Smutne wieści dotarły do nas z Oakland w Kalifornii. Zmarł Saafir, członek Golden State Project miał 54 lata.Info o śmierci rapera pojawiło się na IG...
Top 10 dekady - Polska (subiektywny ranking nr 1)
O tym, ile miłych wrażeń i jak mocną podróż w przeszłość zapewniło mi budowanie tego zestawienia mogliście przeczytać we wczorajszym felietonie. Było pięknie i wspominkowo, była masa świetnej muzyki, której jakości nie da się podważyć.
Było jednak i ciężko, był ból głowy i zgrzytanie zębów. Dlaczego? A jak tu ułożyć i shierarchizować płyty, z których do każdej ciężko się przyczepić, z których każda wniosła coś do dorobku polskiego rapu i zapewniła mi masę dobrze spędzonego czasu? Gdy najpierw wypisałem płyty, które "muszą być w dziesiątce" to wyszło ich ponad 20, stąd dodatkowa dycha wyróżnień a i miejsce 10 jest ex-aequo, bo nie mogłem zdecydować się, by którąś z tych płyt "tylko" wyróżnić a i żal paru, które w końcu odpadły z całości. Zestawienie to budowałem praktycznie przez cały styczeń, ale chyba osiągnęło wreszcie stan, w którym nic bym nie zmienił.
Mimo tego, że ranking jest subiektywny (bo jak obiektywnie wybrać najlepszą płytę dziesięciolecia? Wszystko zależy od gustu, a nie czuję się też takim ekspertem i autorytetem, by swoje zestawienie publikować bez zaznaczenia subiektywności) to starałem się nie ograniczać do subiektywnych odczuć i tego, które płyty najbardziej lubię. Uśredniłem raczej własną opinię, sentyment, znaczenie jakie płyta miała dla sceny w momencie, gdy wychodziła i to, na ile wytrzymała próbę czasu i na ile wciąż wyróżnia się z tłumu oraz trzymałem się zasady, że jeden MC może mieć tu tylko jeden album. Jednak jeśli wciąż mierzi was kolejność i to, że płyta X jest pod płytą Y to olejcie miejsca, potraktujcie to jak zestawienie mocy i siły polskiego rapu w latach 2001-2010 (rok 2000 a w nim "Światła Miasta", "3:44" czy "Kinematografia" to jeszcze poprzedni wiek) i odpalcie krążki, które znacie lub nie. W końcu muzyka jest przede wszystkim po to, by jej słuchać, a ocenianie i klasyfikowanie to tylko dodatek. A tu bez wątpienia jest czego posłuchać...
Wyróżnienia (alfabetycznie)
Afront - Coraz Gorzej -> Kosmiczne jazdy będącego w życiowej formie Metro wciąż robią wielkie wrażenie przestrzennością i rozbudowaniem. Oldschoolowy sposób nagrywania, charakterystyczne style i niepodrabialnie cięty humor Janka i Kasiny do dziś nie znajdują konkurencji w swojej kategorii. "Druga płytka, jeszcze bardziej niedoceniona - spytaj Tytka". Ja pytać nie muszę, bo wiem to sam.
DonGuralesko - Opowieści Z Betonowego Lasu ->Każdy krążek Gurala prezentuje nam coś nowego, szczególnie pod względem brzmieniowym, więc miałem sporą zagwozdkę, który album umieścić w topie dekady. W końcu zdecydowałem się na debiut. Dlaczego? Brudne, eastcoastowe brzmienie Magiery i Laski to coś, na czym chropowaty i ostry styl młodego Gurala siedział perfekcyjnie a w okresie solowego debiutu i featuringów na "Kastanietach" DGE zanotował ogromny progres w porównaniu do "Nokautu" i jechał tak, że pół kraju mogło tylko przecierać oczy ze zdumienia.
Duże Pe/IGS/DJ Spox - Sinus -> Materiał, który z upływem lat trochę stracił i momentami brzmi miękko i naiwnie. Jednak pod względem poetyckości i głębi brzmienia wciąż wypada świetnie, a w momencie premiery był czymś naprawdę świeżym i wybijającym się pod względem treści i techniki. No i plus za zagranie na nosie wielu i pójście pod prąd, nie oglądając się na opinie. W okresie gdy Pe był obok Mesa największym talentem i najbardziej oczekiwanym debiutantem stołecznego podziemia postanowił wydać płytę w UMC i na singiel wziąć numer z Mezem, mimo że było wiadomo jakie wywoła to reakcje w środowisku.
