Dziedzictwo Malcolma X, czyli rap, w którym chodziło o coś więcej
Pewnie nie każdy miłośnik hip hopowej kultury wie kim był Malcolm X. A powinien. Po pierwsze dlatego, iż grzechem jest nie znać postaci, która odegrała tak znamienitą rolę w walce o prawa czarnoskórej mniejszości w Stanach Zjednoczonych, a po drugie, jak mogliśmy przeczytać swego czasu w słynnym magazynie „The Source” : „That’s the man who made intelligence cool in Hip Hop music”.
Od przestępcy do światowej klasy polityka
Wychowany w nienawiści do białych, od najmłodszych lat trapiony przez działania rasistowskiej organizacji Czarnego Legionu, urodzony niemal dokładnie przed 92 laty, 19 maja 1925 roku w Omaha, Malcolm dorastał w domu dziecka, odkąd jego ojciec został zginął w niejasnych okolicznościach (krążyły pogłoski, że został zamordowany przez Czarny Legion), a matka ze względu na traumę po śmierci męża wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Młody czarnoskóry chłopiec trafił wówczas do szkoły, gdzie uczęszczały przede wszystkim białe dzieci. Był niesamowicie zdolny, osiągał najlepsze wyniki w nauce, jednak szybko przekonał się, iż jako przedstawiciel czarnej rasy nie ma szans na zrobienie kariery w jakiejkolwiek poważnej branży. Zajął się więc tym, do czego zdaniem niektórych on i jego rówieśnicy byli „przeznaczeni” – działał w grupach przestępczych, kradł, handlował bronią oraz narkotykami. Do czasu. W 1946 roku został skazany na dziesięć lat więzienia za kradzież, i właśnie tam, za kratkami bostońskiego zakładu karnego poznał nauki, które całkowicie odmieniły jego życie. Za namową współwięźnia, Brata Reginalda zainteresował się działaniami Narodu Islamu, mało popularnej organizacji polityczno-religijnej, której zwierzchnikiem był człowiek o imieniu Elijah Muhammad. Jeszcze za czasów pobytu w więzieniu Malcolm zaczął korespondować ze swoim przyszłym „mistrzem”, a po opuszczeniu zakładu karnego nie tylko dzięki charyzmie, ale i posiadaniu ogromnej wiedzy nabytej dzięki obcowaniu ze wszelaką literaturą szybko stał się jedną z najważniejszych twarzy Narodu Islamu, a wręcz prawą ręką samego Muhammada.
Jako człowiek wyznający w duchu swej religii Czarny Nacjonalizm, Malcolm X stał w opozycji do wierzeń działającego w tym samym okresie Martina Luthera Kinga, twierdząc, iż kooperacja między białą a czarną rasą jest absolutnie niemożliwa. On też walczył o równość, o pokój, lecz twierdził, iż trzeba je uzyskać „by any means necessary”, czyli korzystając ze wszelkich koniecznych środków. „Sometimes you need to pick the gun up, to put the gun down" – mawiał niegdyś Malcolm. Dzięki jego zagorzałym działaniom on sam, a co za tym idzie Naród Islamu szybko zyskali bardzo dużą popularność w Stanach Zjednoczonych. Jednak, gdy wydawało się, iż do końca życia człowiek ten będzie działał pod skrzydłami Muhammada Elijaha, przesiąknięty nienawiścią do białych, w roku 1964, dowiadując się o niewierności małżeńskiej swojego mistrza, Malcolm zdecydował się opuścić stworzoną przez niego organizację. Jeszcze w tym samym roku odbył pielgrzymkę do Mekki, a po powrocie do Ameryki zdecydował się nie tylko oddzielić religię od polityki, ale też podjął współpracę z Lutherem Kingiem, a nawet z organizacjami zrzeszającymi ludzi białej rasy. Wówczas Malcolm skupił się przede wszystkim na walce z narastającym kapitalizmem, twierdząc, iż uciskani ludzie wszelkich ras muszą zbuntować się przeciwko wyzyskiwaczom i rozpocząć rewolucję. Niestety jego działaniom szybki kres przyniosła zemsta członków Narodu Islamu, którzy zamordowali czarnego aktywistę w roku 1965 podczas jego przemówienia na wiecu w nowojorskim Harlemie (informacja ta nie jest w żaden oficjalny sposób potwierdzona, a liczne tropy wskazują również, iż za morderstwem mogły w rzeczywistości stać amerykańskie służby specjalne). „If you are not ready to die for it, put the word "freedom" out of your vocabulary” – mawiał swego czasu Malcolm X, i choć słowa te w pewien sposób przepowiedziały jego rychłą śmierć, to przesłanie, które ten człowiek głosił, jego przekonania oraz idee pozostały żywe, a jednym z ich głównych nośników okazała się właśnie hip hopowa muzyka.
