Rasmentalism "Wyszli coś zjeść" - recenzja
"Wyszli coś zjeść" - tytuł niby prosty, ale pomimo okładki sugerującej wyjście do chociażby obwoźnego bistro (co również możemy przeczytać w poligrafii płyty), wydaje mi się, iż Arek z Kamilem wyszli zjeść, ale zamiast najlepszej szamy w mieście - polską rapgrę. Zawojować ją w podobny sposób, w jaki zrobili to w 2013 roku, zbierając zasłużone pochwały od słuchaczy i plasując się na najwyższym stopniu podium w wielu całorocznych podsumowaniach. Mimo, iż wciąż są za młodzi na przeobrażenie w zezgredziałego Heroda, to swoim kolejnym wydawnictwem utwierdzają nas w przekonaniu, iż nijak ma się do nich stwierdzenie o "syndromie drugiej płyty" (tak, pamiętamy nielegale, ale chodzi o drugie legalne wydawnictwo), bowiem wszystko gra tu tak, że niektórym odbiorcom może się wydawać, że mamy do czynienia z "Hotelem ***" w wersji 2.0. Ja tak mam.
I jak "Hotelowi ***" można było kilka kwestii wytknąć, tak i przy wycieczce po szamę kilka łyżek dziegciu się znajdzie - ale o nich później, bowiem najpierw zajmijmy się kapitalną robotą Mentosa, który niczym Sir Mich w NWJ, nie wychodząc produkcjami poza "obsługiwanie" jednego rapera, jawi się jako jeden z najlepszych ludzi w swoim fachu na scenie. Bogate aranżacje, niesamowita przeplatanka różnorodnych sampli i wygrywanych partii bitów robi swoje, nie ma innej opcji. Wystarczy wywołać do tablicy moich faworytów - "Ryzyko wróg najgorszy" i "To nie jest tak" i gęba powinna zamknąć się wszystkim tym słuchaczom, głoszącym w sieci, iż Kamil niekiedy przesadza z aranżami i zarzucających mu zbytnie "udziwnianie" podkładów. Akurat w tym wypadku słowo "dziwne" zastąpiłbym określeniem "niesamowicie oryginalne". Mocna piątka za bujającą muzykę, w której Ras czuje się jak ryba w wodzie.
Skoro mowa o raperach, zacznijmy od gospodarza. "Wyszli coś zjeść" lirycznie niewiele się różni od poprzedniej płyty. Arek rzuca bardzo mocne, osobiste i gorzkie teksty, nie porzucając oczywiście masy gierek słownych i wywołująych uśmiech na twarzy linijek. I choć sam nawija, że nie wypluł jeszcze ton syfu, które w nim siedzą, to i tak na ich najświeższym krążku jest tego sporo. Ot, chociażby "Byłoby łatwiej" z niesamowitym samplem w tle, czy też wspomniany już wyżej "To nie jest tak". Ras to moje osobiste ścisłe podium rodzimych raperów, toteż o kwestię zwrotek byłem spokojny. Tak samo byłem jednak spokojny o gościnne wejścia zaproszonych raperów, lecz Sarius i Dwa Sławy wypadli tu niestety średnio. Owszem, doceniam warsztat, aczkolwiek spodziewałem się większego ognia w ich tekstach. Składam za to pokłony przed Sokołem i Quebo - krótko mówiąc, rozjebali. Podobnie jak wokaliści: Tomson, Klaudia Szafrańska i Sławek Uniatowski, którego refren w "Dnach butelek" zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Warto wspomnieć też niezawodnego DJ'a Ike'a, odpowiedzialnego za jedyne cuty i skrecze na krążku - świetna robota i doskonałe otwarcie materiału.
"Wyszli coś zjeść" jest swoistym potwierdzeniem wciąż niezmiennej, wysokiej formy rapera Rasa i producenta Menta XXL. Gorzko-rozkminkowy Arek, pływający w oceanie aranżacji Kamila są gwarancją właściwie spędzonych minut przed głośnikami, chociażby przy numerach pokroju "Wyjdziesz na dwór?" czy "Mur przy wolnym". Mimo, że kilka kwestii nie do końca mi siadło i postanowiłem wystawić tej płycie ocenę dobrą z plusem, to Wy możecie dodać w swojej cenzurce dodatkowy plus, jeśli jaracie się wejściami Sariusa i Dwóch Sławów. Tymczasem idę coś zjeść, prosto do budy z burgerami i może znajdę w niej Torta podobnego do Putina, kto wie.
Elegancko napisane, nic dodać nic ująć, recka na plus.
Elegancko napisane, nic dodać nic ująć, recka na plus.