracować z kimś, któego słuchałem za młodu. Kiedy usłyszałem "Soul Survivor" Pete Rocka, powiedziałęm sobie, że stworzę album producencki taki jak ten, z wszystkimi moimi ulubionymi artystami.
Przy okazji, skoro wspomniałem o Pete Rocku - chcę wyjaśnić raz na zawsze jedną rzecz. Każdy hardkorowy fan hip-hopu wie, że Pete Rock miał ekipę o nazwie InI. W tej grupie był raper o ksywce Marco Polo - TO NIE JESTEM JA. Wielu ludzi mnie o to pyta. Pozdrowienia dla Pete Rocka, Grap Luvy i tego Marco Polo, ale ja nim nie jestem.
MW: Twoje utwory zostały wykorzystane także w innych mediach. Twój utwór z Torae'em pojawił się np. na soundtracku do "Kick-Ass 2"...
MP: Tak, "Danger". Torae nie chciał go nawet umieścić na albumie, Shylow i ja musieliśmy go przekonywać. Okazało się, że "Danger" przyniosło Torae i mnie więcej kasy niż jakikolwiek inny nasz utwór. Ten kawałek był w "Kick-Ass 2", w grze "Call of Duty: Modern Warfare 2", a dosłownie w zeszłym tygodniu brzmiał w tym serialu 50 Centa, "Power"!
Z "Danger" wiąże się inny interesujący fakt. W pierwotnej wersji utworu były sample. Ktoś chciał go użyć, postanowiłem więc nagrać go ponownie z instrumentami, żebyśmy nie bawili się w czyszczenie sampli. O pomoc w odtworzeniu sampli poprosiłem mojego człowieka G Koopa, gitarzystę i producenta z Zachodniego Wybrzeża. G Koop, którego pozdrawiam, jest autorem sampla do "Bad and Boujee", jedengo znajwiększych hitów ostatniego roku.
MW: Poza tym, jedna z Twoich kompozycji została wykorzystana przez drużynę Brooklyn Nets, prawda?
MP: Tak! Stworzyłem telewizyjny utwór wejściowy dla Netsów - na meczach na żywo używają innego utworu, ale mój możesz usłyszeć w telewizji, na Yes Network. Używają go od dobrych sześciu lat.
MW: Czy są jakieś inne Twoje kompozycje, które możemy usłyszeć w takim charakterze?
MP: Sporo moich beatów grali w programach MTV. Pracuję też z kanadyjskim komikiem Russellem Petersem. Nagrałem muzykę na potrzeby jego dwóch płyt DVD, "Red, White and Brown" i "Live from O2 Arena". Russell jest przezabawny, plus jest fanem hip-hopu. "I Refuse", teledysk do utworu, który nagraliśmy z Masta Ace'em i Wordsworthem, powstał właśnie na potrzeby DVD Russella.
MW: Jak wspominasz tworzenie "Kartaginy" z Adamem?
MP: Szczerze - gdy zaczęliśmy współpracę, wysyłałem mu "dobre" beaty. Ale gdy zaczęliśmy na serio pracować nad albumem, zrozumiałem, jak wielki talent posiada ten człowiek, musiałem więc postarać się bardziej, tworzyć i wysyłać mu beaty na wyższym poziomie. Proces wyglądał tak, że wysyłałem mu beaty, on nagrywał wokal, potem dzwonił do mnie i tłumaczył mi swoje polskie wersy - był w tym bardzo dobry. Ciężko było mi zapamiętać to wszystko ze względu na barierę językową. Potem oddawaliśmy tracki znajomemu Adama, DJ'owi Haemowi, który oprócz tego, że jest świetnym gościem, jest absolutną bestią, jeśli chodzi o skrecze. Adam dzwonił też do mnie i pytał coś w tym stylu: "Czy na ten kawałek może się dograć Lil' Fame z M.O.P.?" Więc skontaktowałem się z Lil' Fame'em... I nawet on, gdy posłuchał rapsów Adama i powiedział, że są zajebiste, nawet jeśli ni w ząb nie rozumie języka. Adam dbał o to, żebym był poinformowany o postępach prac. Razem pilnowaliśmy, aby album był zmiksowany i zmasterowany w odpowiedni sposób. I Killing Skills, i jeden z moich znajomych dźwiękowców pomogli w masteringu płyty. To był grupowy wysiłek, Adam i ja pracowaliśmy ze stuprocentowym oddaniem. To były wspaniałe chwile, premiera albumu i trasa koncertowa po Polsce to z pewnoscią jedno z najwspanialszych wspomnień mojego życia.
MW: Czy rozmawiałeś z Adamem o nagraniu drugiej części "Kartaginy"?
MP: Tak, rozmawialiśmy o tym, planowaliśmy to, ale potem inne sprawy przeszkodziły nam w realizacji planu. Powiedziałbym, że teraz nie jest dobry czas na nagranie albumu. Adam wyniósł swoją karierę na nowe wyżyny, i to jest niesamowite, cieszę się z jego sukcesu. On wie, że jeśli chciałby zrobić sequel Kartaginy, ja jestem gotowy. Chciałbym nagrać tę płytę, ale kto wie, co się wydarzy. Nawet jeśli nam się nie uda, i tak jestem wdzięczny, że udało nam się nagrać ten jeden album. Z Adamem wygrałem moją pierwszą "Grammy" - Fryderyka - i otrzymałem pierwszą platynę. Jestem wdzięczny Adamowi i Tytusowi z Asfaltu za okazję.
MW: Czy masz jakąś wiadomośc dla swoich fanów w Polsce?
MP: Uwielbiam Was, ludzie! Tęsknię za Wami, mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy na nowej trasie. Dzięki za wsparcie, tak wielu Polaków komentuje na moim Facebooku, np. gdy robię live shows... Naprawdę zakochałem się w Polakach, gdy byłem w trasie z Adamem. Jest w nich ta czysta serdeczność i prawdziwa miłość do muzyki. Nie piję, ale tak często podczas imprez chcieli poczęstować mnie wódką... Pozdrawiam wszystkie piękne polskie panie, w Polsce widziałem jedne z najpiekniejszych dziewczyn w moim życiu. Polska kultura i energia jest niesamowita. Poza tym uwielbiacie się bawić!
MW: Jakie są Twoje plany na przyszłość?
MP: Album z Masta Ace'em jest jednym z priorytetów, sporo pracuję też z Marlonem Craftem. Jeśli chodzi o solo - nie jestem pewien. Myślę, że chciałbym wydać instrumentalny album. Tylko beaty. Wypuściłem niedawno "Baker's Dozen", ale to kompilacja starych beatów.
MW: Wypuściłeś także kilka projektów z serii "Pad Thai"...
MP: Tak. "Pad Thai" to nie są kompozycje, tylko narzędzie dla producentów do tworzenia beatów, to pakiet wszystkich moich drumsów. "Pad Thai" ma cztery woluminy, można je zakupić na mojej stronie marcopolobeats.com. Ciekawostka - za każdym razem, gdy prezentuję nowy drumkit, urządzam mały konkurs beatów. Jednym ze zwycięzców konkursu był Polak, świetny producent Emapea.
MW: Dzięki za wywiad!