Justin Timberlake mówi "I'm Ready" i powraca!
Tak, czekam na komentarze "jak to pop jak popkiller". Bo jeśli pop to właśnie taki... 3 lata temu pisałem: "Niedawno odszedł od nas Michael Jackson, warto więc przyjrzeć się ostatniej płycie artysty, który został przez niektórych - na wyrost, ale jednak - naznaczony na jego następcę. Kogoś, kto wychodząc od miałkiego, boysbandowego brzmienia, nie ukrywając inspiracji Królem Popu czy Prince'em, stał się parę lat później w pełni dojrzałym Artystą przez duże "A". W końcu pierwsze solowe hity Justina, tworzące pomost między dwiema epokami w jego karierze, (Rock Your Body, Cry Me A River), były wpierw odrzucone przez Jacksona!"
"Futuresex/Lovesounds" to moim zdaniem jedna z najlepszych płyt minionej dekady. Pop alternatywny, świeży, czerpiący z przeróżnych gatunków od rapu, przez electro-funk po bluesa a do tego wciąż wytyczający własną oryginalną ścieżkę. Od drugiej solówki Timberlake'a minęło już 6 lat, dlatego info o powrocie to dla mnie duże wow. Może imię "Justin" znów zacznie kojarzyć się w mainstreamie z artystą dojrzałym i kreatywnym. Obejrzyjcie zresztą sami powyższe video. Sorry Juelz, chyba jednak na ten album czekam bardziej.