Pomysł Białasa i Solara na wspólne wydanie swoich dwóch solówek należy odebrać jako dziwny. Zaskakująco duża ilość fanów podkreślających większe przywiązanie do nich pojedynczo niż do duetu powinna wręcz sugerować odwrotną tendencję tym bardziej, że obydwaj solowo prezentują poziom zyskujący im zainteresowanie.
Panowie pokazali, że stoją za swoim ziomem murem, ale robiąc to "razem" zrobili oddzielnie. To wzbudzało zainteresowanie.Solar przed premierą tego albumu co jakiś czas wrzucał w sieć rokujące coraz lepiej luźne numery (chociażby naprawdę niegłupi numer na zrobionym przez Matheo bicie z "Sobotażu"),
co mogło zapowiadać ciekawą pozycję. Czy tak faktycznie jest?Próbowałem podchodzić do tego albumu z pięć razy i nigdy nie byłem w stanie wkręcić się choćby dwudziestu procentach nawet (a może wręcz szczególnie), kiedy słuchałem w pełnym skupieniu.
Znajdziecie tutaj sporo momentów potwierdzających wysokie umiejętności rapera (choć znajdziemy i zastanawiające w[y]padki), kilka naprawdę niezłych bitów i pojedyncze przyzwoite numery, ale całościowo to paradoksalna mieszanka nudy i nadmiernej spinki. Najlepiej brzmi to, kiedy Solar zajmuje się tym z czym kojarzony jest najbardziej - punchline'ami. Dzięki temu "Sama Prawda" parę razy zaskakuje na duży plus. Kiedy w fajny sposób wyśmiewa hardkorowe dyskoteki jednocześnie korzystając z ich rozwiązań w "Manieczkach" jest zarazem zabawny i przekonujący. Zastanawiam się czemu nie rapuje na własnych bitów, kiedy pływa po bicie do "Nad Przepaścią". Więcej o tej płycie ciężko powiedzieć, bo zwyczajnie nie zostawia po sobie wiele przemyśleń. Ugrzeczniony przekaz, wyświechtane tematy, kilka zupełnie kuriozalnych tekstów... Brakuje świeżości rozwiązań, nowych pomysłów, wykorzystania swoich największych atutów w mądry sposób.
Można by też coś zrobić z flow, bo w 45% brzmi to jak Mezo i to chwilami bardziej z "Eudaimonii" niż "Mezokracji".MMX to producent świadomy, dbający o brzmienie i dość wszechstronny. Potrafi zrobić zarówno melodramatyczne "Zero", "Samą Prawdę" z nowocześnie brzmiącym clapem, bujające "Zza Ściany", klubowe "Manieczki" i "wonderową" "Astmę" (wejście Solara "świat zaraża astmą, czasem czuję, że się duszę/ ale nie mam zamiaru wypłakiwać się w podusię" uczcijmy chwilą ciszy).
Zdarza mu się zaskoczyć ciekawym rozwiązaniem, ciepłym brzmieniem... Zaskoczyć? Nie zaskakuje niczym czego jeszcze nie słyszeliście nawet w samym podziemiu. Nawet tylko w Warszawie. Zbylu kradnie mu płytę jednym bitem. Właśnie... "Dekalog" jest całkiem sympatycznym numerem, ale mógł być znacznie lepszym z ciut oryginalniejszym pomysłem na temat.
Solar jest sympatycznym koleżką ze słyszalną zajawę na rap i potencjałem, który daje mu szanse w tej grze. To jeszcze nie jest jego moment, ale także tym albumem powinien już zjednywać sobie fanów. Są tutaj momenty, które mogą imponować pewnej części słuchaczy, są momenty, które prognozuje rozwój, są fajne numery i sporo gorszych...
Dostateczna produkcja z podziemia. Ciekawe jak tam chłopakom wyszedł ten nowy mixtape.PS: Kilka cytatów w stylu "Każda niunia słucha Solara", cały wątpliwie zanucony refren z "Zagrasz", większość płaczliwego wokalnego brzmienia Solara w "Co Tracę"... Takie rzeczy nie mogą dziać się, kiedy się uderza z tak fajnie wydanym i dobrze rozprowadzanym po słuchaczach albumem.