Rob Base & DJ E-Z Rock "It Takes Two" (Ot Tak #157)

kategorie: Hip-Hop/Rap, Klasyka, Ot tak
dodano: 2014-05-25 13:00 przez: Maciej Wojszkun (komentarze: 0)

Wielu fanów oldschoolowego hip-hopu zapłakało pewnie gorzkimi łzami na wieść o śmierci DJ'a E-Z Rocka - 1/2 klasycznego, acz nieco już zapomnianego rapowego duetu Rob Base & DJ E-Z Rock.  Artysty, któremu należą się znaczne propsy za dołożenie swej cegiełki do abecadła klasycznego hip-hopu, za niebanalny wkład w Hip-hopowy Panteon Sztosów Nieśmiertelnych, kultowych singli definiujących całą kulturę...

Mowa tu oczywiście o "It Takes Two" , czyli pełnokrwistym, imprezowym bangerze, uwarzonym na znakomitym samplu utworu "Think (About It)" z repertuaru Lyn Collins, ozdobionym klasycznym drum breakiem i słynnym "Yeah! Woo!" Jamesa Browna i Bobby'ego Byrda. Utwór zobrazowano teledyskiem, na którego realizację przeznaczono fundusze wręcz rozpaczliwe - taśmy filmowej było tak mało, że nie zdołano nakręcić wszystkich scen teledysku... . "It Takes Two" odniosło ogromny sukces, singiel pokrył się platyną. Na trwale zapisał się też w świadomości słuchaczy - wielu muzyków, nie tylko raperów, oddało hołd "It Takes Two", nagrywając jego covery czy wplatając cytaty z tego utworu do własnych numerów - tak uczynili m.in. Jonathan Davis (ten z Korna, nie dobry ziom The Abstract), Snoop, Fresh Prince & Jazzy Jeff, Gang Starr.... Nawet Black Eyed Peas zsamplowali początkowe linijki "It Takes Two" w singlu 'Rock That Body".

(Ciekawostka: gdy pierwszy raz usłyszałem ten... twór, byłem święcie przekonany, że to wokal Zacka de La Rocha z RATM).

Zachęceni sukcesem singla, Rob i Rock czym prędzej pobiegli do studia, by nagrać więcej kawałków - i w sierpniu 1988 roku wydali swój debiutancki album, zatytułowany.... Jakżeby inaczej? "It Takes Two" (czasem tłumaczę sobie ten tytuł jako "Bo do tanga trzeba dwojga"). Oddajmy więc hołd E-Z Rockowi, przypominając sobie ów longplay. Jak brzmi on dzisiaj, w dobie nowoczesnych brzmień, gangsterki, kodeiny, drapu et cetera? Czy czas obszedł się z "It Takes Two" łaskawie?

Od razu trzeba sobie powiedzieć jedno - to w żadnym razie nie jest wybitny album. Rok 1988 był dla hip-hopu rocznikiem niebywale obfitującym w albumy, obecnie uważane za nienaruszalne monumenty, kamienie milowe gatunku - by wymienić tu choćby "Long Live the Kane" charyzmatycznego Tatuśka Kane'a, rewelacyjne "The Great Adventures of Slick Rick", debiut EPMD - "Strictly Business", "Critical Beatdown" Ultramagnetic MC's, "In Control" niegdysiejszego cesarza producentów - Marley Marla... Lista ciągnie się kilometrami - a na jej szczycie znajduje się album, uznawany wszem i wobec za jedno z koronnych osiągnięć czarnej muzyki - "It Takes a Nation..." Public Enemy. W porównaniu do tych tuzów debiut dwóch imprezowiczów z Harlemu wypada... cóż, średnio. Choć pełen młodzieńczego entuzjazmu, Rob Base nie jest nawet w połowie tak charyzmatyczny i zabawny jak Fresh Prince (którego słynny album "He's the DJ... I'm the Rapper" z Jazzy Jeffem ukazał się.... tak, zgadliście, w 1988 roku), często brzmi sztucznie i cokolwiek dziwacznie (słodziutkie aż do obrzydliwości "Crush"); wersy są standardowe i nie pozostają w pamięci na dłużej, czasem są boleśnie wręcz toporne (obczajcie "Times Are Gettin' Ill" - w dzisiejszych czasach takie linjiki byłyby niedopuszczalne)... Base'owi oddać jednak trzeba, że ma dobry głos i stara sie jak może, czuć też, że dobrze się bawi na majku.

Lepiej jest w sferze produkcyjnej. Przygotowane przez E-Z Rocka i co. podkłady to mocne oldschoolowe perkusje i zręcznie wplecione cytaty z soulu, disco czy funku. Jest skocznie, jest bujająco - to po prostu esencja staroszkolnego, imprezowego hip-hopowego brzmienia końca lat 80. Znać, że Rock miał zmysł do dobierania melodii - przykładem znakomite połączenie perkusji i sampla z Jackson 5 (wzbogacone wkręcającym się niesamowicie syntezatorowym riffem) w "Get on the Dance Floor" czy kanonada drumsów świetnie współgrająca z samplowaną gitarką w "Make It Hot". Od czasu do czasu E-Z Rock bawi się też na turntable'u. Ogółem muzycznie album jest całkiem przyjemny, acz znów - daleki od doskonałości - zupełną dla mnie zagadką jest sens istnienia tracku "Creativity", gdzie na całkiem fajnych drumsach - bez przerwy powtarzane są jedynie słowa "creativity", "the ruler" (Slick Rick, to Twoja robota?), "Profile Records" itd. w różnych konfiguracjach. Tylko tyle. Jakoś... mało kreatywny ten track, nic nie wnosi do całości.

"It Takes Two", tak samo jak tytułowy sztos, odniosło spory sukces - kolejne single, "Joy and Pain" i "Get on the Dance Floor", uplasowały się nawet jeszcze wyżej w notowaniach Billboardu - "Get on the Dance Floor" przez pewien czas okupowało nawet pierwsze miejsce na liście przebojów Hot Dance Music/Club Play. Jednak potem zaczęły się kłopoty - plotki o kłopotach Base'a  z "czyszczeniem" sampli, problemy osobiste obu panów... dopiero w 1994 roku Rob i Rock wydali drugi album, "Break of Dawn". Niestety, materiał ten poniósł dotkliwą komercyjną porażkę. Przyjaźń Roba i Rocka jednak przetrwała, nie zaprzestali oni wspólnych koncertów...

E-Z Rock juz nas opuścił, jednak jego dziedzictwo pozostało - "It Takes Two" to jego pomnik trwalszy niż ze spiżu, bezwarunkowy elementarz dla każdego szanującego się fana kultury. I za to Rockowi należy się głęboki ukłon. Rest in Beats, E-Z, mam nadzieję, że w miejscu w którym jesteś, zdecydowanie więcej jest Joy niż Pain. 

PS Polecam też obczaić wywiad z Robem Base'em, poświęcony E-Z Rockowi i powstaniu "It Takes Two". Check it out.

                                                  

Rob Base & DJ EZ Rock - It Takes Two

                                                  

Rob Base & DJ EZ Rock - Get on the Dance Floor

                                                  

Rob Base & DJ EZ Rock - "Joy & Pain" 12" Extended Version

 

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>