Małolat/Ajron - W Pogoni Za Lepszej Jakości Życiem -> Jedna z mocniejszych i bardziej stylowych produkcji w polskim ulicznym rapie. Wykrystalizowany i niepodrabialny styl, oparty na ostrości, prostocie i gęstych powtórzeniach. Słyszalna młodzieńcza złość na cały świat, szczerość i debiutancki pazur Małolata i brudne, mocne brzmienie Ajrona. Jedno z lepszych i bardziej pomysłowych otwarć płyty w polskim rapie oraz krążek, którym Małolat na dobre wyszedł z cienia brata i ukazał, że są dwiema całkiem różnymi postaciami.
Owal Emcedwa - Rapnastyk -> Drugi - a pierwszy legalny - materiał w dorobku Owala był zarazem debiutem małej poznańskiej wytwórni UMC. Dalszy ciąg wszyscy znamy, przez co wielu woli przy podobnych podsumowaniach pomijać wszystko, co wyszło spod szyldu owych trzech literek. Jednak "Rapnastyk" to materiał, na którym aż roi się od klasycznych numerów. Ostre i bezkompromisowe "Przepraszam" z Pięć Dwa, refleksyjny "Kontrast" ze Ski Składem, osobiste "Panta Rhei" czy singlowe "Jestem Tu" i przede wszystkim "Pełen Pokus", które z dzisiejszej perspektywy brzmi groteskowo, ale wówczas naprawdę robiło wrażenie i budowało oczekiwanie na "Mezokrację". Owal królem mikrofonu nigdy nie był, ale nagrał krążek, którego przez wytworzony wspólnie z Tabbem klimat do dziś słucha się świetnie.
Pih - Kwiaty Zła -> Opus magnum i zarazem jedyny złoty album w dorobku Peiha. Płyta wypełniająca lukę na scenie - brak nam bowiem produkcji łączących inteligencję z ostrością, poezję z hardkorem, a potężne punchline'y z mrocznym nastrojem i konceptem. Jedna z lepszych dwupłytówek w polskim rapie i jedna z bardziej wyrazistych płyt ostatnich lat.
Smarki/Pysk/Kixnare - Najebawszy EP -> Gdy praktycznie skończyłem podsumowanie to zobaczyłem, że nie ma w nim nic z podziemia. Zastanawiałem się czy wrzucić "Naturalnie", które darzę największym sentymentem, "W Strefie Jarania I Rymowania", którego słuchałem naprawdę sporo, konceptualną "Gorączkę W Parku Igieł", "Wyższe Dobro", "Lavoramę" czy właśnie Smarka... i zdecydowałem się w końcu na "Najebawszy". Z uwagi na tysiące xerujących undergroundowców styl Smarka przejadł mi się w okresie gdy gorzowski MC nic nie nagrywał... Mimo tego, a może właśnie też z uwagi na to "Najebawszy" to wciąż największy podziemny klasyk a wielu zamiast wyczekiwać w wigilię Mikołaja czeka na płytę Brudnych Serc. Świetne korzenne bity Kixa, soczyste scratche Pyska i celne, miejsko-podwórkowe rozkminy Smarki Smarka czyli płyta, która rozeszła się po kraju bez żadnej odgórnej promocji i z okładką widoczną obok.
Tede - S.P.O.R.T. -> Płyta, która w momencie premiery była szokiem a pół kraju odsądzało TDF'a od czci i wiary, mówiąc o tym, jak się sprzedał. Dziś te same pół kraju podaje ten album jako przykład, gdy ów Tede jeszcze się nie sprzedał, tylko robił klasyki. "Wyścig Szczurów" to do dziś jeden z najbardziej kultowych numerów w polskiej rapgrze, ostre "Ona Jest Szmatą" wciąż robi wrażenie a "Drin Za Drinem" to niezmiennie imprezowy szlagier. No i plus za bezkompromisową odwagę oraz złamanie tematu tabu czyli finansów w polskim rapie.
Trzeci Wymiar - Inni Niż Wszyscy -> Jeśli w oczach wielbicieli klasycznego nowojorskiego brzmienia 3w byli na minusie za "Dla Mnie Masz Stajla" to drugim krążkiem zmazali to z nawiązką. Brudne, ciężkie i rozbujane, boombapowe podkłady, mocne głosy, wyrobione i giętkie style, perfekcyjna technika i niezanikający w tym wszystkim przekaz. Płyta bez słabych elementów.
