Oset i Oskier (Freestyle’owcy w studio #1)
Ostatnimi czasy freestyle stał się dla wielu karykaturą rapu – jego mniej popularną, kulawą wersją, która atencję może znaleźć jedynie wśród gimnazjalistów. Wpływ na to miało nie tylko znaczne odwrócenie uwagi zawodników od umiejętności czysto warsztatowych, ale i wymyślane przez nich patenty i schematy na tworzenie coraz to „durniejszych” punchline’ów. Na szczęście nic nie trwa wiecznie, a dziś freestyle’owcy ponownie zaczynają imponować zarówno na bitwach, jak i – w szczególności – w kabinie nagraniowej.
No właśnie, tyle że mało kto jest tego świadom. Ich kawałki nie notują rekordowych wyświetleń, a płyty wręcz rzadko wychodzą w wersji fizycznej. Lenistwo? Krótki staż w rapie? A może po prostu brak parcia na zrobienie komercyjnej kariery? Powodów, dla których nagrania aktywnych freestyle’owców bitewnych nie zyskują specjalnego rozgłosu w branży jest mnóstwo, jednak tych, dla których warto je sprawdzać i odświeżać – uwierzcie mi – że znajdę w tym cyklu znacznie więcej.
Pomysł na jego stworzenie wpadł mi do głowy jeszcze dawien dawno, gdy słuchałem… epki Oseta i Oskiera. Serio, nieczęsto sprawdzam tego typu niszowe projekty, lecz akurat ten wywierał na mnie momentami olbrzymie wrażenie. Dobra, ale o tym później. Wiecie w ogóle kim są bohaterowie pierwszej odsłony Freestyle’owców w studo? Jeśli nie, już śpieszę z udzieleniem skrótowej odpowiedzi.
Ale, wróć… przecież Oskiera zna każdy. Każdy, kto kojarzy Bitwę o Kemping, kojarzy ją właśnie z jednym z najzabawniejszych i najbardziej oryginalnych polskich wolnostylowców. Jego freestyle'owe występy na scenie w Hradec Kralove urosły dziś do miana legendy, lecz z drugiej strony wszystkie pozostałe raczej odeszły w zapomnienie. Dokonania studyjne? Przed wydaniem wspomnianej już epki z Osetem łódzki freestyle’owiec udzielał się ledwie w paru pojedynczych numerach i wcale nie zanosiło się na to, by spróbował kiedyś swoich sił w tworzeniu dłuższego materiału w kabinie nagraniowej. Mimo tego, iż jego nawijkę na trackach od początku cechował kozacki luz i niemała błyskotliwość, to jeszcze do niedawna zarówno Wam wszystkim, jak i mnie Oskier kojarzył się niemal tylko i wyłącznie ze słynnym Kempem. Skojarzenie z pozoru mega pozytywne, lecz z drugiej strony cholernie szufladkujące –w końcu jak „rzygający po kątach bohater naćpanych miłośników hip hopu” może wykorzystać swój rap do zrobienia czegokolwiek poważnego? Otóż, dziś doskonale wiemy, iż jest do tego zdolny, lecz o sam fakt wiążących się z Oskierem skojarzeń oraz ich wpływ na odbiór niedawno ukazanego krążka zapytałem samego zainteresowanego.
