Clyde Carson feat. The Game "California State Of Mind" (Ot tak #159)
W dzisiejszym odcinku "Ot tak" cofniemy się parę lat wstecz, do roku 2008. Wtedy to pewnemu młodemu raperowi z Bay Area wróżono mainstreamowy sukces na miarę dzisiejszych osiągnięć Kendricka Lamara. Nazywał się on Clyde Carson, należał do ekipy Black Wall Street i był wówczas protegowanym najgorętszego kalifornijskiego artysty ubiegłej dekady - Game'a. Jego debiutancki krążek "Theatre Music" był szumnie zapowiadany od czerwca 2007 roku i czekali na niego wszyscy fani zachodniego wybrzeża, od Oakland aż po najdalej wysunięte zakątki południowej Kalifornii.
"Theatre Music" miało zostać wydane przy wsparciu Capitol Records a w promocji materiału miały pomóc single "In Da Club" z Seanem Kingstonem oraz właśnie "California State Of Mind", na którym się dzisiaj skupimy. Pamiętam doskonale euforię na DubCNN, kiedy opublikowano pierwszy snippet tego numeru. Brzmiał dokładnie tak, jak oczekiwali wszyscy fani - mocno westcoastowo, chociaż miał w sobie również przyjazny vibe dzięki czemu można go było śmiało puszczać w radiu. Tekstowo także trzymał poziom, chociaż gospodarz grał na nim drugie skrzypce a Game po raz kolejny ukradł show swoją świetną szesnastką, w której celnie piętnował ówczesną sytuację zachodniego wybrzeża ("after 'Pac died, media tried to stop this - shut the door on us, but I'm the muthafuckin' locksmith") i przywłaszczanie kalifornijskiego stylu przez inne rejony, ("what you know about killa cali, bitin' our style, chasin' our bitches when your fools never been in Cali"), po raz kolejny udowadniając przy tym kto aktualnie jest najbardziej prominentnym reprezentantem West Coastu ("Snoop ain't gotta rap no more, homie I got this").
"California State Of Mind" posiadał wszystkie atrybuty dobrego singla i zdołał wytworzyć spory buzz nie tylko na kalifornijskiej ziemi. Wielka szkoda, że zarówno sam Clyde Carson jak i stojące za nim Black Wall Street oraz Capitol Records nie zdecydowały się pójść za ciosem i wypuścić wtedy "Theatre Music" na rynek - był to idealny moment na premierę tej płyty, która z pewnością cieszyła by się sporym sukcesem w tych trudnych dla zachodniego wybrzeża latach. Jeśli nigdy nie słyszeliście tego numeru to polecam wam go sprawdzić a potem wziąć na warsztat resztę twórczości Carsona - ja słucham jego utworów do dzisiaj z wielkim sentymentem i sporym nieodżałowaniem patrząc na to, jak potoczyła się jego dalsza kariera...
Siema,
nie słyszałem o tym gościu ładnych parę lat - ostatni jego mixtape pochodzi bodajże z 2006 roku, potem miał wyjśc debiutancki album i nastała cisza... aftermath był gwoździem do trumny zbyt wielu utalentowanych raperów.
"In The Hood Cause I'm Hood" coś w tym stylu...