Ostatni (?) poeci
Już cztery lata po śmierci Malcolma X, podczas obchodów 44 rocznicy jego urodzin został utworzony zespół The Last Poets zrzeszający artystów wywodzących się z różnych gatunków muzyki, a w tym przyszłych pionierów rapu (chociażby Jalala Urdina) . Dzień założenia zespołu nie był przypadkowy, a jego członkowie w swej twórczości opartej na zastępujących perkusję akcentach tonicznych oraz posługiwaniu się skandową mową skupili się przede wszystkim na popularyzowaniu przesłania Czarnego Nacjonalizmu, ideologii głoszonej przed laty przez działającego pod skrzydłami Narodu Islamu Malcolma X.
„Słuchając tak niezwykłych utworów Last Poets, jak „Wake Up, Niggers” i wyjaśnień, dlaczego Czarni potrzebują rewolucji i powinni przyswoić idee Malcolma X, możemy pojąć polityczny wymiar nurtu czarnej kultury ulicznej, który stał się zaczynem rapu i wycisnął piętno na jego rozwoju.” - pisze Zbigniew Kowalewski w książce „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą Gangową". Według wielu amerykańskich badaczy kultury hip hopowej to właśnie w działaniach muzyków zespołu The Last Poets, którzy jako pierwsi zaczęli w swej twórczości ukazywać miasto jako swoistą dżunglę oraz poszukiwać w niej utraconej godności czarnego człowieka, powinniśmy doszukiwać się korzeni muzyki rapowej. Widzimy więc, iż postać Malcolma X nie tylko sprawiła, iż inteligencja w rapie stała się czymś „fajnym”, ale miała też swój znamienity wkład w samym procesie powstawania oraz krystalizacji tego elementu hip hopowej kultury.
„Rap jako CNN czarnej Ameryki”
Jednakże na rozkwit prawdziwego „afrocentrycznego rapu” trzeba było czekać aż do końca lat 80 ubiegłego wieku. W tamtym czasie niezmiennie bowiem, ze względu też na opresyjną politykę rządów Reagana oraz Busha, Afroamerykanie, mimo iż od ponad 20 lat posiadali wszelkie prawa obywatelskie, padali ofiarami niezwykłej wręcz dyskryminacji oraz segregacji społecznej. Jak możemy wnioskować z publikowanych na przełomie lat 80 i 90 statystyk, ich przeciętna sytuacja materialna, wykształcenie oraz szerzej rozumiany dobrobyt w porównaniu do białych Amerykanów prawdziwie wołały o pomstę do nieba.
