chillwagon zdradza ile wydał na produkcję płyty!
Rakieta kosmiczna chillwagonu imponowała rozmachem, budziła kontrowersje ceną... teraz dowiadujemy się skąd brała się tak wysoka suma ustalona w preorderze.
"W wyprodukowanie tej płyty zainwestowaliśmy ponad 800 tysięcy złotych, ponosząc ryzyko, bo ludzie nie wiedzieli, co kupują. Nie zapominajmy także, że był to debiut. Ten drop przedstawiał naszą filozofię tego, jak wyobrażamy sobie wydawnictwo fizyczne w 2019 roku. Owszem, finalnie zarobiliśmy na tym niemałe pieniądze, z tym, że też warto nie pomijać aspektu ryzyka i inwestycji – nie tylko finansowej, ale i czasowej. Zespół tak naprawdę przez rok publikował płytę w internecie, a fizyczne wydanie było tylko zwieńczeniem rocznej rozrywki, którą dostarczał za darmo" - mówi Mateusz Jędrzejewicz, manager grupy i jedna z głów agencji chillwagon.co w rozmowie ze Skrr.pl.
Tłumaczy też jak przyjęli krytykę złotego dropu: "Gdy ktoś poczuje się niezadowolony, wyraża swoją frustrację w internecie. Jeżeli pojawi się kolejna płyta zespołu, na pewno też nie będzie konwencjonalnym wydawnictwem. Uważamy, że ludzie, do których chcemy docierać, doceniają naszą muzykę, a ten negatywny PR to tak naprawdę 300 osób. Przykro nam, że mogliśmy kogoś zawieść i oczywiście jeżeli ktoś spełniał warunki zwrotu, oddawaliśmy mu pieniądze. Na 15 tysięcy sprzedanych egzemplarzy, zwrotów mieliśmy 300. Niestety żaden portal rozpisujący się o „odsprzedawanych” dropach nie zapytał nikogo z nas o komentarz i twarde dane. My także nie czuliśmy się zobowiązani do tłumaczeń w obliczu sukcesu, jaki odnieśliśmy. Braliśmy pod uwagę możliwość polaryzacji części słuchaczy, decydując się na taką formę wydania. Myślę, że dokonaliśmy ważnej rzeczy, idąc tym niekonwencjonalnym torem i coraz więcej artystów będzie sprzedawało swoje albumy poza oficjalnym obiegiem"
Sprawdź też: Jak mógłby wyglądać amerykański chillwagon?