Roach "Trójmiejski Funk" - przedpremierowa recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2012-02-28 21:00 przez: Paweł Miedzielec (komentarze: 11)
Kim jest Roach? To pytanie od jesieni ubiegłego roku zadaje sobie spora cześć hip-hopowej polski. Reprezentujący Gdynię 25-letni mc wkroczył na rodzimą scenę z głośnym hukiem a wielu słuchaczy, odpalając single "L.A. 2 Tricity" i "Gangsta Funk" przecierało oczy ze zdumienia, widząc ksywy widniejące na "ficzuringach". Jako koneser kalifornijskich klimatów również byłem bardzo mile zaskoczony współpracą młodego rapera z legendami zachodniego wybrzeża, jako że zawsze propsowałem wszelkie próby promocji West Coast'u na naszym krajowym podwórku.
Efekt końcowy w postaci płyty "Trójmiejski Funk" wzbudzał moją ciekawość i kiedy przed kilkoma dniami dostałem wreszcie materiał do sprawdzenia, w moich myślach kłębiło się tylko jedno pytanie:

Czy nieznany debiutant jest w stanie przebić się do świadomości polskiego słuchacza z czymś innym ale oryginalnym?
W tym cały sęk. Roach na pewno dysponuje odpowiednimi narzędziami - mimo statusu "noł-nejma" nie robi rapu od wczoraj i zna się na swojej profesji. Posiada solidny warsztat słowny i niezłe, aczkolwiek momentami denerwujące flow. "Trójmiejski Funk" nie zostanie może albumem roku ale stanowi pozycję obok której nie można i należy przejść obojętnie. Zwłaszcza jeśli muzycznie siedzisz mocno w Kalifornii bo jak sama nazwa wskazuje, znajdziemy tutaj duże pokłady funku o co zadbał producent krążka - SherlOck.

"Odkąd pamiętam, to jaram się west coast'em" - chciałoby się rzecz "shit, me too". Rzeczywiście, spora ilość numerów charakteryzuje się tym luźnym brzmieniem i nawijką, znaną do tej pory jedynie z kawałków powstających w "mieście aniołów" i nad zatoką.
Pierwsza cześć krążka ze sztosami typu "L.A. 2 Tricity" i "Gangsta Funk", czy bujającym "Czarnym Mercedesem" jest zdecydowanie mocniejsza od reszty - im bardziej w głąb, tym niestety więcej fillerów, chociaż zdarzają się wyjątki. Klimat jest jednak zróżnicowany - zarówno tematycznie jak i jeśli chodzi o oprawę muzyczną. G-Funk przenika się tutaj z nowoczesnością, której się nie spodziewałem i która niespecjalnie mnie porwała. Forma gospodarza w utworach "Błędne Koło" czy "Moralniak" również spada. Moim zdaniem Roach nie sprawdza się na tego typu produkcjach, gubiąc po drodze rytm i starając się usilnie zmieścić w bicie dzięki przyśpieszonej nawijce, którą nie powinien się zajmować. Rapując na luzie w towarzystwie płynnej melodii ("Na Stu Szprychach", "Postaw Kołnierz") wypada zdecydowanie lepiej.
Z produkcjami SherlOck'a pierwszy raz zetknąłem się na płycie Kobry i szczerze mówiąc, nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia.
Tutaj wykonał jednak dobrą robotę, chociaż jego bity zalatują lekką monotonią i nie mogą jak na razie konkurować z bangierami, jakie potrafi wysmażyć Eten czy Mowglee.
"Trójmiejski Funk" krąży nie tylko wokół west coast'owych klimatów ale zahacza również o polskie realia. Świetne "Mission Impossible" ujęło mnie jakże celnymi spostrzeżeniami, dotyczącymi rodzimej sceny rap:

"Rap polski nie znosi oryginalności
Od lat mam deja vu na maksa
Album po albumie na kompaktach te same hasła"

I tutaj przechodzimy to sedna sprawy - mianowicie, czy ktoś taki jak Roach może zaistnieć w polskim hip-hopie i dotrzeć do masowego odbiorcy?