Waco - Świeży Materiał -> Druga najlepsza płyta producencka dekady ("600C" i "Mixtape vol. 3" mimo niesamowitych momentów są jednak mniej równe). Świetna ręka i ucho do bitów Waco wyeksponowane zostały tu w pełni, "Graffiti" czy "Tak to wygląda" to jedne z lepszych i ważniejszych tracków w polskim rapie, "Przyjdź na chwilę" jeden z lepszych rodzimych lovesongów a "Czas dokonać wyboru" to do dziś życiówka Wilka. Szkoda, że o nowych produkcjach Waco ani widu ani słychu...
Zeus - Co Nie Ma Sobie Równych ->Tak mocnej i naturalnej debiutanckiej energii nie otrzymaliśmy od 2003-2004 roku. MC i producent z Łodzi zaskoczył i niespodziewanie uderzył albumem, przepełnionym zajawką, mocą, sercem, świetnym brzmieniem i szczerymi wersami. Miejski klimat połączony z pozytywną energią a brak ani jednego gościa nijak nie przeszkadza.
10. Sobota - Sobotaż
Bez wątpienia najbardziej kontrowersyjna pozycja w całej dziesiątce. Trudno. Dla mnie "Sobotaż" to materiał, który ciężko porównać do jakiejkolwiek innej polskiej płyty. Materiał, który z czasem wręcz zyskuje, zamiast nudzić i który przełamał przynajmniej dwa stereotypy - że polski hardkorowy rap to tylko brudne nowojorskie bity i że polski hardkorowiec nie może i nie umie śpiewać. Matheo w życiowej formie, Sobota zamiata charyzmą i własnym stylem. Wjazd z buta, blau.
10. Eldo - Eternia
Najlepsze dzieło w dorobku Leszka Kaźmierczaka. "Mudżahedini dźwięku, masz przed sobą fanatyków". Refleksyjne i celne poetyckie obserwacje, rzucone na bity od Webbera, Ajrona czy DJ-a Wicha brzmią tu wyjątkowo celnie i efektownie. Dostaje się wszystkowiedzącym mędrkom, zepsutym mediom i biznesowym realiom. Wrażliwość "Chodź Ze Mną" czy "Plaży" do dziś wciąga a "Myśli (Ring Ring)" to numer, który chyba nigdy nie przestanie mi się podobać.
10. Peja/Slums Attack - Na Legalu
Krążek, który na dobre rozkręcił boom na polski rap i który aż do tego roku dzierżył miano ostatniej platyny w rodzimym hip-hopie i choćby z tego względu nie mogłem o nim zapomnieć. Korzennie, życiowo i ulicznie, na bitach, które ani trochę się nie zestarzały. "Mój Rap, Moja Rzeczywistość" czy "Jest Jedna Rzecz" wciąż brzmią tak dobrze jak wówczas i na stałe weszły do kanonu a "Głucha Noc" podbiła Polskę, będąc opowieścią hardkorową i pozbawioną medialnych wygładzeń.
9. Magiera & L.A. - Kodex
Najmocniejszy wówczas w kraju duet producencki zebrał na swoich bitach prawdziwy dream-team. Energiczny Ostry, bystrzy Pezet, Mes i Blef, zaangażowany Wall-E, refleksyjne WWO i Koro, rozbujany Gural, bezkompromisowy Tede, lekki Łona, mroczny Fu, przyziemny Peja czy abstrakcyjny Fisz. Wszyscy na jednej płycie, wszyscy w formie. Nic dodać, nic ująć.
8. K.A.S.T.A. Skład - Kastaniety
Do dziś pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie klip do "Wrocławskiej Premiery". Tak brudnej, miejsko-ulicznej a zarazem klimatycznej i stylowej produkcji możemy szukać ze świecą. Whitehouse w szczytowej formie i grube, ciężkie brzmienie, w którym idealnie odnajdywał się jeden z najlepszych i najbardziej charyzmatycznych MC w polskim rapie. Wall-E najlepiej brzmiał właśnie wtedy, gdy skupiał się przede wszystkim na życiówkach a braggi zostawiał ognistemu młodzianowi z Poznania znanemu jako Gural, który wejściami w singlach wprowadzał nową jakość na scenie. Rymowanie na jedną końcówkę odróżniało Waldemara Kastę od wszystkich innych, głos w połączeniu z flow budowały niesamowity nastrój a wersy mimo swej prostoty były zaskakująco celne, by przytoczyć tylko zgrabną grę słów "Pasterz śpi, barany kłócą ze sobą owce".