„Trzeba przyznać, że jeżeli ktoś już mnie w ogóle kojarzy, to zazwyczaj właśnie przez „popisy" na hip-hop kempie. W żadnym wypadku mnie to nie denerwuje, ale z drugiej strony nie chciałbym, żeby ciągle oczekiwano po mnie podobnych rzeczy. – przekonuje łódzki MC – Jeżeli epka z Osetem sprawiła, że ktoś spojrzał na mnie z innej perspektywy, to dobrze, chociaż nie miałem tego na uwadze pisząc teksty. Bardziej niż udowadniać innym, że coś potrafię, chciałem to pokazać samemu sobie – lata lecą, a jakoś nie odczułem progresu… "– kończy Oskier, którego przynajmniej ja osobiście mogę zapewnić, iż na "Nic Śmiesznego EP" ów progres jest niemożliwy do przeoczenia. Powtarzając się jednak, o tym przeczytacie dopiero za krótką chwilę…
Drugiego bohatera naszego cyklu również jest mi aż głupio przedstawiać. Oset to jeden z najbarwniejszych i najbardziej zdolnych przedstawicieli „nowej ery” polskiego freestyle’u. W gruncie rzeczy nie tylko stylem swojej nawijki, ale i okresem występów na scenie bitewnej poniekąd łączy on w sobie dwa wolnostylowe pokolenia. Po pierwsze ponad schematyczne punchline'y i głupkowate porównania przekłada on technikę i flow, a po drugie swój premierowy większy sukces na battle'owym podwórku odniósł już 2011 roku na świetniej obsadzonej Bitwie o Mokotów (brali w niej udział chociażby Muflon, Dolar czy też Solar). W następnych latach Oset dwukrotnie awansował do finału WBW, a także triumfował na bardzo dużej liczbie mniejszych imprez. Widzimy więc, iż w przeciwieństwie do Oskiera udało mu się uzyskać mocną pozycję na scenie bitewnej, która choć - ze względu na jego oryginalne i stroniące od populistycznych zagrywek podejście - nie przełożyła się na jakiś szczególny hype w internecie, to z pewnością dała mu szacunek i poważanie wsród ludzi prawdziwie zainteresowanych tematem. Ale to nie wszystko.
Pomimo lenistwa, „nic nierobienia” oraz godzin przesiedzianych z browarem na ławce, Osetowi udało się stworzyć w ostatnich latach dwa dłuższe studyjne projekty (wyłączając epkę z Oskierem). Pierwszy z nich to wydany wraz z Mankiem (raperem i producentem) długogrający materiał pod tytułem „Pierwsza i ostatnia”. Płyta nie przeszła specjalnie szerokim echem w rapgrze i choć trzeba przyznać, że rzeczywiście nie powala ona na kolana, to także na tym chilllowym, a chwilami nawet i „życiowym” projekcie znajduje się parę perełek. Jednak już na kolejnym krążku Oseta da się usłyszeć kolosalny progres – „Spectrum EP” to bujający po kurwie, bardzo różnorodny, newschoolowy materiał, na którym nie tylko znajdziemy kozacko opakowane braggadacio, ale i dostaniemy sporą dawkę humoru, pozytywnej energii oraz…usłyszymy dwa przekozackie kawałki z gościnnym udziałem Oskiera.
Obaj panowie znają się na dawien dawna, swoim luźnym, wesołem stylem (zarówno nawijki, jak i bycia) rozkręcali wspólnie niezliczoną liczbę fristajlowych ustawek, a jak się później okazało nie tylko przy piwku, ale i w studio dogadują się wręcz wzorcowo, stanowiąc dużo więcej niż tylko "zwartą koalicję". Oset i Oskier mają w sobie coś niezwykle pozytywnego, coś, co sprawia, że nawet, gdy rapują o „dożywotniej bece z niedojebów" (gorąco zachęcam do przesłuchania numeru "Szydera"), słuchając ich mamy przed oczami dwóch niezwykle sympatycznych i wyluzowanych ziomków. Może i nie jakoś wybitnie uzdolnionych, ale nieustannie kipiących zajawką, być może nie najbłyskotliwszych, ale nadrabiających poczuciem humoru oraz niepodrabialnym luzem. Po sprawdzeniu przed trzema laty wspomnianch dwóch kawałków nagranych wspólnie przez obu panów, niemal od razu zamarzył mi się dłuższy projekt wychodzący spod ich pióra. Słysząc ich kooperację w studio, mogliśmy być pewni, iż tego typu materiał byłby absolutnym strzałem w dziesiątkę, a jak wspomina sam Oset, jego powstanie od lat było jedynie kwestią czasu…
"Ten projekt wisiał w powietrzu od dawien dawna, gdyż jesteśmy bliskimi kumplami właściwie od początku ''freestylowej zajawki". Oskiera poznałem jako pierwszego z tych wszystkich Łódzkich mordek, i to jeszcze na starym forum związanym z freestylem. – opowiada łódzki MC – Ustawialiśmy się po prostu co tydzień, on brał paru swoich koleżków i takie były początki. Mozolny trening, cotygodniowe spotkania, flaszka, park i ciągłe fristajle. Można powiedzieć, że Oskier był takim moim trenerem, a ja jako kompletny laik wpadałem do niego na ośkę i po prostu uczyłem się nawijać, mając już jakieś tam podstawy. W końcu po paru latach przyjaźni doszliśmy do wniosku, że przyszedł wreszcie czas, by zrobić wspólny projekt." – kończy historię Oset.