"Nim ktokolwiek zaczął mówić znowu o rewolucji i czarnej świadomości, wypuściłem mój album „By All Means Necessary”, a Chuck D swój, „Nation Of Millions”, w których jako pierwsi stwierdziliśmy: oto czym trzeba przypieprzyć, oto jak teraz będziemy stawiać sprawy” – powiedział po latach w wywiadzie dla magazynu „The Source” KRS-One (tłumaczenie: Zbigniew Kowalewski). Na okładce drugiego albumu jednej z największych legend amerykańskiego rapu (gwoli ścisłości płyta została stworzona przez zespół Boogie Down Productions, którego frontmanem był One) widnieje młody człowiek trzymający w ręku pistolet i wyglądający przez okno. Grafika ta stanowiła imitację słynnego zdjęcia, które w latach 60 zrobił sobie Malcolm X w celu wystraszenia potencjalnych zamachowców. Również sam tytuł krążka: „By all means necessary” nawiązuje rzecz jasna do wspomnianych już przeze mnie słów Malcolma, które brzmiały "We’ve got to fight for our freedom by any means necessary”. Co ciekawe jednak w treści płyty odnajdziemy już raczej odwołania do pokojowego przesłania, które to pod koniec swojej działalności zaczął głosić słynny rewolucjonista. Co prawda One w ostatnim z kawałków na płycie, w którym wciela się w rolę Malcolma X i przemawia do słuchaczy niczym rasowy polityk, przekonuje, iż o pokój oraz równość należy walczyć przy pomocy wszelkich koniecznych środków, jednak na pozostałej części krążka nie słyszymy już żadnych nawoływań do rewolucji, do wszczęcia walki zbrojnej a raczej swego rodzaju „pokorne” idee mówiące o braku różnic, szacunku, a także o konieczności zaprzestania stosowania przemocy. Tego typu przekaz wynikał w dużej mierze z zapoczątkowanego przez One’a na rok przed wydaniem krążka „By all means necessary” hip hopowego ruchu „Stop The Violence Movement”, który miał na celu położenie kresu przemocy wśród Afroamerykanów. Również wówczas, na promującym akcję kawałku „Self Destruction” mogliśmy usłyszeć samplowany fragment z jednego z najsłynniejszych przemówień autorstwa Malcolma X.
Jak się jednak okazało, to wcale nie krążek Boogie Down Productions okazał się najważniejszym z pierwszych rapowych wydawnictw o „afrocentrycznym” charakterze. Pod koniec lat 80 niebywałym szokiem dla słuchaczy rapu musiało być pojawienie się na scenie hip hopowej zespołu Public Enemy, którego członkowie nie tylko w swej twórczości nie zamierzali stronić od nawoływań do wszczęcia rewolucji, ale też chociażby podczas grania koncertów wybiegali na scenę przy dźwiękach syreny alarmowej ubrani w mundury wojskowe. Na wspomnianej w wypowiedzi One’a płycie o wymownym tytule „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, od frontmana nowojorskiego zespołu, Chucka D bije ogromna duma z powodu bycia przedstawicielem uciskanej rasy, co spokojnie można podpiąć pod wizję i założenia Czarnego Nacjonalizmu. Artysta przekonuje co prawda w jednym z kawałków, iż ze względu na bycie cywilizowanym człowiekiem daje jeszcze szanse białej supremacji na poprawę, jednak samemu przepowiada również, iż państwo amerykańskie podąża ku nieodzownej wojnie. Płyta Public Enemy naszpikowana jest nawiązaniami do działalności i przemówień Malcolma X, a jednym z ich najbardziej wyrazistych przykładów jest zapożyczenie od Malcolma Little sentencji: „Too black, too strong” użytej w kawałku „Bring The Noise”.
Wspomniane dwa albumy nie tylko na lata ukierunkowały hip hop muzycznie (rzecz jasna w szczególności drugi z nich), ale też ich wyrazista oraz bezpardonowa treść sprawiła, iż w bliskim czasie „afrocentryczny rap” niesamowicie urósł w siłę. Dopiero po ich ukazaniu mógł się on stać „CNN czarnej Ameryki”, dopiero po pierwszych ruchach KRS-One’a i Chucka D inni raperzy sięgnęli wzrokiem do historii i zaczęli czerpać inspirację z życia oraz działalności najwybitniejszych czarnych aktywistów. A za najwybitniejszego z najwybitniejszych został przez nich uznany Malcolm X. To właśnie jego jakże bogate dziedzictwo przewijało się przez dziesiątki albumów rapowych w postaci grafik, słownych nawiązań czy też samplowanych fragmentów z jego słynnych przemówień. Jak przytacza Zbigniew Kowalewski we wspominanej już przeze mnie książce z 1994 roku : „We wkładce płyty Words From the Frontlines (BMG Music, 1992) z fragmentami najdonioślejszych przemówień Malcolma X, Betty Shabazz (żona Malcolma przyp. red.) pisze: „Raduje mnie ponowny przypływ zainteresowania osobą mojego męża, który nastąpił w ciągu minionego dziesięciolecia, zwłaszcza wśród czarnej młodzieży i raperów, okazujących przywiązanie do jego idei w sposób budzący mój podziw”. W tejże wkładce Michael Eric Dyson, profesor afroamerykanistyki, stwierdza: „X jest najchętniej przywoływanym przez rewolucję rapową krasomówcą i jego słowa wytyczają ideowe ramy rozwoju prawdziwej czarnej świadomości”. Cóż, ja rzecz jasna nie zdołam przybliżyć Wam każdego z przykładów rapowych inspiracji osobą Malcolma X, lecz w dalszej części felietonu postaram się wyłonić ich najbardziej znamienite oraz wartościowe przykłady.