7. Eis - Gdzie Jest Eis
Był tu żeby zmienić grę. Nagrał płytę, która wyprzedziła świadomość odbiorców i zrezygnował. Dziś pytanie "Gdzie Jest Eis" słyszymy równie często jak widzimy ten album za trzycyfrową sumę na aukcjach. I nie dziwne, bo mimo upływu 7 lat nikt nawet nie podjął rękawicy, by pociągnąć dalej jazdę Eisa a płyta wciąż kręci się na sprzętach, nawet częściej niż wówczas, gdy wychodziła.
6. Ten Typ Mes - Alkopoligamia
Solowy debiut człowieka, którego styl wciąż ewoluuje, a wielki potencjał ujawniał się już od początków podziemnej działalności. Materiał, który dał nazwę labelowi i marce ubraniowej to zarazem materiał wyrazisty, osobisty, przesiąknięty poglądami i sposobem życia Mesa, co zdarza się na polskiej scenie zbyt rzadko. To nie zbiór fajnych numerów, to przekrój przez indywidualność, osadzony na świetnych bitach i pełen celnych refleksji nawiniętych w niezawodny sposób. Takich numerów jak "Widzę szaleństwo" nie ma co komentować, lepiej ich słuchać i chłonąć.
5. Fenomen - Efekt
Album, któremu w dużej mierze zawdzięczacie ten ranking i całą masę innych artykułów. To "Efekt" na dobre wciągnął mnie w rap i do dziś jest najbardziej przekatowanym i zużytym krążkiem na mojej półce. Klasyczny miejski rap od czwórki młodych Warszawiaków, pełen refleksji i ujawniający w pełni talent Ekonoma, z którym w moim odczuciu mało kto mógł się równać.
4. O.S.T.R. - Tabasko
Ostry rozwinął się wprawdzie później mocno jako raper i jeszcze mocniej jako producent. Do końca zastanawiałem się nad umieszczeniem w tym zestawieniu "JWWCH" lub "OCB"... ale to "Tabasko" w momencie wyjścia zrobiło największe wrażenie. To "Tabasko" pełne jest ostrych, bezkompromisowych przemyśleń łódzkiego multitalentu, położonych na klasyczne brudne bity i wspartych przez czołówkę polskiej sceny. Numery takie jak tytułowy czy "Kochana Polsko" mówią same za siebie, a "Ziom Za Ziomem" w trakcie tych paru lat 10-krotnie zyskał na aktualności.
3. WWO - We Własnej Osobie
Chyba najlepsza uliczna płyta w polskim rapie. Takich umiejętności narracji jak Sokół nie miał nikt, a to właśnie w tych latach był on w życiowej formie. Brudne, miejskie bity w najlepszym stylu i przekaz prosty, ale celny, idealnie trafiający do słuchaczy i nośny tak, że praktycznie połowa numerów ma miano klasyków a wersy wciąż mamy na dobre wryte w głowę.
2. Łona - Nic Dziwnego
Materiał niby mniej klasyczny od debiutu, ale moim zdaniem najlepsze, co wypuścił piekielnie inteligentny i dysponujący ciętym językiem reprezentant szczecińskiej sceny. Soczyste bity Webbera, świetne i oryginalne patenty Łony. Historie o Jarząbku, imprezie na bezrzeczu (Sage mówił nam, że oparta na faktach!), autobusie (genialna satyra na UE), papie R. i jego radiostacji, można tak wymienić całą tracklistę... Do tego kultowe "Rozmowy Z Cutem" i mamy album, który śmieszy, imponuje i inspiruje tak samo jak owe 6 lat temu.
1. Pezet/Noon - Muzyka Poważna
Jedyna pozycja w tej dziesiątce, co do której miejsca nie miałem żadnych wątpliwości. Dopracowane i eksperymentalne bity Noona, Pezet będący tekstowo w życiowej formie a rapowo nieporównywalnie lepszy niż na "Klasycznej". Ładunek emocji, szczerości i bystrych obserwacji skumulowany po mistrzowsku i doprawiony wyborną techniką. Płyta, którą nie jarałem się tak jak debiutem, gdy wychodziła (poza singlami) a doceniłem dopiero po paru latach, wchodząc w wiek, w którym pisał ją starszy z braci Kaplińskich. Płyta, z której dziś nie zabrałbym absolutnie nic i której nie umiem wytknąć żadnych wad a ząb czasu nie nadgryzł jej w żadnym fragmencie, ukazał raczej pełnię blasku. "Ta płyta jest bezcenna, weź ją dobrze schowaj". Opus magnum polskiego rapu i mój numer 1 minionej dekady.
Strony