My tym samym dotarliśmy więc do punktu docelowego – przed państwem krążek o bardzo przewrotnym tytule "Nic śmiesznego EP”, wydany w listopadzie zeszłego roku, zawierający siedem numerów wspólny projekt Oseta i Oskiera. A w nim…mnóstwo urzekającego humoru, dystansu, błyskotliwych refleksji, a także niejedna kozacko napisana „życiówka”. Jasne, płyta nie jest doskonała – jeśli chodzi aspekty czysto techniczne raczej nie powala na kolana, lecz to tylko dodaje jej uroku, a w kontekście zdecydowanie najlepszego numeru tego krążka, wręcz stanowi o jej szczególnej wartości.
„Nie o taki hip hop nic nie robiłem” – to kawałek, który ma wielki potencjał (rzecz jasna nie komercyjny a przede wszystkim liryczny), by stać się prawdziwym klasykiem – i to nie tylko dla fanów wolnego stylu, ale też dla wszystkich bardziej rozeznanych miłośników/ krytyków polskiego rapu. Sam pomysł na jego treść jest godny błyskotliwości Łony, zawarte refleksje stoją na niewiele gorszym poziomie, a wykonanie – choć nie pozbawione mankamentów – po prostu idealnie z tym wszystkim współgra. To serio mógłby być hymn 90% polskich raperów, kawałek, który w celu zrozumienia uroków rodzimego hip hopu powinien przesłuchać każdy z jego wielbicieli. Przez całą końcówkę zeszłego roku nie było chyba dnia, bym nie odpalił na słuchawkach Oseta opowiadającego o tym, jak to zamiast budować hype na bitwach, rzucać pancze i zbierać tego plony w studyjnym rapie, „nic nie robił”, siedząc z browarem na ławce i szlifując stylówę. No a Oskier? Jego zwrotka drodzy czytelnicy to prawdziwy majstersztyk – rzecz jasna nie jeśli chodzi o kwestie czysto warsztatowe, lecz przecież gdyby i one bliskie były ideału nawijanie o hip hopowym „ nic nierobieniu” raczej nie miałoby sensu. Humor, luz, mega pozytywna zajawka i wyjątkowo trafne refleksje – przed państwem Oskier w możliwie najlepszym wydaniu, przy którego zwrotkach można bujać się godzinami.
Dla mnie osobiście poniższy numer już teraz stanowi ponadczasowy klasyk.
W ogóle pierwsze, co „rzuca się w uszy” po przesłuchaniu płyty, to naprawdę wyjątkowa elokwencja, lekkie pióro, a także łatwość i luz w płynięciu po bitach, jaką zaskakuje nas w niemal każdym kawałku Oskier. No może nie nas wszystkich, bo ci, którym dane było posłuchać jego zwrotek na solowych projektach Oseta, już wcześniej mogli się spodziewać, że stać go na bardzo wiele. Progres, o którym mówił starszy z łódzkich MC’s, jest na tym krążku bardzo widoczny, choć w mojej ocenie dotyczy on przede wszystkim warstwy tekstowej znajdujących się na nim numerów. Co prawda słychać również, iż Oskier z każdą kolejną studyjną zwrotką zyskuje pewność siebie i lekkość w poruszaniu się po podkładach, lecz w gruncie rzeczy sam nie wiem, czy dążenie do warsztatowej perfekcji nie zabiłoby w pewien sposób luzu i zajawki, która aż kipi z jego głosu przy każdym nawijanym wersie. Tu nie liczy się dopracowanie wszystkich elementów do ideału, liczba wielokrotnych czy przyśpieszenia, a stylówa oraz pozytywna energia. Dla mnie zwrotki Oskiera na tym projekcie to hip hop w możliwie najfajniejszej i najczystszej postaci – serio, jaram się po stokroć. A jeśli chcecie się zajarać i wy, proponuje sprawdzenie kolejnego numeru.
