Pezet w Stodole - relacja
Gdyby ktoś zapytał o patent na dobrze spędzony wieczór albo koncertowy pewniak, czyli taki występ, który na pewno nie rozczaruje, bez zastanowienia poradziłybyśmy mu warszawskie koncerty Pezeta. Niesamowita energia- tak dwoma słowami można opisać to, co działo się na scenie i wśród publiczności 11 października w Stodole, na koncercie promującym ostatni album ursynowskiego rapera pt. „Radio Pezet”. Po poprzednim, marcowym evencie, podczas którego artysta odbierał Złotą Płytę, do piątkowego wydarzenia podeszłyśmy z dużym dystansem i szczerze mówiąc, nie liczyłyśmy na moc niespodzianek. Perfekcyjnie przygotowany marcowy koncert, na który bilety zostały wyprzedane już kilka dni przed wydarzeniem, trudno byłoby przebić, jednak stanowczo nie można powiedzieć, że czujemy się rozczarowane.
W klubie pojawiłyśmy się dosyć wcześnie, aby jak większość zdążyć jeszcze wypić piwo i zająć korzystny punkt obserwacji (w końcu stanie za typem koszykarza, gdy ma się niespełna 170 cm, może popsuć niejeden koncert). Imprezę punktualnie otworzył Wuzet - nowy reprezentant wytwórni Koka Beats, który w listopadzie wyda jej nakładem swój debiutancki album ,,Własne Zdanie”. Po środowej premierze pierwszego singla pt. ,,Iluzja”, która spotkała się z dobrym przyjęciem, zgromadzona publiczność oczekiwała na występ z ciekawością. Wuzet, zapowiadany przez Koka Beats jako ,,powiew świeżości na scenie” sprostał oczekiwaniom. Co prawda stwierdził, że ,,Stresik jest”, co było widoczne, ale nie ujmowało to niczego występowi. Mogliśmy usłyszeć m.in. wcześniej wspomniany singiel i utwory z mixtape’u ,,Dzieci basu”. Dla ludzi czujących dubstep i grime tak jak sam raper, było to z pewnością dobre, ale trochę zbyt krótkie widowisko. Osoby, dla których taka muzyka jest nie do przyjęcia i tak pozostaną nieprzekonane.
Następnie na scenie pojawił się Flint, który promował swój nowy album. Oprócz kawałków ze „Starego, Dobrego Flinta” mogliśmy usłyszeć także starsze numery byłego freestyle’owca. Raper po raz kolejny udowodnił, że drzemie w nim zwierzę sceniczne prezentując naprawdę dobre show. Na szczególne wyróżnienie zasługuje oczywiście numer „Muszę dostać skrzydeł” wykonywany we współpracy z Dotcom. Publika – nawet jeśli wcześniej nie zapoznała się z singlem Flinta – szybko zapamiętała chwytliwy refren i towarzyszyła wokalistce w śpiewaniu. Największe emocje wywołało pojawienie się na scenie Pezeta i wspólne wykonanie przez raperów kawałka „Desiderata".
Nikt nie ukrywał jednak dla kogo tak naprawdę tu przyszedł. Przed występem Pezeta zgromadził się największy tłum- głównie licealistów i studentów obu płci (wbrew uszczypliwym komentarzom), chociaż opiniom o pierwszych rzędach złożonych z nastoletnich fanek zaprzeczyć nie można. Pezet, jak przystało na rapera tej rangi, zaprezentował się w pełni profesjonalnie. Na scenie jak zawsze towarzyszyli mu Małolat, Mormon, Auer i Radio Error. Ciekawe, niektóre wręcz rockowe aranżacje znanych wszystkim starszych i nowych utworów, chyba nikomu nie pozwoliłyby ustać w miejscu. Tradycyjne dla Pezeta zawołanie ,,Warszawa, wszystkie ręce w górę, stawy skokowe z nami” szybko porwało do zabawy publikę. Raper zaprezentował swoje najpopularniejsze utwory i w tym można dopatrywać się małego minusa. Repertuar praktycznie nie różnił się od marcowego, a wszystkie komentarze między numerami wydawały nam się dziwnie znajome. Mimo, że kawałki takie jak ,,Lubię”, ,,Seniorita” czy ,,Dopamina” porywają publikę, to fajnie byłoby usłyszeć coś innego. Koncert uatrakcyjniały żarty raperów i ich rozmowy z publiką (nie mogło zabraknąć nawiązania Małolata do ostatniego hitu Internetu: Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!, czy zapewnień Pezeta, że ,,Dziś w klubie będzie bang!”). Nawet ,,szalony basista Janek” nie mógł odmówić sobie stage divingu podczas numeru ,,Rock’n’Roll”. Pezet po raz kolejny udowodnił, że jego miejsce jest na scenie. Widowisko zakończył bezkonkurencyjnym koncertowym hitem ,,Gdyby miało nie być jutra” oraz najnowszym ,,Ostatnim trackiem”.
Imprezę poprowadził członek Alkopoligamii- Theodor, który próbował uatrakcyjnić przerwy między koncertami freestylem. Warto wspomnieć, że podczas wydarzenia zostali nagrodzeni zwycięzcy gry miejskiej ,,Pezet Street Challenge”. Jej uczestnicy podczas piątkowego popołudnia przemierzali ulice Warszawy wykonując zadania przygotowane przez Pezeta i ekipę Koka Beats. Oprócz nagród rzeczowych zwycięska ekipa wygrała bilety na koncert wraz z wejściem na backstage. Podsumowując- koncert Pezeta to z pewnością wydarzenie, które warto było zobaczyć. Wbrew opinii hejterów, warszawski raper jest nadal w dobrej formie, a jego ekipa rośnie w siłę. Pozostaje nam tylko czekać na kolejny album artysty i następne takie wydarzenia w Warszawie.
Relacja: Agnieszka Lewandowska i Karolina Moczulak