W poszukiwaniu Malcolma…
By rozpocząć naszą krótką podróż śladami amerykańskiego rapu, w którym rzeczywiście „black is black”, w którym budzi się czarna świadomość i roi się od nawiązań do dziedzictwa najwybitniejszych czarnoskórych aktywistów musimy przenieść się z Nowego Jorku aż na Zachodnie Wybrzeże, a dokładniej do Los Angeles, gdzie na początku lat 90 pojawił się na hip hopowej scenie jeden z najlepiej uświadomionych politycznie raperów w historii, Paris.
Dokładnie w 1990 roku identyfikujący się z nurtem Czarnego Nacjonalizmu artysta wydał płytę „The Devil Made Me Do It” poświęconą popularyzowaniu dziedzictwa byłych czarnych rewolucjonistów oraz opisaniu dramatycznej sytuacji, w jakiej znajdowała się wówczas mniejszość afroamerykańska w Stanach Zjednoczonych. We wkładce do albumu Paris opublikował krótkie biografie wielkich czarnych przywódców nacjonalistycznych XIX i XX wieku: Nata Turnera, Marcusa Garvey’a, Elijaha Muhammada, Malcolma X oraz Huey P. Newtona i Bobby'ego Seale’a. W samej treści krążka odnajdziemy liczne nawiązania do działalności Czarnych Panter (radykalnej amerykańskiej organizacji politycznej walczącej na przełomie 60 i 70 lat o prawa czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych), a także chociażby krótkie „streszczenie” działań najwybitniejszych czarnych rewolucjonistów, w którym przywoływane są osobistości takie jak Malcolm X czy też Elijah Muhammad. Na swoim debiutanckim krążku Paris nie stronił również od rzucania linijek mających na celu nakłonienie do wszczęcia rewolucji, a chyba najbardziej pamiętnymi z nich są wersy mówiące o „uderzaniu czarną pięścią w białych kapitalistów”. Co ciekawe raper z Los Angeles otrzymał za opisywany album nagrodę od byłych działaczy Czarnych Panter, którzy zasygnalizowali tym samym, iż przesłanie zawarte w twórczości młodego artysty spotyka się z ich sporym uznaniem.
Rzecz jasna „afrocentryczny rap” nie powędrował na przełomie lat 80 i 90 ubiegłego wieku jedynie na Zachodnie Wybrzeże, a rozprzestrzenił się po całej hip hopowej Ameryce. W samym stanie New York właśnie w tym okresie na scenie debiutowali artyści tacy jak X Clan, czy też Sadat X, którzy nie tylko poprzez swoje pseudonimy zawierające w sobie wymowną literę X, ale też sporą częścią twórczości niejako oddali hołd wielkiemu czarnemu rewolucjoniście. Co ciekawe, dla rapu znalazło się również miejsce w soundtracku biograficznego filmu opowiadającego o życiu Malcolma X, który został nakręcony przez Spike’a Lee w 1992 roku. Zespół Arrested Development nagrał wówczas na potrzeby owego przedsięwzięcia utwór pod tytułem „Revolution”, w którym możemy usłyszeć nawoływania do walki zbrojnej w imieniu poległych mistrzów czarnej nacji. Ten sam zespół na początku lat 90 wydał słynny album pod tytułem: „3 Years, 5 Months And 2 Days In The Life Of...”, gdzie znajdziemy bardzo znamienne wersy przetłumaczone przez Zbigniewa Kowalewskiego na j. polski: „Więc trzeba obalić ten rząd / Bracia mający kałasznikowy i uzi / Muszą się nauczyć, jak się nimi właściwie posługiwać / I zachować amunicję na czas rewolucji.” Dziedzictwo Malcolma X przewijało się również w twórczości raperów utożsamianych bardziej z rapem gangsterskim, takich jak chociażby działający na scenie w LA Ice Cube, a także w dorobku artystycznym tworzącego na Wschodnim Wybrzeżu, czerpiącego mnóstwo inspiracji z ideologii Narodu Islamu, Lakima Shabazza. Jednak, jeśli chcemy zostać świadkami najistotniejszych wydarzeń łączących muzykę rapową z osobą słynnego czarnego aktywisty, które miały miejsce w omawianym okresie, musimy na chwilę przenieść się aż do Atlanty. Tam bowiem, w roku 1992 pochodzący z Los Angeles Tupac Shakur wygłosił jedno ze swoich pierwszych publicznych przemówień na drugim bankiecie im. Malcolma X.
