Axe Murder Boyz "The Garcia Brothers" - recenzja
Przypuszczam, że większość czytelników Popkillera nie słyszała wcześniej o Axe Murder Boyz. A szkoda, bo bracia Garcia są, moim zdaniem, najlepszymi reprezentantami Psychopathic Records. Zwłaszcza po odejściu Twiztid, którzy pod względem twórczości zostawiali całą resztę wytwórni w cieniu. Muszę jednak przyznać, że sam podchodziłem do "The Garcia Brothers" z dystansem, gdyż ostatnimi czasy w labelu zarządzanym przez Violent J'a nie dzieje się najlepiej. Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne, a James i Mike Garcia nagrali naprawdę mocny album.
Raperom związanym z horrorcorem często zarzuca się małe umiejętności, a momentami wręcz karkołomne popisy. Niezależnie od tego jakie jest moje zdanie na ten temat, AMB o to oskarżyć nie można. Czy to w "Bleed" (które notabene jest najlepszym numerem na płycie) czy w "I keep it movin" raperzy pokazują się z bardzo dobrej strony. Potrafią rapować szybko, rzucić wielokrotnymi rymami, najzwyczajniej w świecie świetnie wpasować się w bit. Śmiem twierdzić, że jeśli chodzi o skillsy to śmiało mogliby odnaleźć się w mainstreamie. Zwłaszcza, że całkiem nieźle wychodzi im także śpiewanie. Żaden z nich Krizz Kaliko, ale brzmi to melodyjnie i przyjemnie.
Oczywistym jest jednak fakt, że bracia Garcia w mainstreamie by się nie odnaleźli. To nie ich bajka. I może dobrze, bo w swoim fachu radzą sobie najlepiej. Przykładem niech będzie "M.O.E.". Dawno nie słyszałem tak wpadającego w ucho utworu z wplecionym w refren murda over everythin'. Na pochwałę zasługuje także "Might go mad" z zaskakująco dobrym featuringiem Insane Clown Posse. Lecz nie samym chorym rapem AMB żyje, więc usłyszeć możemy też hymn jaraczy "Smoke kush", czy "No trust" z motto przewodnim o treści I don't trust no hoes.
Jeśli chodzi o produkcję również jest dobrze. Co prawda żaden bit nie jest arcydziełem, ale mamy do czynienia z bardzo solidnymi bitami. Trochę gitar, trochę piszczał a zdarza się nawet odrobina elektroniki. O ile ten ostatni element wydawał mi się z lekka nie na miejscu, to po paru przesłuchaniach bity z "I keep it movin" i "Shine" stały się moimi faworytami.
Co tu dużo mówić, "The Garcia Brothers" to naprawdę dobra płyta. Jedyne do czego mogę się przyczepić to "Nobody get hurt", ale to z powodu mojej awersji do reggae. Poza tym nie zdarza mi się skipować żadnego z tracków. Mam świadomość, że nie jest to album dla każdego, lecz jeśli chcesz sprawdzić coś ciekawego i innego od zalewu płyt z głównego nurtu to produkcja Jamesa i Mike'a Garcia jest dla ciebie. Ode mnie cztery plus ze świadomością lekkiego zawyżenia oceny.