Jim Jones "Hustler's P.O.M.E." (Klasyk Na Weekend)

recenzja
dodano: 2015-01-23 19:00 przez: Michał Zdrojewski (komentarze: 1)

Okres przed wydaniem “Hustlers P.O.M.E.” był swoistym apogeum popularności The Diplomats jak i samego Jima Jonesa. 2004 rok stał pod znakiem “Purple Haze” Cam’rona i drugiej części “Diplomatic Immunity”, 2005 rok przejęty został przez bardzo dobrze przyjęty, naszpikowany gwiazdami, drugi album Juelza Santany “What’s The Game Been Missing” (tutaj nasz tekst w ramach Klasyku Na Weekend), natomiast 2006 był rokiem Jonesa.

“We Fly High” było największym hitem tamtego lata, na nowojorskich ulicach nie znalazłoby się osoby nie wiedzącej o co chodzi z wykrzykiwaniem “Baaallin”. Trzeci studyjny album Capo dla całej ekipy miał być kolejną cegiełką podtrzymującą popularność marki The Diplomats. Zwłaszcza, że, gdy coś jest na szczycie to może szybko z niego spaść, a klapa komercyjna w postaci “Killa Season” Cam’a oraz wielki beef Dipsetów z Jay-em Z, sprawiły, że nadzieje pokładane w Jonesie były naprawdę duże. Dla samego Jimmy’ego miał to być album przełomowy, który wyniesie go ponad poziom ulicznika i jednego z członków składu oraz da mu pozycję pełnoprawnego solowego rapera potrafiącego w pojedynkę odnosić duże sukcesy.

Mieszanka popularnych wówczas dźwięków z Brudnego Południa oraz ulicznego brzmienia klasycznego Nowego Jorku okazały się być bardzo dobrym pomysłem na album tytułowego “Hustlera”. Handel narkotykami, zarabianie pieniędzy, wszędobylska nienawiść i znieczulica na ulicach to typowe problemy społeczności jednej z najniebezpieczniejszych okolic Nowego Jorku, czyli słynnego Harlemu. Jimmy wspina się na wyżyny swoich umiejętności lirycznych, aby ukazać te wszystkie aspekty "hustlerskiego" życia, ale to niepowtarzalny klimat jest słowem kluczem w odniesieniu do "Hustler's P.O.M.E.". I to właśnie ten klimat jest genialnie budowany przez Capo z niemałą pomocą świetnych bitów m.in. od Chinka Santany czy The Runners. 

Zdecydowanie przed szereg wychodzą utwory, w których Capo jest wspierany przez gości, co trochę przytłacza indywidualne zdolności rapera. "Emotionless" z Juelzem Santaną, "Pin The Tail" z Cam'ronem, Maxem B i Juelzem, "Pour Wax" z Hell Rellem, "Weatherman" z Lil Waynem i nieżyjącym już, obiecującym wtedy, Stack Bundlesem. Trzeba też tu przywołać całą serię utworów z wszędobylskim na płycie Maxem B, czyli "So Harlem", "Bright Lights Big City", "Don't Forget About Me" czy genialne, soulowe "Concrete Jungle" to zdecydowanie najlepsze utwory na "Hustler's P.O.M.E.". Legendarny już Max B pełni rolę a'la Nate Dogg dopełniając kawałki, nadając im duszę i sprawiając, że dostają one nowej jakości. "Reppin' Time" szybko stało się dużym hitem za sprawą świetnej produkcji The Runners, którzy byli wtedy zdecydowanie najpopularniejszymi beatmakerami w grze. W połączeniu z Jonesem i jego głową pełnej ulicznych historii daje nam charakterny, brudny nowojorski rap, ale oczywiście z dużą dozą imprezowego brzmienia. Właśnie tutaj stoi przykładem "We Fly High", czyli kawałek, który zmienił karierę Jim Jonesa i stał się momentalnie jego największym hitem aż do dzisiaj. Popularność singla była ogromna - 1 miejsca na listach Billboardu, miliony odsłon na YouTube, miliony ściągniętych dzwonków (sic!), remixy Lil' Wayne'a, Diddy'ego, T.I.'a i wielu innych. Nawet afera z tym, że to ponoć Max B napisał cały kawałek, co wyszło na jaw po tym, jak Jones i Biggaveli weszli w konflikt, nie przyćmiła popularności słynnej frazy "Ballin", która już zawsze będzie kojarzyć się z Jimem. 

Bez wątpienia największą siłą albumu jest jego klimat i charakter. Mimo, że Jim uraczył słuchaczy wyjątkowo dużą ilością błyskotliwych punchy oraz trafnych metafor to nie jest to album bardzo dobry lirycznie. Najważniejszym aspektem są tutaj historie oraz przesycający klimat ulic Nowego Jorku, które każdy członek The Diplomats zna od podszewki. Myślę, że nie będzie tutaj nadużyciem stwierdzenie, że "Hustlers P.O.M.E." można postawić w jednym rzędzie z innymi albumami wywodzącymi się z Harlemu określanymi mianem "hood classics". Mowa tutaj m.in. o "Harlem World" Mase'a, "Lifestyle Ov Da Poor And Dangerous" Big L'a czy "Come Home With Me" Cam'rona. Z drugiej strony nie jest to też najlepszy album Jonesa w jego karierze, ale na pewno odcisnął największe piętno w rap grze.

JIM JONES "Emotionless" - uncensored

Jim Jones "We Fly High" REMIX feat. T.I., Diddy, Juelz

Jim Jones ft Max B, Rell, Dr Ben, Chavis & Noe - Concrete Jungle - With Lyrics

 

Tagi: 

Vita
Dobra recka, więcej takich

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>