O.C. & Apollo Brown "Trophies" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-05-12 17:00 przez: Daniel Wardziński (komentarze: 23)
W jednym z wywiadów O.C. powiedział o Apollo Brownie "On jest z nowej generacji... ale jednocześnie jest z mojej generacji, tylko pcha to do przodu. W ten sposób on utrzymuje mnie przy życiu, a ja mogę mu dać swoje jewelz. Dzięki temu spotykamy się gdzieś pośrodku pomiędzy nowym i starym". W tej samej rozmowie zapytany o to czego spodziewać się po "Trophies" powiedział, że na tym albumie łamie stereotyp artystów z lat 90., którzy nie robią już dobrych albumów. O.C. ogólnie raczej nie robi dobrych albumów. Częściej robi klasyki z prawdziwego zdarzenia.

Trochę bałem się, że zapeszę, kiedy po premierze genialnego w mojej opinii "Prove Me Wrong" napisałem, że szykuje się czwarty klasyczny krążek w dorobku nowojorczyka. Czy "Trophies" dorasta do poziomu trzech poprzednich, za które ja (i nie tylko ja) uważam "Word...Life", "Jewelz" i "Starchild"?

Strasznie cieszę się, że mogę to napisać - tak. To jest poziom tych trzech albumów o których wspomniałem i powiem szczerze, że słuchając "Trophies" mam na plecach ciarki przy prawie każdym numerze. Mam jeszcze większe, kiedy przypomnę sobie, że O.C. powiedział, że całość materiału została napisana i nagrana w dwa dni. Uwierzcie, że nie znaczy to w żadnym wypadku, że coś tutaj jest na szybko i bez pomysłu. O.C. to MC najwyższej światowej klasy, który potrafi w dwa dni zrobić coś takiego. Słychać niesamowitą chemię między twórcami, energię, która się z niej rodzi. Raper z Queens powiedział, że nie czuł czegoś takiego od czasów, kiedy Buckwild produkował mu "Word... Life" i to się czuje. W każdym kolejnym numerze, bo tutaj nie ma zapełniaczy. Apollo Brown prawdopodobnie zakatował płyty Omara na śmierć, bo wiedział po prostu idealnie na jakich bitach ten brzmi najlepiej, co powinien zrobić i jak to zadziała. Zadziałało. I to jak.

Apollo Brown starał się zachować nowojorski klimat albumu (większość bitów powstała w trakcie jego wizyty w NYC), ale nie był w stanie pozbyć się swoich detroitowych naleciałości. Szczególnie słychać to w próbkach perkusyjnych. Jeśli myślicie, że to zarzut wyprowadzę was z błędu - to kształtuje specyfikę muzyki z "Trophies" i czyni ją wyjątkową. Sporo tutaj smyczkowych motywów, które w połączeniu z wyjątkowym wokalem członka D.I.T.C. tworzą numery, którym nie da się stawiać zarzutów. Brown nie wpadł w monotonię. Choć klimat jest bardzo spójny to nie ma co narzekać na brak różnorodności. Soulujące i podlane wokalnym samplem "Pursuit" czy "Just Walk" pojawiają się obok hpinotyzującego klawiszowym motywem "Signs" czy epickich (to słowo nie jest na wyrost), piekielnie donośnych i potężnych "The First 48" i "People's Champ". Kiedy dorzucimy do tego bardziej stonowane i pełne żywych emocji perły w postaci "Prove Me Wrong" i "The Formula" otrzymujemy całość, którą chce się grać raz za razem, rozkminiać, chłonąć i uczyć jej na pamięć. Ta płyta daje poczucie obcowania z wielkością i daje godziny czystohip-hopowej przyjemności ze słuchania.

