Joell Ortiz "House Slippers" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2015-01-22 17:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 1)

Joell Ortiz to mój ulubiony członek superkolektywu Slaughterhouse, jego karierę śledzę od startu i gdyby nie połączenie sił z Royce'em, Crookedem i Buddenem... to trzeba by przyznać, że spory z niego pechowiec. Precyzując - solowa kariera Ortiza rozwija i układa się dużo gorzej, niż wskazywałby na to potencjał oraz przewidywania.

Po wydaniu debiutu w Koch Records okrzyknięty był kolejną nadzieją Nowego Jorku (czy wręcz typowany na następcę Big Puna!), na mixtape'ach rozpędzał się coraz bardziej a świetny singiel "Call me" z Novelem robił wielki apetyt na drugi album. Co było dalej? Zamieszanie z wytwórnią, duża obsuwa i wydanie "Free Agent" w momencie, gdy każdy zdążył już o nim zapomnieć. "House Slippers" również ukazuje się po cichu, bez większej promocji, do tego zilustrowane okładką... sami widzicie jaką. Jak ma się poziom trzeciego oficjalnego albumu członka Slaughterhouse do jego umiejętności i potencjału?

Na pewno "House Slippers" jest najbardziej dojrzałym krążkiem, który do tej pory wypuścił Ortiz. To już nie głodny debiutant, bardziej gość, który swoje przeżył, swoje widział i swoje nawinął. Sporo tu więc refleksji, retrospekcji, wspomnień jak i ocen, dotyczących choćby kondycji branży. Joell punktuje ślepe ocenianie raperów przez pryzmat sprzedaży, z rozrzewnieniem wraca do dzieciństwa i podkreśla ile zrobił dla niego hip-hop. Odpowiada na pakiet pytań i oskarżeń, ukazuje nam zarówno pozytywne jak i te gorsze odcienie życia i codzienności, zdradza dlaczego lepiej nie czytać SMS'ów na telefonie swojej dziewczyny... MC zawsze miał tendencję do szczerości i otwierania się przed słuchaczem, ale na "House Slippers" brzmi jakby, by the way, wręczył nam kapcie i zaprosił wprost do swojego salonu. Zresztą sam podobnie tłumaczył tytuł - zdaniem Joella ten album to oznaka życiowego komfortu i spokoju, który znalazł a jego symbolem jest właśnie siedzenie w kapciach na domowej kanapie.

Muzycznie znajdziemy tu i porcję surowszych, bardziej klasycznych strzałów, na pierwszym planie eksponujących nawijkę ("Q & A", "Say Yes", "Brother's Keeper") i fragmenty melancholijne czy refleksyjne (szczególnie początek krążka), a także mały ukłon w kierunku bardziej mainstreamowego słuchacza w postaci zahaczających o r&b "Better Than" i "Candy". Balans utrzymany jest jednak bardziej w kierunku klasycznie ciętych sampli oraz mocnych rytmicznych perkusji i rzuconych na nie osobistych tekstów. A że za produkcję odpowiadają w większości The Heatmakerz i Illmind to o poziom nie ma co się martwić.

"House Slippers" przeszło raczej bez echa (niezasłużenie) zdobywając jednak równe i pozytywne oceny w recenzjach (zasłużenie) - to rzeczywiście album, który poza kilkoma mrugnięciami okiem w kierunku radiowego słuchacza nie sili się na zdobywanie list, czy nie celuje w udowadnianie umiejętności i skillowe loty w stylu Slaughterhouse a bardziej traktuje słuchacza jak kompana do rozmowy i dzielenia się przeżyciami. Solidnie, konkretnie, czwórkowo.

Joell Ortiz - House Slippers (Explicit)

Joell Ortiz - Music Saved My Life ft. B.o.B, Mally Stakz

JOELL ORTIZ - PHONE

Joell Ortiz - CRACK SPOT

Joell Ortiz - Q&A

x6s
Piękny album, szkoda że tak słabo promowany, uwielbiam Joella w takim klimacie, przesłuchane pare razy i na pewno będzie jeszcze nie raz

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>