Otóż, moim zdaniem będzie to bardzo ciężkie zadanie, chociaż mam nadzieję, że mu się to uda. Dlaczego? Problem tkwi nie w umiejętnościach samego zainteresowanego, czy w jakości jego nagrywek bo do tych akurat nie idzie się zbytnio przeczepić, ale w mentalności statystycznego polskiego słuchacza. Od lat wiadomo, że dojrzałość odbiorcy muzyki hip-hop w naszym kraju stoi na bardzo niskim poziomie i raczej nie zanosi się, aby w tej kwestii miało dojść w najbliższym czasie do jakiegoś spektakularnego przełomu.
Przykład? Wystarczy spojrzeć na ilość wyświetleń kawałka "L.A. 2 Tricity" na Youtube'ie (niecałe 10tyś. w trzy miesiące) czy na uzbierane przez Roach'a "lajki" na Facebook'u (ledwie 400 osób). Potem porównajcie to z cyframi, jakie wykręcają największe wacki na rodzimej scenie (często są to liczby dziesięciokrotnie! wyższe) i macie odpowiedź, na jakim etapie mentalnym znajduje się obecnie przeciętny zajarany rapem "kowalski".
Wiadomo, że liczby to nie wszystko ale w tym przypadku statystyka ta przemawia do mnie najgłośniej. Nie oszukujmy się, spora cześć osób utożsamiających się z kulturą hip-hop w Polsce nie ma pojęcia o jej korzeniach, ani tym bardziej o legendach pokroju King T - dla nich to po prostu kolejny "murzaj", co ma kawałek z polakiem i tyle.
Dlatego niestety nie wróżę płycie "Trójmiejski Funk" wielkiego sukcesu komercyjnego i boję się, że sam Roach zaginie gdzieś w napływie kolejnych "uliczników - no-skilli", mających za sobą wsparcie dużych wytwórni i lepsze narzędzia promocyjne...
W głębi serca mam jednak nadal cichą nadzieję, że publika da temu chłopakowi szansę i otworzy się odrobinę bardziej na nowe rzeczy, zamiast oczekiwać od debiutanckich pozycji podążania utartymi schematami bo "Funk z Trójmiasta" wyłamuje się z tej konwencji z całkiem niezłym skutkiem. Czwórka z minusem.







