Wspomnienie o Królu. B.B. King (1925-2015)
Nadeszły smutne dni, kiedy musimy żegnać Królów. Na początku maja opuścił nas niezmiernie charyzmatyczny Ben E. King - teraz zaś kolejny monarcha udał się na spoczynek. 14 maja, w wieku 89 lat, snem wiecznym zasnął B.B. King - Król Bluesa, jeden z najwybitniejszych gitarzystów i wokalistów bluesowych w dziejach. Ikona, legenda, symbol - te słowa nie mogą w pełni oddać, jak wielki wpływ gra B.B. miała na pokolenia muzyków z całego świata...
Riley B. King urodził się w 1925 roku w malutkiej mieścinie Itta Bena w delcie Mississippi. Nie miał łatwego dzieciństwa - gdy miał 4 lata, jego rodzice rozstali się, kilka lat później, w wieku zaledwie 25 lat, zmarła jego matka. Riley wychowywał się u swej babci, w miejscowości Kilmicheal. W tamtejszym kościele młody King zaczął śpiewać w chórze - a zauważywszy jego talent, ksiądz Archie Fair nauczył Rileya grać na gitarze. Obok muzyki gospel, młodego Kinga zaczął fascynować blues - jego ciotka Mima posiadała spora kolekcję nagrań Lonniego Johnsona czy "ojca teksańskiego bluesa", Blind Lemona Johnsona. Zaś kuzynem matki Rileya był niejaki Booker Washington White - legenda bluesu z Mississipi, znana bardziej jako Bukka White. To właśnie White nauczył młodego Rileya, czym jest the way of the blues...
Ciężko pracując - jako traktorzysta, zrabiał również, grając na ulicy - Riley zarobił w końcu dosć pieniędzy, by w 1948 roku wyjechać z Mississippi. Zwróciwszy na siebie uwagę wpływowego muzyka bluesowego Sonny Boy Williamsona, Riley zaczął grać w radiu KWEM, w West Memphis, w Arkansas. Powoli zyskiwał coraz większą popularność, zapewniając sobie stałe występy - m.in. w radiu WDIA. To wtedy właśnie Riley B. King przybrał pseudonim "B.B" - "Blues Boy" King... W 1949 roku King wypuścił swój pierwszy singiel - "Miss Martha King", zawarł wtedy także kontrakt z wytwórnią RPM Records...
Reszta, jak to mówią, jest historią. Ciąg klasycznych, nieśmiertelnych piosenek - chocby "3 O'Clock Blues", "Every Day I Have the Blues", "Sweet Little Angel", "Ten Long Years"... czy "The Thrill is Gone", nagrany w 1969 roku cover piosenki Roya Hawkinsa i Ricka Darnella - największy hit B.B. Kinga. 42 albumy studyjne. Ogromna ilość występów - od zadymionych knajpek, do koncertów w ekstrawaganckich, ogromnych salach - a nawet do występów przed największymi tego świata (w 1997 roku na przykład, King wystąpił przed papieżem Janem Pawłem II - podarował mu także swoją gitarę). King był niezmordowany - bywały lata, gdy grał setki koncertów rocznie - nawet, gdy na karku miał już przysłowiowy siódmy krzyżyk. Rekordowy był dlań rok 1956, w którym dał razem 342 (!) występy. Przeogromna ilośc nagród, m.in. 15 statuetek Grammy i National Medal of Arts, otrzymany z rąk prezydenta George'a Busha.
Zawsze ta sama miłość do bluesa, zawsze ta chęć popularyzowania tej muzyki. Nie bez powodu King nazwany był "Ambasadorem Bluesa"!
Jednym ze znaków rozpoznawczych B.B. - obok zawsze nienagannego ubioru - była jego słynna gitara - "Lucille". Przez dekady swej kariery King grał na niezliczonej ilości gitar - szczególnie upodobał sobie jednak model Gibson ES-355. Skąd jednak pieszczotliwe miano "Lucille"? W zimie 1949 roku King występował w miejscowości Twist w Arkansas. Podczas występu Kinga dwóch mężczyzn srogo się pokłóciło - wywiązała sie bójka, podczas której walczący ze sobą wywrócili beczkę z paliwem, używaną do ogrzewania sali. Budynek zaczął płonąć, King, przedzierajac się przez płomienie, cudem uratował swoją ukochaną gitarę - dwaj skłóceni zginęli jednak w pożarze. Dowiedziawszy się, że panowie pobili się o kobietę imieniem Lucille, King nadał owe imię swej gitarze (i każdej kolejnej), jako swoistą przestrogę, by nigdy nie robić czegoś tak głupiego jak walczyć o kobietę... bądź wskakiwać w płomienie.
