Hukos o Winim: "Tacy raperzy są jak kamikadze"
Słynący z barwnych rozkmin i dygresji białostocki MC podzielił się na swoim FB ciekawą refleksją odnośnie Winiego i podobnych mu osób, robiących rap na boku dla czystej zabawy.
Będący na weekendowym urlopie w Giżycku Hukos wystosował następującą myśl:
"Mój kumpel z pracy, a właściwie serdeczny ziom z osiedla od lat najmłodszych jest wielkim fanem Winiego. Ja sam uważam, że Wini to genialny błazen polskiego hip hopu, gdzie słowo błazen nie jest obelgą a propsem, bo Wini to taki współczesny Stańczyk. Tam gdzie byliśmy internet nie za bardzo działał, więc słuchalismy 2 dni mikstejpów Winiego i całej Essa bandy z komórki mego kompana w doli i niedoli.
Gdzieś tak przy sto dwudziestym ósmym piwie doszliśmy do wniosku że to najbardziej zajebista rzecz w rapie kiedy twórca nie musi zarabiać na tym co mówi. Taki Wini robi hajs na zupełnie czym innym, a rapem się po prostu bawi. Takich raperów branża się boi, bo tacy raperzy są jak pierdoleni kamikadze, mogą mówić więcej niż inni i nie boją się konsekwencji, bo nie muszą siedzieć na tej pojebanej karuzeli showbiznesu. Nie muszą patrzeć czy ich słowa i poglądy podobają się innym i czy przypadkiem to co powiedza nie urazi kogoś przez co mniej zarobią. Ja sam wychowałem się na takim własnie rapie gdzie chłopaki na osiedlach nawijali z wewnętrznej potrzeby, a nie z wystudiowanej kalkulacji zysków i strat.
Sam bardzo lubię niuskul i świeżość, ale łapię się na tym, że coraz mniej tych nowych super kotów do mnie przemawia. Nie chodzi tu o różnicę pokoleń bo hip hop to uniwersalna muzyka, ale o róznicę w mentalności.
Od zawsze jestem pieprzonym rebeliantem muzycznym i jara mnie prawda w rapie jakkolwiek ją definiować i czymkolwiek ona jest. Tylko że co raz mniej takiego rapu znajduję, za to co raz więcej w tym showbizu. Być jak Wini, Być jak Himilsbach i Maklak."