Od momentu, kiedy zacząłem się interesować polskim podziemiem, słyszałem, że jednym z jego filarów jest Jimson. Nawet najwięksi psychofani VNM'a nigdy nie będą w stanie przekreślić tego co zbudowały Top Smokin', "Między Słowami", "Oddychaj" czy "Gorączka W Parku Igieł". Jego głos miał taką siłę przebicie, że polscy słuchacze byli skłonni nawet do tego, czego nie byli w stanie robić zbyt często - słuchania z uwagą. Setki odwołań, nawiązań, metafor, nazw własnych, których innym raperom byście nie wybaczyli i nie znaleźlibyście w sobie siły, żeby to rozwikłać. U niego była to wielka przyjemność.
Nie skumałem do końca o co chodziło z tym projektem z Ejnstejnem. Nie hulało to jakoś, czegoś brakowało, może Jim przedawkował eksperyment, ale to już nie ma znaczenia... Wrócił. Ci, którzy myśleli, że już go nie ma, muszą pogodzić się z faktem, że Kritski ma się dobrze, a oni patrząc na niego muszą patrzeć w górę. Nie tylko ze względu na koszykarski wzrost.
Pierwszą myślą po przesłuchaniu tych czterech numerów było "tego właśnie brakowało". Czego dokładnie? Niełatwo to wyjaśnić. Jimson jest jednocześnie bezlitośnie brutalny i ogromnie wrażliwy. Jego wyobraźnia przekracza normę w polskim rapie kilkukrotnie, a w trakcie słuchania nieraz wpada do głowy myśl "co ten koleś ma w głowie". Jest jednym z niewielu raperów, który rozumie, że metafizyka jest ciekawa tylko wtedy, kiedy nie próbuje się jej wyjaśniać. To nie jest niezrozumiały bełkot bez sensu, choć wątpię, żeby nawet po stu przesłuchaniach ktoś do końca zrozumiał o co chodzi. Można tak pisać długo, ale zawsze wróci się do jednego wniosku - Jimson jest wyjątkowy, a jego styl absolutnie niemożliwy do podrobienia.
Wątpliwości chwilami może budzić flow. Jims oczywiście płynie, nie wziął się przecież znikąd i nie zaczął rapować wczoraj, ale chwilami da się wychwycić, że miał przerwę. Nie wypada z bitu, ale trochę brakuje mu pewności. Na szczęście nijak nie przeszkadza to w słuchaniu. Istotną kwestią są tutaj bity. Sposób w jaki rozpierdolił bit do "No Fear" przypomina z jakiego rapu ten styl się wywodzi. Bity, które ma "na własność" czyli dwa podkład Me?How?'a to idealne produkcje dla jego rapu. To idealne produkcje w ogóle. Tętniący bas w "Arabskich Nocach", mrok wytworzony przez megabogaty aranż, nagromadzenie klimatycznych instrumentów... Poezja. Chciałbym, żeby polski rap brzmiał tak częściej. "Muhammad Ali" na zupełnie innym podziale rytmicznym ma wielką moc, bez banalnych rozwiązań. Niesamowity, nieszablonowy bas, perkusje, których będzie mu zazdrościć 90% polskich producentów. Me?How? i Jimson uzupełniają się idealnie, mam wrażenie, że nakręcają się nawzajem, a efekty są naprawdę duże.
"Ucieczka Z Wesołego Miasteczka" to tylko cztery numery, ale takie, że można słuchać tego dziesięć razy z rzędu i się nie znudzić. Tym bardziej, że dostaliśmy tutaj to czego na polskiej scenie po prostu nie ma. Nikt nie robi takich kawałków i nikt nie jest w stanie zbudować takiego klimatu. W swojej kategorii są tak wysoko, że ciężko mówić o jakiejkolwiek konkurencji. Nie będę tego oceniał, poczekam na album, ale przyznam, że bardzo dawno nie miałem już takiego głodu na jakąś muzykę. Musicie to sprawdzić.