rhobar_sd
No wreszcie ;) Czekałem od piątku. Zgadzam się po części z autorem w kwestii słabszych i lepszych tracków - "Postaw kołnierz" robi pozytywne wrażenie mimo że słyszałem tylko kawałek w promomixie.
Zajawkowicz
Dobrze powiedziane o słuchaczach rodzimego Rapu, props.
Lestry
Wkońcu ktoś z Gdyni...pozdro.
eryk
Nie zwalałbym wszystkiego na słuchaczy, choć z tym akapitem się zgadzam. W sumie napisałbym trochę ale nie ten temat. Roach nie siada mi, nie wiem czego wina może to wina głosu, tekstów flow(?), bo o ile Gangsta Funk to niesamowity sztos to zwrotki Roacha mało wyraziste są. Szkoda bo akurat uwielbiam te klimaty, goście narobili smak, sam gospodarz natomiast mdławo, męczy w tych singlach strasznie, gdyby to była współpraca a nie featy tylko to mogłoby być świetna płyta a tak lekkie rozczarowianie. Póki co w może nie do końca w "kaliforniskich klimatach" ale luznych i letnich przewodzi Opole (Dinal, OE)
Nalesnik z gruszkami
"gdyby to była współpraca a nie featy tylko to mogłoby być świetna płyta" zawsze znajdą się kabany, którzy muszę się dojebać. Fakt Feat z King T'em czy Kokane to nic takiego...co za kurwa debil
Anonim
ta płyta nie może się przyjąć na polskim rynku i niestety taka jest smutna prawda. zajaranych g-funkowymi brzmieniami jest dosłownie kilka tysięcy ludzi w polsce z czego większość nawet nie dowie się o tym, że ktoś taki jak Roach napierdala featy z Kingiem T. w polsce największy hype jest na samplowane bity, true i oldschoolowe brzmienia zarówno w warstwie muzycznej jak i lirycznej więc nie wróżę sukcesu tej płycie chociaż oczywiście ściskam kciuki i szykuje hajs bo takie płyty po prostu trzeba mieć jeżeli jara się klimatem Warrena G, Devina the Dude'a czy wielu innych, którzy w czasach Notoriousa (którego skądinąd uwielbiam) i 2paca nie samplowali bitów tylko wpieprzali w swoje pierwsze piszczały a w warstwie lirycznej nakurwiali wersy o swoim folklorze jak to kiedyś nawinął Mes na 2czter7.
elo
'że publika da temu chłopakowi szansę i otworzy się odrobinę bardziej na nowe rzeczy, zamiast oczekiwać od debiutanckich pozycji podążania utartymi schematami' A gdzie tu są jakieś nowe rzeczy? Strasznie oklepane brzmienie, jest tysiąc podobnych i lepszych raperów w Stanach, dlaczego mam słuchać Roacha, który (sądząc na podstawie powyższych kawałków) nie wyróżnia się na ich tle niczym poza tym, że nawija po polsku? Skąd ten trend na nazywanie czegoś, co od kilku lub kulkunastu lat jest w masowych ilościach grane za oceanem, a dopiero teraz ktoś to przenosi na grunt polski 'oryginalnością'? Podobnie z VNMem - doceniam jego płytę, ma poziom, ale jaka tu oryginalność, gdzie to 'pionerstwo'? :D przecież - z całym szacunkiem - ale to brzmi jak jakiś Drake dla ubogich.
janek
elo to psychopata - nie czytajcie jego komciów
Anonim
elo to psychopata - nie czytajcie jego komciów[2] Płyta strasznie dobrze się wkręca, jest jaranko.
Anonim
swoją drogą Popkillerowe oceny [*] Gospel 5, Roach 4- :D
Anonim
przesłuchałem płytę chyba 5 razy i zgadzam się z oceną w recenzji. prawda jest taka, że Roach ma niestety średnie, żeby nie powiedzieć bbbbbardzo średnie skillsy w materii flow, składania rymów (albo ogólnie techniki), dykcji, przyspieszeń - to niestety bardzo słabo wygląda. drugim kretyńskim, bo tak trzeba to nazwać, zabiegiem w utworze "mission impossible" jest dissowanie całej polskiej sceny będąc noł-nejmem a przecież takim Roach jest. rozumiem, że można ponarzekać, że to taka najsłabsza forma braggi, ale KURWA człowieku - w polsce wychodzi multum dobrych płyt w zalewie ogólnego gówna. są tutaj naprawdę artyści przez duże a, którym roach nie dorasta do pięt w żadnej z rapowego rzemiosła i dlatego uważam, że taka akacja to żenada. genialną warstwą tej płyty są bity i tutaj muszę przyznac, że nie jaki SherlOck wysmażył kilka prawdziwych sztosów. jest kilka takich podkładów, że roach na nich przeszkadza - lepiej byłoby tego słuchać gdyby jego męczącego głosu tam po prostu nie było. brawo dla tego pana bo naprawdę piszczały, bębny i ogólny wydźwięk bitów jest świetna. brawo. 4- to max co można dać tej płycie - smutna prawda. polski g-funk dalej będzie miał oblicze 2cztery7, które mając swoje minusy, niewątpliwie potrafi przekonać wymagającego słuchacza skillsami czysto rapowymi. panie Roach - korek w buzie i ćwiczymi dykcje, próbujemy nowego flow i próbujemy coś zmieniać bo taką płytą jak trójmiejski funk to pan wielu słuchaczy nie zyska. ps. damn, jaka ta płyta jest długa...

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>