Od czasu, gdy ostatnio Białas wypuścił materiał na autorskich bitach upłynęło już dobre parę lat. W międzyczasie zdołał pozyskać fanów w całym kraju za sprawą charyzmatycznych nawijek na wolnostylowych bitwach oraz licznych mixtape'ów, które krok po kroku gromadziły coraz więcej odbiorców.
Jako jeden z etapów poprzedzających wspólny krążek z Solarem obaj postanowili wypuścić w ostatnich dniach minionego roku dwie solówki, tym razem sięgając po bity od MMXa i Kazzama. Jak BŁS spisał się w duecie z tym drugim?
Ostatnie produkcje nie przeskakiwały poziomu chyba najlepszych w dorobku "H8M3" i "Love Me", można było więc obawiać się o stagnację. Jednak na szczęście już pierwszy numer wyprowadza nas z błędu. Otwierające album "Demoralizuję" to prawdziwa petarda - brudny bit Kazzama, hardkorowe i pełne charyzmy wejście "jeszcze
bardziej złego" B, balansowanie na granicy ulicznego przekazu i
trueschoolowych dwuznaczności, mocarny refren i punch o rękach, nogach,
bani i jajach. Jeśli "myśleliście, że odpuści" to nic z tego.
Już ten numer dobrze pokazuje jeden z największych atutów Białasa - zgrabne lewitowanie między ulicznymi zasadami i trueschoolowymi inspiracjami. W ten sposób obok siebie mamy "Demoralizuję" czy pozytywne, lekkie i wspominkowe "Jednym Piwem". Różnorodność połączona jest z umiejętnością ciekawego uchwycenia tematu ("Weź Nagraj") i dopracowanym, wyrobionym i swoim stylem. Gospodarz niezauważenie wciąga nas w swój świat, nawijając o znajomych czy miejscówkach w taki sposób, że potrafi zaciekawić także ludzi, którzy nie mają z nim nic wspólnego a po odsłuchu zauważamy, że już po paru numerach wiemy sporo o ich autorze. Dostajemy też sporo wspominek, uwagi dotyczące sceny, życiówki czy braggi. Jest to więc w skrócie to, co Białas pokazywał już na poprzednich materiałach, tylko z delikatnym progresem i większą różnorodnością. Słyszałem opinie o tym, że flow czy głos mogą denerwować, ale mi kolejny raz słucha się tego bardzo dobrze.
Ważnym elementem tej płyty jest także produkujący całość Kazzam, który pokazuje, że naprawdę trzeba mieć go na oku. Jeśli potrafi idealnie spisać się w tak różnych klimatach jak brudna, mocna i ciężka ulica ("Demoralizuję") oraz soczysta, letnia Kalifornia ("Błyszczymy Na Ulicach") czy lekki, soulowo-jazzujący "Dzień Chwały" to znaczy, że jest naprawdę niezłym kotem. Mocne brzmienie, różnorodność, dopracowany warsztat. Obaj dobrze się uzupełniają i sprawiają, że "Zakazane Owoce" to jedna z ciekawszych (i przyjemniejszych w odsłuchu) podziemnych produkcji minionego roku. Zobaczymy, jak w porównaniu do tej EPki wypadnie wspólny projekt Solara z Białasem, który wg zapowiedzi zbliża się dużymi krokami. Póki co czwóreczka.