Busta Rhymes feat. Ol' Dirty Bastard "Woo Hah! Got You All In Check (Remix)" (Diggin In The Videos #326)
Poszukiwanie własnej tożsamości artystycznej to w dzisiejszych czasach niezwykle trudne zadanie. Młodzi raperzy rozpoczynający karierę stają przez poważnym wyborem, muszą wykreować własny, oryginalny wizerunek, będący ich wizytówką i czynnikiem przyciągającym uwagę. Nie mogą przy tym przesadnie inspirować się swoimi muzycznymi idolami, co niewątpliwie sprowadziłoby na nich falę krytyki. Takiego zmartwienia nie miał nasz Artysta Tygodnia, Ol’ Dirty Bastard, raper, którego swobodny styl bycia i nieszablonowy image wciąż pozostaje niedoścignionym wzorem do naśladowania.
Szaleniec czy geniusz? Takie pytanie zadają sobie słuchacze, gdy po raz pierwszy zapoznają się z twórczością śp. ODB. Pytanie choć proste, to brak na nie jednoznacznej odpowiedzi. Z całą pewnością Ol’ Dirty Bastard to nietuzinkowa osobowość, solidny raper i człowiek będący bohaterem sesji zdjęciowych i eventów, których nie powstydziłby się nawet sam Salvador Dali.
Czego można się spodziewać, kiedy raper o takim temperamencie spotka na swojej drodze wulkan energii równy sobie? Cały świat przekonał się o tym w 1996 roku, gdy debiutujący solowo Busta Rhymes zaprosił Ol’ Dirty Bastarda do współpracy. Wynikiem tej kooperacji był remix hitowego singla „Woo-Hah!! Got You All In Check”, który zilustrowany został OBŁĘDNYM wideoklipem.
Oglądając teledysk z przymrużeniem oka, można odnieść wrażenie, że Busta i ODB rywalizują między sobą o miano najbardziej zwariowanego rapera w Stanach. Ubrani w cudaczne stroje, osadzeni w szpitalu psychiatrycznym, wyginają się na wszystkie możliwe strony i nawijają absurdalne wersy (I had a wet dream that I was bonin’ Jody Wately Doin’ what children, ain't allowed to see). Na tym jednak nie koniec. W kolejnych scenach widzimy Busta Rhymesa jako żywe srebro (dosłownie i w przenośni!) i Ol’ Dirty Bastarda pokrytego złotą farbą, wczuwającego się w rolę ulicznego mima. Raperzy toczą prawdziwy, gombrowiczowski pojedynek na miny, co wygląda przekomicznie i stanowi kolejną kuriozalną sytuację. Temu wszystkiemu towarzyszą kiczowate efekty specjalne, dzikie okrzyki, niekończące się adlibsy i cała masa komicznych linijek zarapowanych, a właściwie wyplutych przez obu MC’s. To bez wątpienia jeden z najzabawniejszych hip-hopowych klipów, a zarazem przykład perfekcyjnej chemii, jaka zrodziła się między muzykami. Temperament obu raperów stworzył prawdziwą mieszankę wybuchową, przy której nie sposób przejść obojętnie.
Ten i wiele innych klipów udowadnia to, jak nieprzewidywalną, szaloną i chaotyczną personą był Ol’ Dirty Bastard. Raper wyprzedzający swoje czasy, człowiek inspirujący swoją kontrowersyjną osobowością, ale przede wszystkim legendarny członek Wu-Tang Clanu, który odszedł zdecydowanie za wcześnie. Rest In peace O.D.B.