O.C.? Dame Dash warstwę tekstową albumu określił jako "real nigga perspective". To nie tylko autentyczność, prawdziwość i szczerość, ale i szorstka uliczna mądrość, doświadczenie i treść płynąca z potrzeby dzielenia się nią. Nie chodzi tu o odkrywanie Ameryki, bo tego nie znajdziecie. Chodzi o ustosunkowanie się do ważnych dla rapera kwestii w sposób jasny, przejrzysty i trafny. Z tym kojarzę O.C. i tego oczekiwałem od tego albumu. No i dostałem to. Rapowa forma? Po ponad osiemnastu latach w grze Omar nie stracił praktycznie nic, a zyskał sporo doświadczeń i umiejętności. Nie znaczy to, że składa ośmiokrotne rymy i pląta flow jak fala newcomerów. Nie. "Trophies" rapowane jest prosto, dobitnie, pewnie i przez to efektownie. Pod względem wykorzystania możliwości własnego głosu, emisji i samego brzmienia wokalu O.C. powinien być wzorem dla początkujących...ba... dla wszystkich raperów. Kiedyś ktoś określił jego styl jako "Pharoahe Monch meets Kool G Rap". Trafne, ale nie do końca. Credle jest wyjątkowym koleżką i to raczej do niego powinno się porównywać.

"From a league of extraordinary men/ So what's expected is nothing below perfection". Pasuje jak ulał. Jak większość wersów na tej płycie, które pewnie będziemy odkrywać na nowo przez lata. "Trophies" to płyta, która naprawdę nie ma wad. Albo ja jako zagorzały fan raper po prostu ich nie widzę. Można puścić ten krążek dziesięć razy z rzędu i nawet nie pomyśleć o zmianie cedeka. Kiedy już puści się inny, w trakcie słuchania często już myśli się o jeszcze jednym odsłuchu "Trophies". Album godny wielkości artystów, którzy go stworzyli. O.C. opowiadający w jakim szoku byli Showbiz i DJ Premier po odsłuchaniu jego wspólnego albumu z młodszym koleżką z Michigan mogą was dziwić, ale tylko dopóki tego nie włączycie. Dla mnie jest to definitywnie czwarty klasyk stuprocentowo wart maksymalnej oceny. Sześć na sześć i gwarantowane setki godzin słuchania pełnego ciar na plecach, zajawy, skakania po pokoju, bujania głową i zastanawiania się nad pointami. Słucham tego od premiery i nie przestaję jarać się jak dziecko. Musicie to sprawdzić.

 

