Wiz Khalifa "Rolling Papers" - recenzja nr 1

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-04-10 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 11)
Stopniowo rosnący hype w całych Stanach i poza nimi, nieprzeciętne umiejętności pokazywane na licznych mixtape'ach, styl, flow, oryginalność, charyzma, osobowość. Masa świetnej muzyki, stopniowo ewoluującej i kształtującej coś, co wymyka się łatwym szufladkowaniom i porównaniom.

Kozacki singiel, którego sukces przerasta chyba wszystkie oczekiwania (podwójna platyna, 60 milionów odsłon klipu, ogólnokrajowa sensacja), kolejne numery ukazujące inny klimat, ale wciąż zwiastujące świetny materiał. W końcu premiera i sprzedaż 200 tysięcy w pierwszym tygodniu. Ja sam odliczałem dni do wydania, czego nie robiłem przy żadnej płycie od czasu gimnazjum (a dokładniej od około 2003-2004). Czy "Rolling Papers" spełnia oczekiwania?

Niestety mogło być sporo lepiej. Jeśli chodzi o konstrukcję to część albumu totalnie nie zgrywa się klimatem, natomiast druga część aż nazbyt zlewa. Jeśli chodzi o poziom to (poza 2-3 wyjątkami) numery, które już znamy - i które ja sam zdążyłem niemiłosiernie przekatować - stanowią najmocniejsze momenty krążka. Ale zacznijmy od początku...

Otwarcie jest naprawdę świetne. Pierwszy wers ("They say all I rap about is bitches & champagne/You would too if every night you've seen the same thing") zamyka gęby narzekaczom i jest wstępem do osobistego, mocno treściwego numeru o życiu chwilą. Niestety już za moment tracimy nastrój. Nie wiem kto odpowiadał za układ tracklisty i nie wiem w jaki sposób wymyślił sobie hipnotyzujące, przymulające (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) "On My Level" jako otwierający całość banger. Cała energia zbudowana przez "When I'm Gone" ucieka w melanżową zamułkę... byśmy za moment znów zostali przerzuceni do innego świata przez "Black And Yellow". Skutecznie psuje to początkowy klimat a oba single przez takie ustawienie zdają się być odrębną częścią średnio pasującą do całości. Szczególnie, że dalej jest spójniej. Momentami aż za spójnie...

Duża część płyty zlewa się w jedno i brak jej wyrazistości, która przecież do tej pory była głównym atutem Wiza. O ile pierwsze single mogliśmy rozpoznać przy pierwszym odsłuchu o tyle nie da się tego powiedzieć o "No Sleep" czy "Fly Solo". Wers "Same song to a different beat" można tu więc w paru miejscach obrócić w zarzut. Wyrazistości brakuje czasem zarówno na tle twórczości Wiza jak i całego mainstreamu. Bywa słodko i wtórnie. Bit do "Cameras" brzmi tak, że Britney śmiało mogłaby zrobić z niego kontynuację "Lucky". "Get Your Shit" to cukierkowa miałkość pokroju duetu Nelly-Kelly, przy której zastanawiamy się gdzie podziała się bezczelność, charyzma i jaja Camerona. "No Sleep" brzmi jak rodem z ucukrzonych medialnych pop-rockowych hybryd dla amerykańskich nastolatków. Wiz odnajduje się tu dobrze, wyciąga z numerów ile się da i sprawia, że zamiast krzywić się łapiemy jego olewkowo-chilloutowy stan... wciąż czując jednak, że mogło i powinno być lepiej.

Mimo powyższych wad i uwag skillsy gospodarza sprawiają, że całości słucha się przyjemnie i raczej bezskipowo. Wyluzowane i giętkie flow, letni, chilloutowy klimat, płynne i ciężkie do rozgraniczenia przechodzenie z rapu w śpiew i emanujące od Khalify "pozytywne wibracje" powodują, że "Rolling Papers" z pewnością będzie w okresie wakacyjnym często wracać na rotację. "Rooftops" z Curren$ym naprawdę unosi nas nad bloki. "The Race" to numer na setki odsłuchów, a po premierze singla słuchałem go na okrągło przez dobre 3 dni. "Black And Yellow" to przykład, jak powinien brzmieć mainstreamowy hit wnoszący coś swojego. "When I'm Gone" to pozycja osobista, emocjonalna i życiowa otwierająca album naprawdę potężnie. Nie dziwi, że na premierowym koncercie w Nowym Jorku przy wykonywaniu jej Wiz aż się rozkleił (video poniżej). "On My Level" to brudny, hipnotyzujący hymn ciężkich melanży. Kawałki dobre i bardzo dobre naprawdę nietrudno znaleźć.
 
Jednak mimo tego pozostaje wrażenie, że Wiz mógł i powinien zrobić to lepiej a tak jak do połowy numerów zarzuty znaleźć ciężko tak do drugiej jest ich całe mnóstwo. Zajawki głębokim mainstreamem przewijały się u niego wielokrotnie, ale tutaj ucieka już momentami niebezpiecznie daleko. Patrz - dwa akapity wyżej. Do tego mimo że słyszymy naturalną kontynuację linii obranej przez Khalifę a całość można usadowić gdzieś między "Flight School" a "Kush & O.J." to żaden z dotychczasowych albumów Wiza nie był tak miękki i tak mocno nasycony brzmieniami, do których można przypiąć łatkę pop-rap. Szkoda, że Khalifa zamiast wprowadzić do mainstreamu świeżość i swój własny styl (a że potrafi to doskonale, udowodnił przy okazji "Black & Yellow") postanowił w sporej części numerów samemu dopasować się do obowiązujących schematów brzmieniowych i "sprawdzonych" atlanticowych patentów. Przez to raz numer wydaje nam się brzmieć bliźniaczo podobnie do "Magic" B.o.B, by za moment nasuwać skojarzenia z "Superstar" Lupe...

"Rolling Papers" to przyjemny w odsłuchu i klimatyczny mainstream w pełnym tego słowa znaczeniu. Ukazujący muzyczną giętkość Wiza i potencjał do robienia wielkich hitów, pełen emocji udzielających się słuchaczowi i letniego pozytywnego klimatu, jednak zarazem w wielu miejscach zbyt rozmemłany, miękki, wtórny, bezpłciowy i zlewający się w jedno. To, że zapewni wiele miłych godzin nie zmienia faktu, że pozostawia spory niedosyt, bo single zwiastowały materiał, któremu można by postawić 5+ dając nawet perspektywę na 6 przy wyciśnięciu z siebie maxa. Niestety przy całej mojej zajawce i sympatii do Wiza nie mogę "Rolling Papers" dać więcej niż czwórka z minusem. Fani niech podciągną do równego 4 a ci, którzy nie kumają fenomenu WK obniżą do 3+. Granica piątki tak czy tak pozostaje nietknięta. Może następnym razem...



Anonim
przyznam, że nie śledzę twórczości Wiza, ale z recenzją się zgadzam jak najbardziej. lubię mainstream, ale ten album momentami to już nie mainstream, tylko pop...
kamaz
Narzekać przez całą recenzje i dać note 4 to żenada. Ten cały wasz Wiz odjebał gówno pokroju Ja Rule, nawet 'The Massacre' 50 centa bije płyte Wiza na głowe. Radze posłuchać 'Coathanga Strangla' a nie tracić czas na dukanie przepalonego do granic Wiza Pozdro.
rolnik
nie rozumiem was, w recenzji wielkie rozczarowanie, a ocena dla fanów to 4 (Ty tez jestes fanem). ja sie czuje kompletnie zajarany tworczoscia wiza, ale ten album to 2+ moze 3, wy dajecie 4 (przypominam, to znaczy DOBRY). dziwny macie system oceniania.
qwert
Rolling Papers rozpierdolil, nie pamietam zebym czymkolwiek z usa sie tak jarał. dalej sie jaram. przy mnie kociol w ktorym bedziesz sie smazyl jest zimny xd. a ktory album wedlug Was Wiza jest lepszy? Flight School duzo slabsze, Kush & Orange Juice dobre, ale nie az tak.
123
kiedy będzie recenzja płyty Saigona?
Anonim
To ja się pytam, kiedy videowywiad z Jeru?
Anonim
@qwert-zgadzam się, jaram się tym albumem i czuję,że ta zajawka mi tak szybko nie przejdzie, tak samo jak było z Show and Prove, który jest jak dla mnie genialny...może dlatego,że jest wiosna, RP to dobra odskocznia, nie tylko jeżeli chodzi o chillout ale również rozpoczęcie dnia... Słońce + Rolling Papers= gwarantowany uśmiech na twarzy i chęc do rozpoczęcia kolejnego dnia w wyśmienitym humorze... a co do wspomianych Kush&OJ, w ogóle mi nie podchodziły... Podsumowując wg. mnie płyta dobra, zawsze można napisac, że mogła byc lepsza i to się sprawdza w każdm przypadku...jak zwykle kończy się na tym,że wszystko zależy od kwestii gustu, a jak wiadomo o tym się nie dyskutuje;) Dziękuję, Dobranoc.
Anonim
amerykański mezo, to nie jest rap to jest popowe gówno pokroju crisa browna
fastInfagma
Komentarz został usunięty przez moderatora.
abra
wiz jest zajebisty jako artysta. umie podejsc do bitu przez pryzmat emocji i oddac swietnie klimat. ja tam sie jaram.

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>