Próba podjęcia kompetentnej dyskusji na temat kalifornijskiego podziemia w XXI w. bez uwzględnienia Zion I, byłaby moim zdaniem jak próba dyskusji o polskim podziemiu bez uwzględnienia Dinali czy Jimsona. Zumbi i DJ AmpLive od roku 2000 (który notabene należy do zeszłego stulecia, jakby ktoś chciał mnie łapać za słowa) zrobili siedem albumów, podróżując po tak różnych muzycznych inspiracjach, że czasem ciężko uwierzyć, że "Bird's Eye View" i np. "The Sealing" z nowego albumu zrobili Ci sami ludzie.
"Atomic Clock", siódmy pełny album zespołu jest dodajmy też drugim krążkiem Zumbiego w tym roku. Pamiętają to wszyscy Ci, którzy czytali naszą recenzję udanego "The Burnerz" z The ARE (klik). Jak "Atomic Clock" wypada w porównaniu z dotychczasowym dorobkiem zespołu i tegorocznym albumem frontmana składu z producetem K-Otix?
Świeżo. To najważniejsze i trzeba powiedzieć to na samym wstępie. Gdyby ktoś mnie zapytał jaką cechę Zumbiego jako rapera powinno się uznać za jego najważniejszą powiedziałbym, że fart do producentów. To co sprawdziłoby się w bardzo wielu przypadkach, w tym byłoby trochę krzywdzące. Słuchając "Atomic Clock" nie mam wątpliwości który projekt raper uznał za swój pierwszy i główny. Dawno nie słyszałem tak niegłupich przekminek i tak dobrego flow w jego wykonaniu. Od zupełnie nieschematycznego numer o kobietach, przez rewelacyjną próbkę cali-reggae, aż po trueschoolowo-autobiograficzne "The History" na mikrofonie jest bardzo przekonujący i wart uwagi.
Głupio byłoby gdyby się nie spiął na takich bitach. AmpLive to koleś, który lubi pojechać po bandzie i zrobić coś tak dziwnego, że czasami, aż trudnego do słuchania, ale to wszystko czemuś służy. Piekielnie irytujące gitara na koniec "Always" czy meganietypowe wejścia w bit w większości kawałków to tylko drobiazg w konfrontacji z właściwą zawartością tego albumu. Nie jest to na pewno najlepsza porcja bitów tego kota jaką słyszałem w życiu, ale np. "Many Stylez" wgniata w podłogę, a "Signs Of Light" niesie tymi dęciakami tak, że chce się zrobić głośniej. Ten koleżka porusza się bo bardzo zróżnicowanych powierzchniach muzyki i stara się zachować swoją muzykę świeżą - z bardzo dobrymi efektami, choć nie bez potknięć.
"Atomic Clock" w pierwszej chwili wydał mi się za bardzo dziwaczny, ale po dwóch-trzech przesłuchaniach zaczyna się doceniać to jak wiele pracy, dobrych pomysłów i inspiracji włożono w ten album. Jeśli "The Burnerz" było powrotem do klasycznego, oldschoolowego brzmienia, to "Atomic Clock" jest (kolejnym) bardzo odważnym spojrzeniem w przyszłość. Jak dla mnie materiał zasługujący na piątkę i wzmożoną uwagę. Promujcie w swoich głośnikach ludzi z otwartą głową takich jak Amp i Zumbi.
Masz dosyć muzycznej papki z TV? Popkiller wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zaserwujemy Ci najlepsze piosenki, teledyski, recenzje płyt i newsy z branży hip-hopowej. Wykonawcy ze świata hip-hopu opowiedzą w wywiadach o swoich planach na koncerty i festiwale hip-hopowe. Na Popkillerze znajdziesz to wszystko, my piszemy konkretnie o muzyce.
Popkiller.pl nie odpowiada za treści słowne i wizualne w utworach audio i video prezentowanych na łamach serwisu, a udostępnionych przez wydawców fonograficznych i samych artystów. Nagrania te są prezentowane ze względu na ich walor newsowy i nie przedstawiają stanowiska Popkiller.pl.