Quebonafide "Eklektyka" - recenzja
W momencie, gdy na polskiej scenie w okresie wakacyjnym nastąpiła posucha wśród kolejnych premier rapowych, pojawiła się "Eklektyka" - płyta, która zawojowała moją osobistą playlistę i zagościła w niej na dobre. Choć kilka tracków było dostępnych już wcześniej, Quebonafide postanowił zebrać je w całość, dograć resztę numerów i wydać w formie mixtape'u, który w wersji fizycznej rozszedł się w kilka (!) dni. Dla "wtajemniczonych" w podziemną działalność raperów nie jest to postać anonimowa, a dla reszty słuchaczy mógł jedynie "obić się o uszy". A szkoda, bo koleżka ma wszystko, by wstrząsnąć polską sceną od fundamentów, aż po dach.
Quebo z buta wjeżdża już od "Rock'n'rollerze 2", pierwszego kawałka z płyty - Powiedz o mnie starej szkole, nowej szkole. Wymykam się starej szkole, nowej szkole. Wchodzę jak rock'n'roller, wchodzę jak rock'n'roller". Nie daje się zaszufladkować w sztywne ramy żadnego z wyżej wymienionych nurtów, ale co jest najlepsze, czuje się w każdym z nich jak przysłowiowa ryba w wodzie. Zarówno jeśli chodzi o numery bardziej refleksyjne, poważne, jak i te bitewne, gdzie skillsy wylewają się na lewo i prawo.
Ano chociażby w "Avengers", gdzie na spółkę z Eripe (z którym notabene ma nagrać "Płytę Roku") sprawnie żonglują nazwami komiksowych bohaterów (i nie tylko, bo zdradzają również inspirację zespołami i muzykami nie związanymi z rapem), kończąc niemalże każdy wers hashtagiem. Jestem koszmarem, który witasz w krzykach. Dziwki, które rzucam wracają na tarczy. #Kapitan Ameryka /Klimat cięższy od Titanica I'll be back, podaj mi whisky już schłodził mi się Jack. Jakieś pytania? Tego typu zabiegów jest na płycie mnóstwo, warto się dobrze wsłuchać, by wychwycić całą esensję tego, co Kuba ma do przekazania.
W kwestii bitów trzeba zwrócić uwagę na to, że są one naprawdę różne. Znajdziemy na "Eklektyce" zarówno klasyczne bębny i sample, jaki bardziej nowoczesne brzmienia, przywołujące na myśl to, co jest teraz jest w modzie za oceanem. I trzymają się wszystkie spójnej całości. Fuso, Eljot, Foux, High Tower, Lanek i Efen dostarczyli ciekawe produkcje, z których Quebonafide wycisnął wszystko co najlepsze. Poza przedostatnim trackiem, "25 godzina", który ciężko jest przełknąć. Nie bał się podśpiewywanych refrenów ("Lara Croft"), czy użycia autotune'a, co oczywiście jest tylko na plus dla warsztatu rapowego rzemiosła, który prezentuje.
Goście, których zaprosił, nie przysłaniają gospodarza, a umiejętnie go uzupełniają. Najlepiej, w moim przekonaniu, wypadli Eripe, Trzy-Sześć i Muflon, a także Danny, Neile i Hary na refrenach. Zawiódł na pewno Diset, bo jego zwrotka na ultra-przyspieszeniach jest trochę asłuchalna, ale można, po kilku (-nastu) odsłuchach, ją przełknąć. Reszta gościnnych zwrotek, Białasa, Trooma, TomBa, przeszły jakoś niezauważone.
"Eklektyka" jawi się jako dopracowany materiał, który można chyba uznać za podsumowanie pewnego okresu muzycznej drogi Quebonafide. Ma chłopak talent, umiejętności i dryg do tego, by od środka rozjebać polską scenę, i na trwałe w niej pozostać. Bo ma wszystkie asy w rękawie - skillsy, pewność siebie na bicie, nie boi się eksperymentów wokalnych i umiejętnie łączy to, co niesie ze sobą stara i nowa szkoła rapu. Gdyby nie to, że część tracków była znana wcześniej, ocena byłaby wyższa, a tak wystawiam mocną 4+ i oczekuję z niecierpliwością na dalsze ruchy reprezentanta Ciechanowa.