Ya Boy "Kalifornia Konvict" - recenzja

recenzja
kategorie: Hip-Hop/Rap, Recenzje
dodano: 2011-03-30 16:00 przez: Mateusz Natali (komentarze: 4)
To, co według naszych przewidywań miało być zapowiadanym od jakiegoś czasu majorsowym debiutem Ya Boya w stajni Akona okazało się tylko przystawką i oficjalnym mixtape'em, puszczonym parę dni temu z zaskoczenia.

Czy "Kalifornia Konvict" trzyma poziom godny oczekiwań i mogłoby śmiało trafić do sklepów i na listy?

Nie, nie, nie. Całe szczęście, że ten projekt wyszedł tylko jako mixtape, bo łatwiej będzie o nim zapomnieć - jako fan dotychczasowych poczynań Ya Boya zawiodłem się naprawdę mocno. Gdzie podział się pazur, agresja w nawijce, świeżość i stylówa, która w pewnym momencie zwiastowała przeskoczenie porównywanego z YB wielokrotnie Game'a? Gdzie ucho do bitów, pozwalające łączyć mainstreamowy potencjał w kalifornijskim vibe'em i ulicznym sznytem? Nie wiem, mam nadzieję, że zaginęły gdzieś w akcji a nie uciekły na dobre.

"Kalifornia Konvict" to materiał wielokrotnie słabszy od tego, co Ya Boy nagrywał parę lat temu. Zamiast świetnego wykorzystania korzennych westcoastowych bitów Dre na "Kush 2009" (jeden z moich ulubionych mixtape'ów ostatnich lat) mamy tylko "Kalifornię" w tytule. Zamiast uciekającego w pop, ale piekielnie hitowego "We Run L.A." mamy tragiczne "Kalifornia Look Good", gdzie na szybkim klubowym bicie zamiast rapu dostajemy asłuchalne wycie pod autotune'ową powłoką. Cały mixtape zdominowały bezjajeczne, przeciętne do granic bity bez wyrazu i nawijki, które zamiast pełnokrwistego bragga popartego skillami brzmią jak przechwałki typa, który utracił kontakt z rzeczywistością. O tym, że Ya Boy ma najlepsze dupy, najdroższe fury i alko z najwyższej półki słyszymy od dawna. Tylko 2-3 lata temu nawijał to tak, że łeb bujał się sam a gierki słowne i punche potrafiły kopać po zadzie. Tu brzmi na zmanierowanego typa, któremu nic się nie chce. Można zrozumieć, gdy brzmi tak Snoop po 20 latach w grze, ale nie gość przed pełnoprawnym debiutem, nawet jeśli ma 27 a nie 20 lat.

Oczywiście nie wszystko jest tu złe. "Get Her High" z Wizem, które słyszeliśmy jakiś czas temu jako singiel to soczysty banger na fajnym patencie i numer na poziomie, do którego YB nas przyzwyczaił. "Madonna & Marylin" potrafi się wkręcić a "Fuck U Rite" z Martym Jamesem mogłoby zamieszać i w kategorii miękkiego mainstreamu z jajami jest naprawdę mocne. Radę daje jeszcze "Heavily Intoxicated", ale o reszcie chciałoby się jak najszybciej zapomnieć a najlepszą ilustracją do poziomu jest mina Ya Boya na okładce. Ogarnij się waćpan, bo w takiej formie zamiast dawki świeżej krwi w kalifornijskim mainstreamie dostaniemy jej karykaturę a wers "Signed with Akon, I'll be platinum in a week" z pewności siebie przekształci się w groteskę. Dwója.


Anonim
wreszcie jakaś ocena niżej niż 3+ :O :D:D bez hejtu :D
Anonim
W zupełności się zgadzam. Spory zawód.
Grady
Wczesniej dopieprzal bardziej bez watpienia:D zgadzam sie w wiekszosci z recenzja.. ale chociaz, hmm YB dal przynajmniej release ktory mozna przesluchac w miare bez zmeczenia. Dawniejsze 20 pare kawalkow na mixtape np. bodajze Bay Area Bully potrafily wyczerpac czlowieka do konca ( nie mowie tu o jakosci tych kawalkow bo wiekszosci nie szlo nic zarzucic, tylko o ilosci). Mam nadzieje ze debiut rozwali wszystko...jesli Ya Boy sie ogarnie w koncu to tak bedzie i czekam na to z niecierpliwoscia
kosi
Yb nawijał kiedyś na bicie Matheo :) taka ciekawostka:)

Plain text

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd>