Radek Miszczak - główny polski promotor festiwalu Hip Hop Kemp, razem z Agencją Joytown odpowiadający za to, że hradeckie święto rapu rokrocznie...
Hip Hop Kemp - poradnik młodego skauta
Kemp nadchodzi. Kemp nie zazdrości, Kemp nie szuka poklasku. W każdym razie warto wiedzieć jak się z nim obchodzić. Nie jest zbyt kapryśny ale rozpędzony potrafi wchłonąć duszę. Jeżeli nauczyłeś się już życia w kempowej dżungli - dobrze dla Ciebie. Jeżeli jedziesz pierwszy raz - za chwilę dostaniesz najważniejszą solucję w swoim życiu. Pożegnaj się z przeszłością, rodziną, przyjaciółmi, dziewczyną lub chłopakiem i wskakuj w Kemp.
Wieloletnie badania pomogły mi w ustaleniu co ważne, a co ważne nie jest. Badania przypłacone cierpieniem, cierpieniem, cierpieniem, cierpieniem, cierpieniem oraz masą wspaniałych wspomnień i wielkich zapomnień. Najważniejsze jest to, że przyniosły oczekiwany skutek. Po serii intensywnych konferencji z grupą zaprzyjaźnionych kempowych naukowców, udało się określić najważniejsze elementy spoza sfery hip-hopu towarzyszące corocznemu świętu rapu.
Swoiste know-how - pigułka zawierająca klimat Kempa dla ludzi lubiących intensywne przeżycia. Dziesięć pozycji na dziesiątą edycję. Stuk-puk i jedziemy.
1. Podróż pociągiem.
Tutaj wszystko ma swój początek. Wybierając swój środek transportu, tak naprawdę określasz klimat całego pobytu. Pociąg? Zawsze. Gotowy na wszystko i jednocześnie beztroski. Zero ograniczeń ze strony kierowcy samochodu, lub godziny odjazdu Kempobusa, dodatkowo umożliwia poznanie największej ilości zwariowanych ludzi. Melanż może przedłużać się wedle upodobań i zasobności portfela.
2. Rum z Colą
Bozkov. Tuzemsky. Te dwie nazwy postarajcie się zapamiętać. W historię Kempu wpisało się już spożycie mixu rumu z Colą w różnych ilościach, statystycznie nierozsądnych. Bardziej roztropni Kempowicze sięgają po RC Colę, która nie ustępuje oryginałowi we właściwościach smakobójczych. Bezdyskusyjne must-have. Legenda i mój osobisty faworyt na liście.
3. Kofola
Bez zbędnego rozwodzenia się. Niezdatne do picia paskudztwo, którego każdy musi spróbować i do którego nie wiadomo czemu każdy wraca z sentymentem. Pozycja obowiązkowa. Nie pijesz - odpadasz.
4. Langosz
Placek. No zwykły placek, nie wiem z czego jest zrobiony, ale go jem. Klasyczny kempowy pokarm. Lekka szamka dla zmęczonego organizmu, w sam raz na dobry początek dnia o 14, która dba również o naszą higienę - sos czosnkowy wygania do mycia zębów. Od roku 2009 zauważa się wzrost poziomu soli w zawartości placka.
5. Toi-toi ostatniego dnia
Pozostawiam waszej wyobraźni. Tak.
6. Jezioro
Dziko występujące prysznice oswojone przez organizatorów nie dostarczają tyle zabawy co jeziorkowa wytrzeźwiałka. Słońce, roznegliżowane dziewczyny, rum, brak coli i zimna woda. Chyba nic więcej nie muszę dodawać, wszystko co najlepsze jak na pierwszej Moleście. Ulubione miejsce Twoich ulubionych raperów.
7. Materializacja używek
W całym tym zamieszaniu może przydarzyć Ci się, że zawitasz na koncercie. Wśród stałych bywalców krąży mit o pojawiających się znikąd używkach. Może ciężko uwierzyć, ale to prawda. Wyobraź sobie, że gibasz się na koncercie i nagle w Twojej ręce pojawia się używka. A wtedy używasz, choćby nie wiem co. Zjawisko zaobserwowane również na polu namiotowym, jednak proces materializacji jest łatwiejszy do wyłapania gołym okiem. Skrytym materializatorom mówimy stanowcze tak. Naprawdę, banan na japie gwarantowany.
8. Dialogi z czeskimi sprzedawcami
Plan jest jeden. Kupić coś od Czecha, bo chciałbyś się najeść. Niby łatwe, ale wydaje mi się, że prędzej można dogadać się z kasjerką na PKP po angielsku niż z Czechem po polsku. Czasami trafisz na Czecha z wysokim współczynnikiem domyślności i dostaniesz to, czego naprawdę chciałeś, ale jeżeli zaczniesz tłumaczyć, to przegrałeś. Z perspektywy sprzedawcy musi to wyglądać tak, że przyszedł właśnie jakiś dzikus ze wschodu, który nie potrafi w ogóle mówić i czegoś chce wskazując palcem, wiec dam mu coś za te pieniądze, którymi macha mi przed nosem.
9. Zwyczajne pole namiotowe
Jedyne właściwe miejsce noclegowe w czasie Hip Hop Kempa. Istnieje zmutowana odmiana pod nazwą VIP, ale nie polecam zapuszczania się w tamte okolice, które cechują się ciszą i brakiem melanżu. Zwykłe pole to syrop z młodości. Nieustanna impreza, która nie pozwala zasnąć. Wszystkie wymienione przeze mnie pozycje dostępne są tylko w zwykłej wersji pola namiotowego, pole VIP ma ograniczone możliwości.
10. Tornado
Jedyne na świecie udokumentowane zjawisko paranormalne. Przy odrobinie szczęścia około godziny dwunastej w dniu zamknięcia Kempa, kiedy pole pustoszeje w szybkim tempie, zauważyć można trąbę powietrzną przechodzącą przez pobojowisko. Nie potrafią tego wytłumaczyć największe umysły kempowej społeczności, od roku 2007 tornado pojawiło się dwukrotnie w tej samej porze, czyli ma pięćdziesięcioprocentową skuteczność. Wiemy tylko tyle, że nie jest to masowa halucynacja, bo fajna stronka z filmikami zawiera nagrania tych diabelskich sztuczek. Przynajmniej nie trzeba przejmować się sprzątaniem.
W skrócie to by było na tyle. Pakuj się, pisz swoją historię i pracuj nad własnym don't-know-how.
PS. Autor artykułu to wieloletni kempowy melanżownik, który na hradeckim festiwalu niejedno przeszedł. Na powyższym zdjęciu znajdziecie go w wózku z supermarketu. Spragnionym większej ilości kempowej "pozakoncertowej" rzeczywistości polecamy zajrzeć do poniższej fotorelacji z ubiegłorocznego pola namiotowego. Poniżej natomiast wspomniane tornado. [przyp. MN]
Strony