brawo
elegancka recenzja. podzielam opinię. oc w najwyższej formie, a mówił, że już nic nie wyda solowo. ps. gimbusy - teraz wracajcie spokojnie do słuchania nowego soboty
x
nie mozna powiedziec ze dobra plyta, trzeba od razu pocisk robic (tylko na kim skoro nikt sie nie wypowiedzial?!) I kto tu jest gimbusem...
Pazdzioch
No płyta miazga, na pewno zakupie na winylu :D
Anonim
"W ten sposób on utrzymuje mnie przy życiu, a ja mogę mu dać swoje jewelz." Troszkę zalatuje homo...;d jedyny minus płyty, o ile można tak powiedzieć, to część bitów która była już znana z "Clouds" Apollo
Alamodome
[sic] !! @ Kajman: "tylko" trzy bity z "Clouds" ("11th Hour" w "Anotha One", "Push" w "Signs" i "Shadows of Grief" w "Caught Up") bo zabrzmiało jakby co najmniej połowa z nich była z płyty Browna, ponadto wszystkie trzy bardzo dobre więc nie ma co narzekać, że odgrzewane kotlety bo na "Trophies" z tekstami Omara stworzyły całkiem nową jakość (patrz też: bity z "Donuts" Dilli na albumach innych wykonawców). Ja też od momentu premiery "siekam" ten krążek codziennie po kilka razy - kompletny album do słuchania w całości, nie zbiór pojedynczych singli uzupełnionych totalnymi wypełniaczami i masą topowych gości. Za takie albumy kocham rap !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
gawi
Całkiem przyjemny truskulowy album. Momentami trochę monotonny przez te bity a'la 9th Wonder a.k.a. najnudniejszy bitmejker świata, ale generalnie przyjemnie się słucha. Będzie recenzja B.o.B. - Strange Clouds albo Killer Mike'a - R.A.P. Music ?
Rafał Poros
Zgadzam się w stu procentach z Tobą, Daniel. Album ten wyszedł zarówno jednemu jak i drugiemu na dobre. Apollo przy legendzie wybił się na wyżyny swoich umiejętności, a sam O.C. udowodnił, że "dinozaurem" nie jest. Z całą pewnością podtrzymuję to, co napisałem kilka dni temu- w mojej opinii jest to klasyk.
Kajman
@Alamadome w zadnym wypadku nie narzekam, tylko stwierdzam fakt, ze kilka bitow znane byly juz wczesniej. po prostu jaram sie produkcjami Apollo i czailem sie na cos nowego wiec troche sie zawiodlem, nie zmienia to faktu ze plyta w zasadzie juz genialna;)
Alamodome
@ Kajman: rozumiem, ja może aż tak mocno nie jaram się bitami Apollo, ale to co zrobił na "Trophies" momentami jest obłędne. Podoba mi się też "Gas Mask" The Left i "Daily Bread" z Haassanem Mackey. Jutro sprawdzę sobie "The Reset" i "Brown Study" z Boog Brown bo tych albumów jeszcze nie słuchałem. Ogólnie to zgodzę się po części z gawim, że momentami Apollo produkuje według pewnego, przewidywalnego klucza jak wspomniany 9th Wonder ale Brown jest znacznie mniej monotonny od byłego producenta Little Brother.
Alamodome
jedyna rzecz jaką usunąłbym z tego albumu to... ten nieznośny dźwięk "pikania" (jeśli tak to można nazwać:P) w "People's Champ" pojawiający się na moment przed i w trakcie sampli z M.O.P. w refrenie (przypomina mi się "Slim's Return" Madliba - tam też jest taki jeden bardzo charakterystyczny, donośny dźwięk, który po X przesłuchaniu powoduje, że zwracasz uwagę tylko na niego;P). Ponadto "Intro" mogłoby być ciekawsze... Tylko tyle ?? No właśnie...:D 6/6
kinski
Alamodome- na tym "pikaniu" ciary mi po plecach przechodzą. Płyta roku 6/6
Makavali
To jest mistrzostwo.
ohah
Miszcz płyta. loffciam koffciam
Pelipe
ja pierdole, nie kumam fenomenu Apollo Browna, mnie osobiście kurewsko kują w uszy tak chamsko cięte, samplowane bity. Owszem, typowi wyjdzie całkiem mocne gówno jak np. bit w "People Champ's", ale żeby go do rangi Boga wynosić to jest gruba przesada. Mogę spokojnie wymienić 15 innych producentów lepszych od niego.
@Pelipe
Potrafisz tak jak on pociąć sampel, nałożyć odpowiednie efekty i wyklepać tak przepotężne perkusje?
Anonim
Wymień tych 15stu. Chętnie jebnę śmiechem.
Daniel Wardziński
Ja jestem w stanie wymienić nawet więcej, ale jakie to ma znaczenie, skoro tutaj tak trafił z formą i tak wpasował się w klimat O.C., że żadnego lepszego bym na tą płytę nie wpuścił. Wyobrażasz sobie O.C. na bitach Storcha czy jak? Ta płyta nie jest odkrywcza, ale jest idealna w swojej konwencji. Nie chcę nic więcej.
Anonim
Nie chce nic więcej ,bo nie potrzeba mi więcej ! Klasyk album !
PEIHACESARZ
ZARAZ IDE SŁUCHAĆ APOLLO DOBRE BITY
ziomale
Dostane ten krążek gdzie w tym naszym kraju ???
Rafał Poros
@ziomale, na fan.pl albo takt24.pl można zakupić ten krążek, ale osobiście radzę samemu zamówić prosto z USA z prostego powodu- cena ; )
Anonim
i chuj nie wymienił żadnego producenta, specjalista od pierdolenia trzy po trzy. Płyta śmiga na repeacie. Jak nie słyszysz apollo brown'a to może zacznij kozidrak słuchać.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>