Z bogatej twórczości B.B. czerpali również hip-hopowcy. Przykłady? Proszę bardzo - utwór "Chains and Things" z hitowego, crossoverowego albumu Kinga "Indianola Mississippi Seeds" samplowany był wielokroć - usłyszeć go możemy m.in. w "m.A.A.d city" Kendricka, w "Can't Lose" RZA, w "Ain't That A Bitch (Ask Yourself" UGK, "A Bird in the Hand" Ice Cube'a... Utwór "Hummingbird" stanowi podstawę do jednego z moich ulubionych undergroundowych sztosów - "The Sound of Philadelphia" Reefa the Lost Cauze, a także usłyszeć go można na słabo znanym, acz kozackim krążku Vordula z Cannibal Ox - "Megagraphitti", w utworze "Imani". Klasycznemu "The Thrill is Gone" hołd oddali m.in. Masta Ace, Def Jef - i nasz Ostry, wykorzystując sample utworu w "Abstynencie" z płyty "Jazz dwa trzy".
Zawsze otwartemu do współpracy B.B. nieobca była także "bliższa" kooperacja z raperami. W 1997 roku ukazała się płyta "Deuces Wild", będąca zbiorem duetów B.B. z największymi nazwiskami i zespołami w muzyce popularnej - tu spotykają się Tracy Chapman, Stonesi, Eric Clapton (któy, nawiasem mówiąc, nagrał z B.B. w 2000 roku nagrodzony Grammy album "Riding with the King"), Dionne Warwick, David Gilmour... a także D'Angelo w interpretacji "Ain't Nobody Home" oraz... jedyny i niepowtarzalny, ś.p. Heavy D w coverze "Keep It Comin'.
W 2012 roku zaś ukazał się debiut naszego ulubionego ambasadora Cadillaktiki - Big K.R.I.T.a. Bardzo dobry album wieńczy dedykowany babci K.R.I.T.a, fantastyczny kawałek "Praying Man", z gościnnym udziałem Króla i jego wiernej Lucille. "To było monumentalne wręcz przeżycie dla mnie jako artysty, nagrać coś z legendą takiego kalibru" - wspominał K.R.I.T. - "Był przesympatyczny, wyluzowany, sypał żartami, opowiadał o swych trasach koncertowych"...
Taki też był - zawsze uśmiechnięty, pełen energii, żyjący muzyką - zdawał się nieśmiertelny. Świat bez niego jest zaiste pustym miejscem...
K.R.I.T., zapytany o B.B. krótko po jego śmierci, odpowiedział: "Muzyka, którą tworzył [B.B.], będzie żyła, pomimo tego, że jego już z nami nie ma. Ja zamierzam ją kultywować. Opowiadac ludziom o niej. Jak Bóg da, będę ją samplował i przedstawiał młodym. Tym, którzy jej nie znają. Byłoby wstyd, nie znać tak imponującej dyskografii, nie poznać tej pasji, jego opowieści. Był wzorem".
Spoczywaj w pokoju, Królu. The thrill is gone now....
Znajdź proszę jedno zdanie, gdzie w opisie ograniczalibyśmy swoją działalność do wyłącznie hip-hopu. Nonsens. To jest portal o "czarnej muzyce", w większości hip-hopowej, ale nie tylko i nigdy tak nie twierdziliśmy. Polecam zerknąć na dział "gatunki" z lewej strony.
Hip-hop nie powstał w próżni i ignorowanie dorobku artystycznego muzyków, którzy inspirowali niezliczonych MC's takich jak w tym wypadku chociażby Pimp C czy Big K.R.I.T. i bez których na przestrzeni lat nie powstałoby wiele numerów, których teraz możesz słuchać, byłoby krótkowzroczne i niepoważne.