Bisz/Kosa "Zimy EP" (Przegapifszy #49)
Mega fajnie widzieć dziś Bisza grającego koncert za koncertem, trzymającego się tygodniami na OLiSie (trzymamy kciuki za złoto) i zgarniającego setki tysięcy odsłon na youtube'ie. Bisza uśmiechniętego od ucha do ucha i spełnionego muzycznie - bo ten gość po prostu na to zasłużył. My pamiętamy go jeszcze z czasów, gdy liczba słuchaczy oscylowała pewnie wokół liczby odsłon "Pollocka"... podzielonej przez tysiąc, gdy grał supporty na lokalnych imprezach w Bydgoszczy czy gdy otwierał imprezę pod szyldem Oficjalny Chrzest Popkillera a my dostawaliśmy pytania "co to za goście grali jako pierwszy support? dobre!".
Z czasów, gdy śledzący wszystko fani podziemia zachwycali się poetyckością i klimatem koncept-albumu "Zimy" a inni twierdzili, że nie ma o czym gadać, bo to tylko kolejne wtórne xero duetu Pezet/Noon...
Jasne, naleciałości stylu Pezeta były wtedy słyszalne (progres raperski Bisza przez te parę lat może imponować, ten gość poprawił każdy aspekt swojego warsztatu!), podobnie jak chłodne, surowe brzmienie Noona przychodziło na myśl przy bitach Kosy. Jednak do dziś to właśnie "Zimy" są moim ulubionym materiałem od "BDG Finest" - oczywiście pomijając będącego potężnym skokiem naprzód pod każdym względem "Wilka Chodnikowego". Wracam do nich dużo częściej niż do tego, co Biszu nagrał później, m.in. do uwielbianych przez Daniela Wardzińskiego produkcji B.O.K. Dlaczego?
Bo ani to płyta za długa, ani zbyt rozstrojona klimatycznie, ani w żaden sposób przekombinowana. Za to mega nastrojowa, spójna i stanowiąca idealną pigułkę na choćby półgodzinny spacer po mieście. Zamykająca w sześciu numerach różne fragmenty zimowej aury. Od pierwszych chłodów i śniegów, po wiosenną odwilż. Klimat oddany jest świetnie zarówno w bitach, pełnych ciętych sampli i winylowych szumów jak i obrazowych, poetyckich, barwnych opisach Bisza. Poetyckich, ale nie popadających w abstrakcję i grafomańskie przekombinowanie. Słychać tu dopracowanie w detalach - zarówno pod względem podkładów (Kosa wspominał mi kiedyś, że dopieszczać bit potrafił kilka miesięcy) jak i tekstów (to, jak o treść swoich zwrotek dba Bisz dobrze wiecie).
"Muzyka śnieżnych pól i krótkich dni, różowych nocy, ciepłych ust i wietrznych chwil. Bez nich dziś byłbym tylko jednym z tych, co słyszą dźwięki, ale nie potrafią zgłębić ich". Krótko i konkretnie jak przystało na tekst o EP - jeżeli znacie ten materiał to pewnie wracacie do niego co roku. Jeżeli nie znacie - wrzucajcie na słuchawki póki pogoda jeszcze dopełnia dzieło Bisza i Kosy, dodając mu trzeciego wymiaru.