Tym razem kozacka „życiówka” z rewelacyjną zwrotką autorstwa „gwiazdy Kempu”.
Zachwycając się stylówką i wesołą błyskotliwością Oskiera, wcale nie mam na celu umniejszać wkładu, jaki miał w budowanie klimatu tego krążka Oset. Jego nawijka i styl nieco różni się jednak od tej reprezentowanej przez starszego ziomka z Łodzi – po pierwsze jest znacznie lepsza warsztatowo i płynniej brzmi na bardziej łamanych podkładach, lecz z drugiej strony nie cechuje jej aż taka błyskotliwość, lekkie pióro i wyrafinowane poczucie humoru. Oset świetnie czuje się na bangerach, potrafi pierdolnąć kozackie braggadacio, jednak w wesołej, nastawionej przede wszystkim na zajawkowe brzmienie i dowcipną zdystansowaną treść konwencji w mojej opinii zostaje nieco w tyle za swoim mniej rozpoznawalnym kolegą. Ale czy znaczy to, że brzmi źle, że nagrana w tym stylu solówka Oskiera byłaby fajniejszym materiałem? W żadnym wypadku – panowie świetnie się uzupełniają, kozacko łączą różnorakie umiejętności, a przede wszystkim w każdym z nagranych przez nich numerów słychać niecodzienną chemię, podzielaną przez nich obu zajebistą zajawkę, której uzewnętrznienie brzmi możliwie najlepiej, gdy pracują w duecie. To przecież z nikim innym jak z Oskierem, Oset „nic nie robił dla hip hopu”, pijąc na ławce browara i szlifując stylówę. Panowie przebyli wspólnie początki swojej rapowej drogi i zżyli się na tyle mocno, że po przesłuchaniu tej epki dla mnie osobiście stanowią swego rodzaju nierozłączalną całość.
A co się stanie, gdy do dołączymy do tej całości idealnie wpasowującego się w luźny i humorystyczny klimat płyty Proceenta, a zajawkę na hip hop zastąpimy tą do spożywania wytworów z chmielu?
Chyba nie muszę Was przekonywać, iż czeka nas kolejnych parę minut wesołego przebierania kończynami;)
Dobra, wydaje mi się, że o bardzo dobrej w mojej ocenie epce Oseta i Oskiera napisałem już wszystko, co zamierzałem, a jeśli chcecie dowiedzieć się o niej więcej, zachęcam do niezwłocznego odpalenia jej na słuchawkach bądź też głośnikach. Wówczas dowiecie się również więcej o warstwie producenckiej albumu, na której temat ja – ze względu na nie wystarczającą biegłość w temacie – nie chciałbym na razie się wypowiadać, a wypada mi jedynie nadmienić, iż za niemal wszystkie, bardzo różnorodne podkłady na płycie odpowiedzialny jest nie kto inny jak łódzki beatmaker Salvare. Zostało nam natomiast pytanie – co dalej? Jakie będą kolejne studyjne kroki bohaterów pierwszej odsłony fristajlowców w studio? Cóż, odpowiedź na nie okazuje się wyjątkowo prosta i możliwie najlepsza dla zajawkowiczów twórczości łódzkiego duetu. Otóż, najprawdopodobniej jeszcze w tym roku dane nam będzie usłyszeć kolejny wspólny projekt autorstwa Oseta i Oskiera, a informacja ta pochodzi rzecz jasna od samych zainteresowanych.
„Na pewno będzie kolejna płyta Oset/Oskier, jednak nie wiem jeszcze dokładnie, co i jak, kto na fitach, kto na bitach i kiedy domkniemy projekt.– wyjaśnia Oset– U nas zawsze to było mocno spontaniczne, ktoś tam podesłał jakiś tekst, ktoś się dopisał, ktoś tam wymyślił temat, czy jakiś patent i tak dalej. Poza tym obaj mamy mało czasu, obowiązki na głowie i tak zwana „proza życia” troszkę nas przytłacza. Nic nie tworzymy więc na siłę, wolimy działać powoli , bo nie ma co się zmuszać i śpieszyć. W każdym razie płyta będzie na bank, pewnie jeszcze w 2017.”- kończy łódzki fristajlowiec.