Jeden z najsłynniejszych raperów w historii od dziecka był w pewien sposób naznaczony do walki o prawa czarnoskórych mieszkańców Ameryki, gdyż wychowująca go samotnie matka był przed laty wysoko postawionym działaczem Czarnych Panter. Nie może więc nas dziwić, iż choć wiele osób kojarzy osobę Shakura z "gangsterskim rapem" spod szyldu Death Row, to w sporej części swej twórczości nawiązywał on do kwestii społeczno-politycznych i rozprawiał o losie czarnoskórej mniejszości w Ameryce Północnej. Podczas wspomnianego przemówienia w Atlancie Tupac opowiadał zgromadzonym o tym, jak wielką inspirację stanowiła dla niego samego działalność Malcolma X oraz innych wielkich rewolucjonistów, a także rozprawiał o sytuacji, w jakiej jego zdaniem znajdowali się ówcześnie Afroamerykanie, jak i o krokach, które muszą być podjęte, by uległa ona zmianie. Shakur skupił się przede wszystkim na tym, by uświadomić zgromadzonych, iż tu nie chodzi o jednostki, a o całe społeczeństwo, iż problemy, które w przyszłości będą dotykać ich dzieci okażą się problemami, z którymi borykać będą musieli się wszyscy młodzi ludzie o czarnym kolorze skóry. „So that means, it’s not just about you taking care of your child; it’s about you taking care of these children.” – przekonywał Tupac. Siła tkwi we wspólnocie, w pojedynczych działaniach, które zebrane w całość przyniosą pożądane efekty – tak najogólniej moglibyśmy sparafrazować przekaz płynący z ust autora "2Pacalypse Now". „This is proof that we can be together. The young black male is the future of us. And the young black sister is the future of us. It’s gonna be what you put into it.” – mówił wyniośle na koniec słynnego speechu Tupac Shakur.
Malcolm X żyje do dziś
Wydarzeniem, które nastąpiło niedługo po ukazaniu się opisywanych przeze mnie albumów oraz wygłoszeniu przez Tupaca słynnego przemówienia w Atlancie, były niezwykle krwawe zamieszki w Los Angeles, do których doszło w sierpniu 1992 roku. Wówczas po ogłoszeniu uniewinniającego wyroku dla czterech białych policjantów oskarżonych o brutalne pobicie czarnoskórego kierowcy taksówki, Rodneya Kinga, czarna młodzież wspierana głównie przez mniejszość latynoamerykańską wyszła na ulicę L.A. i doprowadziła do najtragiczniejszego „powstania ulicznego” w historii XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Jego uczestnicy wybrali sobie na hymn swych działań kawałek Public Enenemy „Burn Hollywood Burn”, a podczas palenia „lepszych dzielnic” miasta wykrzykiwali ponoć pseudonimy takich raperów jak Chuck D, KRS One czy też Ice Cube. Rzecz jasna ciężko stwierdzić, czy wydarzenia te rzeczywiście były „rewolucją”, którą przed laty przepowiadał Malcolm X i której nieuchronne nadejście zwiastowali jego śladem czarnoskórzy raperzy, jednak nie można mieć wątpliwości, iż w pewnym sensie nosiły one jej znamiona.
