Spike Lee's Joint #4: Bamboozled
Spike Lee to bez wątpienia jeden z tych reżyserów, którzy nie boją się podejmować problemów trudnych, kontrowersyjnych, mogących wywołać burzliwy dialog w społeczeństwie. Jeśli myślicie o ambitnym kinie afro amerykańskim, w głowie natychmiast powinno wam się zapalać światełko z jego nazwiskiem. Działający aktywnie w przemyśle filmowym od 1983 r. artysta pod koniec XX w. miał już na koncie kilkanaście świetnie przyjętych "jointów", a założona przez niego na początku kariery, prężnie rozwijająca się wytwórnia filmowa "40 Acres & A Mule Filmworks" stała się symbolem zaangażowanego kina afro amerykańskiego na najwyższym poziomie.
Na jesieni 2000 r. do kin w USA trafiła kolejna produkcja spod ręki mistrza – napisane i wyreżyserowane przez niego "Bamboozled". Film ten szybko okazał się komercyjną klapą, a mieszane recenzje i masa kontrowersji mu towarzyszących spowodowały, że po latach został niejako zapomniany i niezmiernie rzadko stawia się go w jednym rzędzie z pozostałymi klasykami Lee... Nie oznacza to jednak, że "Bamboozled" nie jest dziełem wartym uwagi – wręcz przeciwnie. Ta podejmująca problematykę rasową gorzka satyra na współczesny przemysł telewizyjny stanowi ważny element Spike’owej układanki, pozwalającej nam zrozumieć lepiej istotę tkwiących w społeczeństwie amerykańskim tarć i napięć.
O filmie
"Bamboozled" to film skomplikowany, wielopłaszczyznowy, pełen aluzji i sięgającej aż XIX w. symboliki. Głównym bohaterem jest tutaj wykształcony na Harvardzie, mówiący przykładnym, słownikowym angielskim afro amerykański pisarz, twórca scenariuszy telewizyjnych Pierre Delacroix (w tej roli wspaniały Damon Wayans). Sfrustrowany ciągłym odrzucaniem nowych pomysłów przez prostolinijnego, ograniczającego jego zapędy twórcze białego szefa Delacroix postanawia dać grubym rybom stacji CNS to, czego oczekują. Koniec prób stworzenia programu na wzór Cosby’ch, przedstawiającego dobrze prezentującą się, afro amerykańską klasę średnią...
FEED THE IDIOT BOX – to hasło przyświeca pisarzowi, kiedy wpada na szalony pomysł ożywienia znanego z czasów niewolnictwa, wyśmiewającego kulturę czarnoskórych Amerykanów, rasistowskiego Minstrel show. Z tą różnicą, że tym razem zamiast białych aktorów z twarzami pomalowanymi na czarno występować będą mało znani, amatorscy aktorzy czarnoskórzy. Rzecz będzie dziać się na plantacji w Alabamie, a czerpiąca garściami ze stereotypów i uprzedzeń rasowych całość ma wzbudzać uzasadnione oburzenie u każdego widza. Tym sposobem Delacroix ma nadzieję uwolnić się od krępującej go posady w siedzibie Contintental Network System. Jak tłumaczy swojej asystentce (Jada Pinkett Smith), "Quitters quit. Besides I’d get sued. I have a contract. The only way I get out of this is if I get fired, and that is what I intend to do".
Nie wszystko jednak idzie po jego myśli, a szef Pierre’a Thomas Dunwitty (Michael Rapaport), posługujący się biegle dialektem "ebonics" jest wręcz zachwycony ("Delacroix, my motherfucking man, you dug deep. You dug deeper than deep. This is the shit!"). W reztultacie wkrótce do rozkładu telewizyjnego trafia program "Mantan. The New Millenium Minstrel Show", a sam pomysłodawca i twórca w dniu jego wejścia na antenę przyznaje, że czuje się jak dr Frankenstein. Stworzył potwora... Jak zareagują widzowie, co powie społeczeństwo?
O muzyce
W przypadku "Bamboozled" możemy mówić praktycznie o dwóch ścieżkach dźwiękowych. Oryginalną muzykę instrumentalną do filmu (niedostępną na cd) skomponował niezmiernie utalentowany amerykański muzyk jazzowy rodem z Nowego Orleanu - Terence Blanchard. Gość ten, będący wieloletnim współpracownikiem Spike’a Lee, odpowiada za tło muzyczne m.in. do takich jego filmów jak "Crooklyn", "Malcolm X", "Clockers", "Jungle Fever", "Summer of Sam" czy "25th Hour". Stąd też w wielu scenach "Bamboozled" słyszmy spokojny, klimatyczny jazz, co wzmacnia jedynie przesłanie całości i pozwala nam skupić się na dialogach.
Drugi, oficjalny soundtrack, który wciąż możecie próbować nabyć na cd, zawiera natomiast 20 utworów, w większości soulowych, z domieszką kilku konkretnych rapowych sztosów. Płytę otwiera brudne, bangerowe "Blak Iz Blak" w wykonaniu występującej w filmie afrocentrycznej, rewolucjonistycznej grupy Mau Maus: Mos Def, Canibus, MC Serch, Charli Baltimore, Mums, Gano Grills & DJ Scratch. Dalej znajdziemy m.in. "Burned Hollywood Burned" od The Roots (grających w filmie jako zespół o wdzięcznej nazwie Alabama Porch Monkeys), Chucka D i Zacka De La Rocha, a także "Just a Song" Goodie Mob czy wreszcie wspaniały remix "The Light" Commona i Eryki Badu, na bicie wielkiego J Dilli.
Nie można jednak zapomnieć o niezawodnym, genialnym Stevie’m Wonderze, którego utwory "Misrepresented People" i "Some Years Ago" idealnie otwierają i kończą film. Na soundtracku znalazło się też miejsce dla innych soulowych artystów jak Angie Stone, Gerald Levert, Prince, zespół Profyle czy India.Arie, dla której był to debiut na legalnym wydawnictwie. W skrócie - ścieżka dźwiękowa z "Bamboozled" to porcja ciepłej, ambitnej, pełnej soulu muzyki, wspaniale podtrzymującej klimat dzieła Spike’a Lee.
Pod spodem film w całości do obejrzenia przez youtube, a także numery "Blak Iz Blak" Mau Maus, "Misrepresented People" i "Some Years Ago" Stevie'go Wondera. "The Light (Remix)" Common oraz "Dream With No Love" Geralda Leverta.
@Skub - Wielkie dzięki! :)
@South Bronx - Przypominam, że przed nami jeszcze cały tydzień ze Spike'iem, jako że przedłużyliśmy do 2 tygodni, także spokojnie, znajdzie się miejsce i dla Do The Right Thing ;) Pozdr.
@tomitomson - Zgadzam się - ciężki, ale jedyny w swoim rodzaju, wart uwagi.
@ja - Okazuje się, że po polsku film nazywał się "Wykiwani" - możesz spróbować poszukać tego online, nie wiem czy da się znaleźć u nas na DVD :/
Jeśli natomiast chodzi o soundtrack (również trudny do znalezienia) to polecam amerykańskiego Amazona gdzie jest tanio, albo nasze swojskie Allegro ;)