Vienio: "Hip-hop jest dla mnie cudem, uchronił mnie przed heroiną"
Wczoraj obchodziliśmy 21 rocznicę premiery "Skandalu" Molesty, a tydzień temu swój najnowszy album wydał Vienio. Krążek "Twarzova" to zaskakujący muzyczny misz-masz, pełen odważnych krzyżówek i niepopularnych poglądów. Jak warszawski raper patrzy na te 20 lat?
"Myślałem niedawno o tych chłopakach, którzy zaćpali się na klatkach schodowych. Przed heroiną wchodzącą na warszawskie podwórka uchroniłem się dzięki muzyce. Hip-hop jest dla mnie cudem. Wyciągnął mnie z getta, z życia na krawędzi, pozwolił zwiedzić świat. Wiedziałem, że jak mi się uda, to nie będę musiał mieszkać w blokach, słyszeć gwizdów pod oknami, gnić na osiedlu i tłoczyć się z rodzicami pod jednym dachem do 40. roku życia. Jak masz cel, to nie ma do ciebie dostępu depresja, nie szukasz w alkoholu i narkotykach przytłumienia dla umysłu, ucieczki od kłopotów. Lubię się napić, ale po to, by poznawać ludzi w pubie, zanosić się od śmiechu, opowiadać fajne historie." - mówi szczerze Vienio w rozmowie z Jarosławem Szubrychtem na Wyborcza.pl i dodaje: "Muzyka porwała mnie w dobrą stronę. Wiele razy rozmawiałem o tym ze świętej pamięci Robertem Brylewskim, Sławkiem Gołaszewskim czy Tomkiem Lipińskim. Oni też uważali, że dostali dar od losu, bo te cztery akordy, punkowe czy reggae’owe, odmieniły ich życie. Dzięki nim mogli się wyrwać z peerelowskiej szarości. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, ale nie wiedzieliśmy, co nas czeka. To było jak ogromne pole, na którym stoją cztery namioty – Kaliber 44, Paktofonika, Molesta i nielegal Pei... Dzisiaj całe to pole jest zawalone, wszędzie są sceny, banery sponsorów, obok zaparkowane piękne samochody. A przecież mogłem skończyć inaczej, jak koledzy"
Najnowszy album Vienia znajdziesz tutaj.