Kubson to ten typ kolesia, który dając materiał dba o to, żeby był dobrze wydany. We wkładce macie tutaj pięknie rozpisane komentarze do każdego numeru na albumie tak jak i do tego z którego wzięto sampel. Zamiast tracklisty na odwrocie dostajemy 16 padów bitmaszyny. Dostając taki album do ręki ma się ochotę poświęcić mu godzinę na uważne przesłuchanie.
Co usłyszymy na "Igła W Stogu PCV"? Usłyszymy to, że warszawski rap w staroszkolnej wersji potrafi być przekonujący. Pokaże, że błyskotliwość potrafi iść w parze nie tylko ze złośliwością (bo to raczej oczywiste), ale również ze szczerością. To dwa bardzo ważne przesłanki by sprawdzić ten materiał.
Fajne w warstwie muzycznej (za którą w całości odpowiedzialny jest sam Kubson) jest to, że jest przemyślana, dobrze zaaranżowana i dzięki temu pasująca do mikrofonowego stylu rapera. To na pewno nie szczyt jego możliwości, ale już naprawdę sporo, a dbałość o dobór brzmienia instrumentów w samplu (z megaklimatycznym wejściem w "Burdel Chill") zasługuje na props. O sporym talencie można mówić szczególnie w kwestii aranżacji i brzmienia perkusji, które jest pełne, żywe, soczyste i świetnie dodaje energii każdemu numerowi. Kubson nie tylko stara się być profesjonalistą, ale przede wszystkim jest naprawdę ciekawym człowiekiem z dobrym uchem do brzmienia - nastrój niektórych numerów na tym albumie może przyciągać do nich za miesiąc, dwa i sześć... Parę pojedynczych małych wpadek (nie przeszkadzają w odbiorze całości) może psuć ostateczną ocenę, ale te funkowe perełki z Debicha, świetnie rozklepany z perkusją Ayers czy... strasznie fajny bit z "dziecięcej grupy wokalnej Arfik" pozwalają świetnie spędzać czas. Zarówno robota diggera jak i producenta na tym albumie wykonana na naciąganą piątkę z minusem. Kiedy wahałem się włączyłem jedyny instrumental na płycie "A Nawiń Sobie" i wątpliwości zniknęły.
"Ile kosztuje dobra życie? Dwa słowa/ których nie trzeba wypowiadać, tylko reprezentować" - właśnie dzięki takim wersom Kubson szybko zyskał moją uwagę. Jego głos sprzeciwu dla otaczającej nas rzeczywistości (i to zarówno w kwestii towarzyskich manier jak i współczesnej sztuki) jest kąśliwy, złośliwy i dosadny. Kubson nie jest tylko kolejnym podziemnym raperem z dobrym stylem, ale osobowością, co grono do którego należy znacząco zawęża. Nie ze wszystkim się tu zgodzicie, ale w dzisiejszych czasach raper, który tak otwarcie serwuje swoje poglądy (w ciekawych kwestiach) to rzadkość. Głos jest naprawdę spoko, chociaż przydałoby się w nim trochę więcej pewności i energii. Flow... Właściwie bez zarzutu. Bez fajerwerków, ale na poziomie łączenia słów, który w podziemiu powinien być uznany za dobry. Niektóre rozwiązania są zbyt proste i oczywiste, a intonacja psuje parę fajnych linijek, ale w gruncie rzeczy nie ma tu na co marudzić... Potrafi się bujać po bicie, rozkręca fajne refreny, a nawet wplata w to pewną melodykę. Zdecydowanie jest dobry.
Ta płyta dostarczy wam sporo dobrej rozrywki. Jeżeli podzielacie otwarte poglądy Kubsona (mam nadzieję, że w przynajmniej w niektórych kwestiach takich osób nie brakuje) może okazać się nawet czymś więcej. To album przemyślany, od początku do końca dobrze zrealizowany, ciekawy i wciągający dzięki osobowości rapera. Produkcyjnie jest świeży, odmulający i w pewnych momentach naprawdę urzekający. W tym roku chyba nie słyszałem jeszcze nic lepszego z polskiego podziemia. Płycie wystawiam czwórkę z plusem i mam spore nadzieje związane z kolejnymi płytami Kubsona.