Jednakże do” prawdziwej” rewolucji zbrojnej, do wojny o utraconą godności oczywiście nigdy nie doszło, a co więcej już następnych latach (tj. w drugiej połowie lat 90 i na początku XXI wieku) rap o rewolucyjnym przekazie nieco stracił na sile. Nawiązań do życia i działalności Malcolma X nie pojawiało się w nim już aż tak wiele, co oczywiście nie znaczy, iż człowiek ten został zupełnie zapomniany. W następnych latach kultywowaniem jego dziedzictwa zajął się chociażby członek legendarnego Wu–Tang Clanu, Ghostface Killah, który w 2000 roku nagrał numer o wymowny tytule "Malcolm".“Ayo/I’m like Malcolm out the window with the joint/ hooded up, blood in my eye/I let two fly..” – to pochądzące z owego kawałka wersy, które stanowią jedno z najpopularniejszych nawiązań do osoby Malcolma X w historii amerykańskiego rapu. Rzecz jasna Ghostface Killah nie był jedynym z artystów, który w dalszym ciągu sięgał po dziedzictwo czarnego rewolucjonisty, a hołd jego osobie składali w swej twórczości także tacy artyści jak zespoły Gangstarr oraz Immortal Technique czy też duet Dead Prez.
Do dziś postać Malcolma X jest stale obecna w szeroko rozumianej popkulturze, a w tym rzecz jasna w muzyce hip hopowej. Nawiązania do jej osoby możemy znaleźć nawet i w kawałkach takich artystów jak Kendrick Lamar, Drake czy Kanye West, lecz zazwyczaj zawarte są one jedynie w pojedynczych wersetach. Oczywiście ciężko dziś oczekiwać od mainstreamowych raperów, którzy czerpią niemałe korzyści z aktywności na kapitalistacznym rynku, by ci wrócili nagle do korzeni i ponownie otwarcie sprzeciwili się działaniom „białej supremacji”, tak więc nawet ich najuboższe follow upy do dziedzictwa takich ludzi jak Malcolm X nadal powinny być dla nas powodem do niemałej radości. Krzepiącym jest również fakt, iż do dziś odbywa się coroczny bankiet imienia wielkiego czarnego rewolucjonisty (ten sam, na którym przemawiał Tupac), a jego 26 odsłona miała miejsce ledwie przed paroma miesiącami w Atlancie. Także i w polskim rapie możemy teoretycznie doszukać się nawiązań do osoby Malcolma X, a najoczywistszym z tego przykładów byłby pewnie kawałek nagrany przez Szczuba oraz Danny’ego, który zatytułowany został imieniem czarnoskórego aktywisty. Niestety jednak z kultywowaniem dziedzictwa Malcolma numer ten nie ma za wiele wspólnego…
Tak jak pisałem na początku tekstu, wydaję mi się, iż znaczna większość polskich raperów oraz słuchaczy hip hopu nie ma w ogóle pojęcia, kim był i z czego zasłynął najsłynniejszy u boku Martina Luthera Kinga czarny rewolucjonista. A powtarzając się – powinna mieć. Cały „afrocentryczny rap” to absolutny temat rzeka, a co za tym idzie także zawarte w nim dziedzictwo Malcolma X jest bardzo szerokim, niezgłębionym oraz niezwykle interesującym zagadnieniem . Osobiście chciałbym, żeby lektura powyższego felietonu stanowiła dla Was jedynie zalążek do poważnego zainteresowania się życiem i działalnością tego człowieka oraz rapem, który tworzony był w duchu jego idei i poglądów. Na koniec pozwolę więc sobie polecić Wam książkę Zbigniewa Kowalewskiego „Rap. Między Malcolmem X a subkulturą gangową”, na której to oparłem sporą część mojego artykułu (jest ona dostępna darmowo w internecie). Z pewnością nie zaszkodzi Wam również lektura spisanej przez Alexa Haleya autobiografii Malcolma X (1962), a także odpalenie któregoś wieczoru wspominanego przeze mnie filmu Spike'a Lee z 1992 roku, który został zrealizowany na jej podstawie. No dobra a sam rap? Cóż, chyba nie muszę nikogo przekonywać, iż powrót do albumów takich jak „By All Means Necessary” czy „It Takes a Nation of Millions to Hold Us Back”, a także do twórczości chociażby Parisa bądź Arrested Development to pomysł więcej niż wyśmienity.
swietny tekst!