Aloe Blacc "All Love Everything" - rodzina, miłość, wdzięczność (Przesyłka Polecana #15)
Historia kariery Aloe Blacca to jedna z najbardziej niesamowitych jakie mieliśmy okazję obserwować w ostatnich 2 dekadach. Od skromnych początków w podziemnej scenie Los Angeles jako zainspirowany true schoolowym brzmieniem raper u boku producenta Exile (z którym Aloe współtworzy do dziś duet Emanon), do objawienia się jako jeden z najwspanialszych głosów we współczesnym soulu i globalnych hitów pokroju „I Need A Dollar”, multiplatynowego „The Man” czy wreszcie „Wake Me Up”, które przekroczyły wszelkie bariery gatunkowe i społeczne, bijąc przy tym rekordy popularności (oryginalna, klubowa wersja „Wake Me Up” z producentem Avicii dobija właśnie do 2 miliardów wyświetleń na YouTubie!).
Wydany w październiku zeszłego roku, czwarty solowy album 41-letniego artysty rodem z kalifornijskiego Laguna Hills to jego pierwsze pełnoprawne wydawnictwo od czasu przełomowego „Lift Your Spirit” w 2014 roku (nie licząc wydanego dwa lata temu świątecznego krążka „Christmas Funk”). „All Love Everything” to też najbardziej osobisty krążek w dorobku Aloe – skupiony wokół rodziny i potęgi miłości, napisany z perspektywy szczęśliwego męża i ojca dwójki dzieci.
Jeśli już wcześniej Mr. Blacc potrafił napisać wesoły, pogodny tekst o byciu wdzięcznym za… serię zielonych świateł, to tutaj wdzięczność ta jest spotęgowana, a także wzbogacona o życiową – nie wyniesioną z Harvardu („Harvard”) – mądrość, empatię i pragnienie podzielenia się z resztą świata swoimi przemyśleniami oraz zastrzykiem motywacji i inspiracji.
I’ll be there for ya, I’m in your corner…
Równocześnie nie mamy wrażenia, że słuchamy frazesów i przesłodzonych, ogólnikowych tekstów o tym, że „jutro będzie lepiej”, ale autentycznie czuć, że słowa te płyną prosto z serca Aloe (który de facto odpowiada za wszystkie teksty), a akustyczne brzmienie, oparte na żywych instrumentach, pianinie, gitarkach i subtelnych – choć rozbudowanych i bogato zaaranżowanych – kompozycjach Jonasa Jeberga pomaga utrzymać osobisty klimat, przywołując na myśl po raz kolejny dokonania nieodżałowanego Mistrza gatunku, Billa Withersa. Nawet jeśli momentami „All Love Everything” muzycznie zbliża się lekko do terytoriów mainstreamowego popu (tak jak w „Nothing Left but You” czy „I Do”, gdy stery przejmują inni niż Jonas producenci), aksamitny, pełen pasji wokal Aloe wciąż wiedzie pierwsze skrzypce i pomaga utrzymać wyjątkowy klimat.
A co w tym wszystkim jest najbardziej niesamowite? Oprócz faktu, że nazwa Emanon (od tyłu – „noname”) paradoksalnie już niezbyt pasuje do Aloe – fakt, że z jego muzyki wciąż bije naturalność, szczerość, ciepło i ta sama pogoda ducha, którą urzekał słuchaczy przed laty. Sława i sukces, o jakich jedynie pomarzyć mógłby nie jeden „noname” nie zmieniły Egberta Nathaniela Dawkinsa III, a jedynie pomogły mu przenieść jego przepełnioną soulem, uczuciami i pozytywną energią muzykę na następny level. Parafrazując tytuł debiutanckiego krążka Aloe „Shine Through”, wydanego w 2003 roku w legendarnej wytwórni Stones Throw, to świecące jasnym blaskiem kalifornijskie słońce w końcu przebiło się – i bardzo dobrze, bo w świecie coraz bardziej pogrążającym się w chaosie taka muzyka jest na wagę złota.
Mi nie pozostaje nic jak pogratulować Aloe, polecić Wam sięgnięcie po ten album no i czekać na kolejny koncert na żywo (oby kiedyś!) – bo genialne show z listopada 2011 roku wciąż plasuje się w mojej ścisłej topce najwspanialszych koncertów, na jakich byłem..
Na koniec jeszcze dwa słowa o wydaniu fizycznym albumu – najbardziej kompletnym i przemyślanym, jakie widziałem od dłuższego czasu. Oprócz rozkładanej książeczki ze zdjęciami oraz wszystkimi tekstami dostajemy bowiem również obszerne „liner notes”, w których Aloe dzieli się historiami, inspiracjami i refleksjami odnośnie każdego utworu po kolei. Można powiedzieć, że to swoista „truskawka na torcie” i rzecz, która zbliża nas jeszcze bardziej do tych utworów i pomaga w pełni zrozumieć oraz docenić ich przesłanie.
Pod spodem trzy teledyski promujące album oraz galeria zdjęć wydania fizycznego na CD (dostępnego w polskiej dystrybucji).