5 powodów by sprawdzić "Kid Yakuza" duetu DJ BRK i Miodu
Ta płyta przeszła w czasie niedawnej premiery trochę bez echa, a zdecydowanie nie powinna, bo to jeden z lepszych longplay'ów tego roku.
Wspólny album Dj-a BRK i Mioda (lidera pamiętnego zespołu Jamal) to pozycja o wysokich walorach artystycznych, pełna świetnie zapodanych treści, ale też o silnie oddziaływującej formie. W założeniu miała być to jednorazowa kooperacja, a finałem jest aż siedemnaście numerów zmieszczonych w prawie godzinę materiału. Sprawdźcie pięć wniosków po naszym bliższym zapoznaniu się z tym krążkiem.
Po pierwsze wokal?
Wiadomo, że Miodu jest przede wszystkim kojarzony z reggae'ującym wokalem, dość przypomnieć kultowego "Policemana", ale też rewelacyjne "DEFTO" czy "Peron" macierzystego Jamala lub niezliczone gościnne refreny u raperów m.in. DGE, Ero czy Piha. Na "Kid Yakuza" najpełniej swoje umiejętności wokalne Tomasz Mioduszewski prezentuje w drugim singlu pt. „Nie dotykaj”. Podszyta subtelnym groovem ballada urzeka melancholijnym i niespiesznym refrenem - ma to spory popowy potencjał, zwłaszcza gdy dodać, że nie powoduje tak częstego w podobnych przypadkach poczucia zażenowania. Wokale Mioda ubarwiają album mniej lub bardziej w zasadzie w trybie ciągłym, czy to w postaci refrenu ("Bąbel", "Lovers"), czy jedynie bridge'u ("Amy Winehouse").
Wsparcie z zewnątrz
Tam gdzie DJ BRK, tam z pewnością również jego opolski kamrat. Faktycznie Jarecki pojawia się tu gościnnie pięciokrotnie serwujac zarówno wsparcie wokalne jak i raperskie. Poza tym pośród featów uwagę zwraca przyzwoita zwrotka młodej raperki Vajany, o której póki co mało można się dowiedzieć, podobnie zresztą jak o wokalistce Udoo, którą słyszymy w "Mniej więcej". Ciekawostką jest też, że w trzech numerach współtwórcę Grubego Brzucha wsparł produkcyjnie A.W.G.S z duetu Miętha. Ja akurat bym słyszał jego wpływy w zupełnie innych kawałkach niż to faktycznie ma miejsce...
Te tematy, tematy, tematy
Przekrój poruszanych tematów jest spory. Mamy tu typowo miłosne opowieści, ale też przewózki w stylu bragga. Jest sporo błyskotliwych punchline'ów, trochę follow'upów, ale nade wszystko przebija tu antyestablishmentowy przekaz. Pośród poważniejszych treści znajdziemy chwile oddechu, chociażby w postaci mocno anegdotycznych "Dwóch Psów", odnoszących się do ciągle panującej idiotycznej penalizacji posiadania siedmiolistnej rośliny. Tematy zielarskie są tu zresztą jednymi z częściej się przewijających.
ZPT, czy zajęcia praktyczno-techniczne
Miodu to nie tylko świetny wokalista, ale też bardzo sprawny raper. Swoje techniczne skille pokazuje na tym krążku kilkakrotnie, np. już na drugim z kolei "Resecie", gdzie w drugiej zwrotce najpierw sieka wersy z regularnym podziałem i wyszukanymi rymami (Pablo/dziwadło/imadło/światło/banknot), by w drugiej części włączyć wyższy bieg i jeszcze przyspieszyć już bez oddechowego dzielenia wersów. Podobne umiejętności szybkiego i plastycznego nawijania spotkamy w zamykającym "Bąku". Jako doświadczony wokalista Miodu wybornie panuje nad flow również w bardziej melodyjnych odsłonach ("Lovers"), także w jakże ciągle modnych Auto-tune'owych ("Mniej więcej'), nie zamyka się też na inspirowane drillem sylabizowanie ("Foyer", "Ye Ye").
Gdzie trap się spotyka z dancehallem
Kręgosłupem albumu są różne, raczej niesztampowe rozwiązania trapowe. Aranże są zbudowane z dużym wyważeniem, nie ma tu przesady w mnogości dźwiękowych bajek. BRK potrafi skupić uwagę na wiodącej melodii syntezatora czy intrygującej pętli perkusji, okalając je skrzętnie poupychanymi ozdobami, które dopełniają całe dźwiękowe pasmo, ale nie rozpraszają całości. Nawet gdy zwrotka wyda się być skonstruowana na klasycznych cykaczach, w refrenie wjeżdżają brzmienia z "Baśni 1000 i 1 nocy" jak w "Trocinie". Pod naskórkiem muzycznym "Kid Yakuzy" pulsuje jednakże najczęściej Jamajka i dancehallowy vibe. Są też numery gdzie ten karaibski puls przejmuje stery bardziej zdecydowanie jak np. w "Bąblu" czy "Żniwiarzu".
"Kid Yakuza" pomimo swojej długości to bardzo równy materiał, niekiedy zadaje ciosy energetycznym bangerem, by zaraz ukoić spokojniejszą balladą. Potrafi balansować pomiędzy powagą, a żartem, a przede wszystkim płynnie przelewa się z numeru na numer nie wywołując chęci skipowania. To duża zaleta w dobie faworyzowania singli.