Coś na Święta? To najbardziej rodzinny album w polskim rapie od lat
Święta Bożego Narodzenia to dla nas okres zwolnienia codziennego tempa i zaciśnięcia rodzinnych więzi - naprzeciw wychodzi temu najnowszy album Kamila Pivota, stojący totalnie pod prąd trendom lansowanym w mediach i w większości wychodzącego aktualnie rapu...
Apoteoza zwykłej codzienności wielodzietnej rodziny. Album, w którym codzienne przeszkody pokonywane są z uśmiechem na twarzy, autor zamiast o czyste kicksy zamartwia się o czyste pieluchy, a poranne pobudki i aktywne weekendy z góry skreślają możliwość imprez i kaców. Intelektualne manewry to odpowiedzi na zakręcone dziecięce pytania, np. takie jak "dlaczego taka chuda mapa Chile", a w chwili relaksu wracają piłkarskie marzenia i przewijające się ksywki Zamorano, Śrutwy, Rooneya czy Ś.P. Puchar Intertoto.
"Tato Hemingway" gęsto leciał na naszej rotacji w okresie świątecznych przygotowań i niesamowicie podkręcał nam świąteczny nastrój rodzinnego ciepła, czego życzymy i Wam a Kamilowi życzymy, by mimo tego co słychać w numerze "Który rocznik?" rapowa kariera jednak wystrzeliła z opóźnieniem po 30-tce - KęKę, Oskar z PRO8L3Mu czy w Stanach Action Bronson lub Danny Brown to dobre przykłady na to, że w muzyce wiek nie gra aż takiej roli jak w futbolu.
Kamil Pivot "Tato Hemingway" (prod. Urb) - recenzja