Jestem chyba jedną z niewielu osób, które z Dilated Peoples zawsze wolały Rakaa Iriscience'a. Nie znaczy to wcale, że nie doceniałem możliwości Evidence'a. Za dużo wejść od "Platform" po "20/20" zapadało w pamięć na naprawdę długo. Raper ze świetnym, charakterystycznym głosem, slow flow, które nie nużyło i megabłyskotliwymi linijkami. W Polsce sporo osób otoczyło go wręcz kultem, choć tak naprawdę czasami miało się poczucie, że przy trochę większym nakładzie pracy można by z tego utalentowanego koleżki wycisnąć jeszcze więcej.
"Cats & Dogs" to pierwszy krążek rapera z Kalifornii w należącym do Sluga z Atmosphere label'u Rhymesayers Entertainment. Na albumie zebrał znakomite postaci i bardzo ciekawy zestaw producentów (i proporcji pomiędzy ich udziałem). I co?
Nie jestem przekonany. Jest tutaj kilka numerów, które z pewnością należy uznać za bardzo udane, ale nie jestem przekonany czy kierunek, który obrał Ev to ten właściwy. Sporo tutaj brzmień z którymi wcześniej nie miał wiele wspólnego przez co chwilami płyta jest bliższa mainstreamowego przepompowywania bitów niż analogowym zajawkom z którym wciąż kojarzy go większość. Ja np. żałuję, że na albumie nie znalazło się miejsce dla podkładów DJ'a Babu, który ostatnimi beattape'ami potwierdził, że pomijanie go jest zupełnie niesłuszne. Za to mamy sporo Alchemista, który trochę rozczarowuje. "The Red Carpet" jest patetyczne, ale ostatecznie buja, więc nie marudzę, ale "James Hendrix" czy okropnie hałaśliwe i nieprzyjemne przez to "Crash"? Niespecjalnie, naprawdę. Lepiej wygląda to w przypadku znanych już polskim słuchaczom (za pośrednictwem Pariasu) Sid Roams. Uwagę zwraca nietypowe trochę dla Evidence'a, ale bardzo fajne "Late For The Sky" ze znakomitym refrenem Catero. Nie gorzej brzmi potężne "To Be Continued...". Rahki? Różnie. Jakby nie zawsze zdawał sobie sprawę, że już nie robi bitów na "Recovery" Eminema. Fajnie za to, że pojawia się Twiz The Beat Pro (produkował również na wydane przez Asfalt solo Repsa!), którą swoją monumentalną produkcją fajnie otwiera album, a Ev ładuje na to świetnie.
No właśnie... Z Evidencem bywa różnie. Po pierwsze przeplata wersy fantastyczne z przeciętnymi. Proporcje dotąd chyba jeszcze nie były tak bardzo korzystne dla tych drugich. Na szczęście te pierwsze nadal bywają niesamowite jak pierwsza zwrotka "Strangers" czy ostatnia w "You". No włąśnie... Collabo z Premierem jest tu w dwóch odsłonach. Wspomniany numer to rzecz z pewnością ważna i wyróżniająca się na płycie, ale nie zapomnijcie też o zamykającym płytę "Epilogue" na którym Ev rapuje co prawda na starym podkładzie Preemo, ale bardzo fajnie ukazuje co kryje się pod powtarzanym przez wszystkich w jego przypadku "slow flow". Na innych numerach bywa różnie. Czasami daleko temu do "slow", czasami nienajlepiej dobrane bity zwyczajnie go nie niosą. Nie jest najgorzej, ale można było spodziewać się wyższego poziomu.
Zawodzą goście. O ile Lil Fame, Prodigy, Raekwon, Rakaa i Slug wypadają na miarę swoich częstych występów gościnnych (bo raczej nie swoich płyt) o tyle np. Roc Marciano słabo, Ras Kass zarzuca nas setkami nazw własnych, Alchemist rapuje lepiej, ale wciąż źle, a Termanology chyba za często myśli o tym, że jest królem Lawrence, a za rzadko o tym jak wchodzi ze zwrotką na projekt kogoś sporo większego od siebie. Czemu nie ma tu np. Fashawna, Planet Asia? Krondon wpada z morderczym głosem w jednym refrenie, ale nie ma tutaj ludzi, którzy mogą/chcą wzmocnić siłę tego albumu. Albumu, który na pewno znajdzie bardzo wielu odbiorców, ale tak naprawdę nie jest tak dobry, jak dobre powinny być albumy członka Dilated Peoples. No właśnie może nowe Dilated? Za "Cats & Dogs" z mojej strony maksymalnie czwórka, szczególnie, że od Eva można oczekiwać naprawdę wiele.