Prys "Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" - przedpremierowa recenzja!

"Wroakland Mixtape", pomimo tego, że jest bardzo relaksujący, a pod względem bitów stoi na morderczym poziomie, nie przekonał mnie do siebie na tyle, żebym katował go dłużej niż parę razy tego lata. Zwrotka Prysa na "Pchaj To Z Taśmy" Jota brzmiała już lepiej. Mam wrażenie, że z rapem tego typa, który dostajemy przecież nie od wczoraj, trzeba się oswoić. Chyba mi się udało.

"Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" to tytuł, który sugeruje znacznie poważniejszy materiał niż ostatni mixtape z Bleizem. Słusznie. Co ciekawe, to chyba najlepsza rzecz jaką dotąd nagrał. Zapraszamy was na naszą przedpremierową recenzję albumu!

Główną zaletą Prysa jako rapera jest to, że jest inny od reszty. Wieloletnie doświadczenie w podziemiu dało mu własny styl, a charakter nie pozwala mu pisać o tym samym i w ten sam sposób co wszyscy. To prawda, że wciąż nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ma problemy z dykcją i z mixem, a zrozumienie zwrotem czasami bywa trudne, ale wreszcie pośród premier znalazł się raper, który ma w dupie to o czym "teraz się mówi".

"Miłośnik Kłótni W Kłótni O Miłość" tekstowo jest znacznie brudniejszy od "Wroakland Mixtape'u", ale z drugiej nie ma się wrażenia, że słuchamy zupełnie innego rapera. Zwrotki bywają tak plastyczne, wciągające i/lub gorzkie, że ciężko poddać w wątpliwość ich autentyczność, co z kolei daje duży kredyt zaufania, który Prys potrafi spłacić. Nie jest to, broń Boże, jakaś wybitnie trudna i wysublimowana płyta, którą trzeba rozgryzać miesiącami - Prys jest bardzo inteligentny, ale nie ma problemu z komunikatywnością. Nie zamulił się też w swoich rozkminach i znalazł na materiale miejsce na kilka cieplejszych, pogodniejszych i bardziej rozluźniających numerów, które chętnie puściłoby się w aucie.

Największym problemem w odbiorze jest dla mnie flow - tradycyjnie. Nie zawsze umiem zrozumieć te jego wypady poza werble i bardzo autorską interpretację podziału rytmicznego... Na szczęście rzadziej przyspiesza. Lepszym rozwiązaniem byłoby też oddanie refrenów w ręce ludzi, którzy potrafią się nimi zająć na lepszym poziomie niż gospodarz. Muzycznie, Kalifornię przepuszczono tutaj przez klimat polskiej jesieni, otrzymując w efekcie coś może nie tyle bardzo świeżego, co niezbyt częstego w Polsce, a to już coś. Goście wypadli na swoim poziomie, a przypomnijmy, że wśród nich pojawili się Jot, Pyskaty, Proceente czy W.E.N.A. Całość w mojej ocenie zasługuje na czwórkę, bo to naprawdę dobry album. Ten album może być towarzyszem naprawdę fajnych chwil. Polecam!

PS: Słuchając takich numerów jak "g4" myślę sobie, że Prys jest absolutną czołówką w kwestii rapowego lenistwa w tym kraju.

agylygyly
no i dobrze, bo czekam.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>