Jego z pewnością będziemy mogli jeszcze zobaczyć w tym roku na wielu wolnostylowych eventach, na których to już od początku roku odgrywa on pierwszoplanową rolę. Natomiast wszelkie hip hopowe wieści od Oskiera będę już raczej związane z jego działalnością studyjną, o którą spytałem łódzkiego MC w kontekście nadziei i marzeń związanych z jej przyszłą popularyzacją.
„Marzyć zawsze można ale raczej nie mam złudzeń jeśli chodzi o rap. – odpowiada Oskier – Mam świadomość tego, że są w tym kraju znacznie lepsi gracze niż ja, ale nie zamierzam z tego powodu przestać pisać. Jest to dla mnie motywacja do pracy nad sobą, nawet jeżeli nie zostanę mistrzem świata. Jak na razie gadamy z Osetem o kolejnej wspólnej płycie, do której tym razem przyłożymy się jak należy, bo ostatnia powstawała odrobinę chaotycznie.”
Cóż, nie da się ukryć, że wspomniany charakter procesu twórczego bardzo odbił się na zawartości krążka. Jednak ów brak ładu i składu, prawdziwe freestyle’owa spontaniczność stanowi według mnie jeden z większych walorów „Nic śmiesznego EP”. Chłopakom życzę jak najlepiej – mam nadzieję, że zarówno ich życie zawodowe, jak i przyszłe solowe nagrania Oseta będzie cechowało jak największy profesjonalizm (w tym wypadku szczególnie na to liczę, gdyż gość ma papiery na to, by swoją stylówą i warsztatem pozjadać 90% polskiej sceny), jednak, myśląc o kolejnym, wspólnym projekcie obu panów, bardzo chciałbym, by pod względem podejścia do tematu nie wiele się on różnił od wydanej w zeszłym roku epki. Marzy mi się po prostu, bym słuchając go wciąż miał przed oczami dwóch przesympatycznych, popijących browara na osiedlu ziomków, a nie dłubiących do oporu w studio perfekcjonistów. W rapie Oseta i Oskiera zajebiste jest to, iż pomimo niemałego skilla obu panów jest on tworzony w 100% dla zajawki, pozbawiony marzeń i złudzeń o komercyjnym sukcesie i nastawiony przede wszystkim na dzielenie się z ludźmi swoją pasją. To słychać w każdym kawałku, zwrotce oraz wersie, to widać i czuć na freestyle’owych bitwach, a zajawka, którą przemycają na podkładach łódzcy raperzy udziela nam się w tramwajach, parkach i na ulicach, kiedy tylko odpalimy któryś z nagranych przez nich tracków.
Dla takiego hip hopu naprawdę warto coś zrobić… Może nie od razu poświęcać życie, rzucać pracę, czy zostawiać żonę, ale może po prostu choc na usiąść na ławce z browarem czy jointem, puścić ziomkom „Nic śmiesznego EP” i wspólnie wesoło się pobujać. Osetowi i Oskierowi na pewno będzie mega miło, a myślę, że i Wam ta forma spędzania czasu przypadnie do gustu.
No to co, do następnego! Kolejny odcinek cyklu już w drodze ;)
PS. Artykuł ten pisany był ponad miesiąc temu, stąd nie należy on do najbardziej aktualnych. Na facebookowym fanpage'u Oseta mogliśmy niedawno przeczytać, iż lada moment usłyszymy nowe studyjne projekty jego autorstwa, a z wywiadu przeprowadzonego przez Piotrka Zwierzyńskiego wiemy ponadto, że łódzki raper zamierza brać aktywny udział w tegorocznej edycji WBW. No to chyba tyle, zapewniam, że kolejna odsłona cyklu będzie dużo, dużo bardziej "na czasie".