Deobson "Oddycham" - recenzja nr 1
Pamiętam jak udało mi się dorwać namiar na współautora jednej z moich ulubionych i bardziej przegapionych polskich płyt, "DeobeDena.com" i namówić go na wywiad 3 lata temu. Wtedy Deobe mówił, że nie wyobraża sobie pełnoprawnego powrotu do rapu "bo o czym miałby nawijać". Życie napisało jednak własny scenariusz i w ciągu miesiąca wyrzucił z siebie przed mikrofonem wszystko, co gryzło go w roku 2012. A że było tego sporo, to światło dzienne ujrzał album stanowiący swoiste katharsis.
Album, po którym słychać brak jakichkolwiek kalkulacji. Podczas gdy coraz częściej mam wrażenie, że tracklisty albumów układane są ze wsparciem speców od PR'u, podpowiadających o czym, jak, z kim i na czyim bicie nawinąć, by "hajs się zgadzał" tak tutaj słychać kolejne wystrzały emocji, bez żadnych kalkulacji czy kombinowania. Dlatego też mamy do czynienia z płytą pod każdym względem inną od "DeobeDena.com". Zmiana ksywki nie była przypadkowa - debiut to mainstreamowy przelot przez hulaszczy, beztroski tryb życia chwilą, klubowe bangery, wzmocniony życiówkami i chwilami zadumy. "Oddycham" to pakiet mocnych, niekontrolowanych, ekshibicjonistycznych emocji, wyrzuconych z siebie "falą", nasuwający z uwagi na to skojarzenia z takimi płytami jak "Historia po pewnej historii"."Jestem przykładem, że ten czas ludzi zmienia" nawija Deobson, dodając "Nie chcę braw, odszczekaj tylko 2004" i wciągając nas bez ogródek do swojego świata, diametralnie różnego od tego, którego poznaliśmy dekadę temu. Symboliczny jest też gościnny udział Te-Trisa, który wycofał się z udziału na "DeobeDena.com", po tym, gdy okazało się, że płyta wyjdzie nakładem UMC - tutaj razem z gospodarzem i Roverem stworzył track, który aż kipi od emocji.
To album, który doceni dojrzały słuchacz, nie szukający wskazówek jak żyć, ale raczej obrazów i relacji z nie zawsze kolorowej codzienności. Obrazów bezkompromisowych, dalekich od koniunkturalizmu, a bliskich rzeczywistości. Podanych do tego na idealnie pasujących, klasycznych i nastrojowych bitach, nie szukających chwytliwości, gdzie bangery mocno walą po głowie a rozminkowe tracki błyskawicznie do niej trafiają. Ale nie dziwne, gdy za większość odpowiada Bobercozabit, wspierany przez Karasia, Pawbeatsa, Denzela i PTK. Zarzuty? Momentami monotematyczność, bowiem podobne tematy przeplatają i przewijają się przez poszczególne numery, ale patrząc na proces powstawania krążka ciężko też, by było inaczej. Odskocznią od cięższego klimatu są przypominające trochę nawinięte z dekadę późniejszej perspektywy "Sekunda Po Sekundzie" "Złap Oddech" z Tekiem i Mazem oraz lekkie i melancholijne "Kilka Miejsc".
"Oddycham" to wprawdzie nie kandydat do płyty roku, ale i nie takie było jego założenie. To za to świetny materiał dla tych, którzy w rapie cenią przede wszystkim charakter, życiowość, emocje, a nie kalkulacje czy chłodny profesjonalizm i dla tych, którzy wymagają od niego dojrzałości i pakietu doświadczeń niesionego na barkach. 30 lat na karku słychać i czuć, czuć też krew, pot i łzy zostawione za sobą i w studyjnej kabinie oraz brak potrzeby i chęci jakiegokolwiek dostosowywania się do potencjalnego słuchacza. To rap dla tych, dla których "hardcore to nie śmierć chomika czy rozstanie z dupą" i dla tych, którzy mają dość płyt robionych taśmowo pod z góry założony deadline. Właśnie tak powinno się wracać do gry, nawet jeśli miałoby to być jednorazowe muzyczne katharsis zakończone ponownym odłożeniem mikrofonu do pudełka. Miła odmiana w pogoni za chwytliwością, trendami, wyświetleniami, rapem o rapie i nowymi airmaxami. Mocne cztery.
Może nieprecyzyjnie się wyraziłem - chodzi o to, że często ma się z góry wizję albumu, chcę się coś nim osiągnąć, zastanawia się nad chwytliwymi singlami, nad tym, żeby album wyróżnił się na tle konkurencji i odbił dużym echem a ambitni stawiają sobie poprzeczkę np. tak że chcą zrobić coś, co ludzie uznają za płytę roku. Deobson wylał z siebie emocje a dopiero po fakcie zauważył, że wyszedł z tego materiał, którego długość tworzy z niego LP a nie że pracował nad płytą i zapowiadał, że ma już gotowe ileś numerów i jak całość będzie wyglądać - to miałem na myśli :)