Nieważne czy autorami opinii są znani i cenieni raperzy (jak Bun B), czy podziemni wymiatacze (Saigon), dziennikarze muzyczni czy wydawcy, J.Cole zawsze dostaje nieczęsto spotykane propsy. Przygotowując się do tej recenzji, próbowałem znaleźć recenzję tego mixtape'u, w której ktoś stawiałby silne i poważne zarzuty - pośród kilkunastu recenzji w których padało magiczne "mixtape of the year" i maksymalne oceny przyznawane płytom, nie trafiłem na absolutnie nic.
Czy najnowszy, oficjalny mixtape rapera z Fayetteville, faktycznie jest tak fantastyczny, a oczekiwanie na "Cole World" (przypomnijmy, że to tytuł roboczy jego pierwszego oficjalnego LP w Roc Nation) będzie przepełnione nadzieją na klasyk? Czy J.Cole ma szansę stać się "nowym Nasem w labelu Jaya-Z"?
Ma wielką szansę. Jako raper, bywa fenomenalny, już jest niesamowity, a na dodatek nie zdarza mu się powiesić poprzeczki poniżej standardowego, bardzo wysokiego pułapu. Chłopak składa tak, że ciężko z tym dyskutować. Czasem zdarza mu się płynąc lepiej (jak w rewelacyjnym "Blow Up"), czasami gorzej ("Back To The Topic")... Wahnięcia formy mieszczą się w zakresie tolerowanym u raperów z pierwszej ligi. Jeśli Cole jeszcze w niej nie jest, to po debiucie powinien być. Tekstowo jest piekielnie błyskotliwy, efektowny i inteligentny nie tracąc nic z tzw. "street creditu". Mało tutaj muzyki, która zarządzi na osiedlach, więcej tej, która będzie królować w akademikach (to nie jest zarzut), ale jednocześnie Cole nie zamknął sobie żadnych drzwi. Nadal może zrobić wszystko - pamiętacie przecież kozacki street singiel "Who Dat" (do dziś ponad 7 milionów odtworzeń na YouTube'ie). Dodajmy do tego świetne "Home For Holidays", które wyraźnie pokazuje, że Jermaine potrafi robić świetne, choć specyficzne numery "dla ulic".
Gorzej prezentuje się sytuacja z producenckimi umiejętnościami młodego kolegi Hovy. Jego bity trochę przypominają mi młodego Kanye Westa, tylko w gorszej odsłonie - zdarzają mu się długie proste sample z którymi nie robi prawie nic. Jego perkusje nie są tak tłuste, ani tak ułożone, żeby porywać z miejsca, a na dodatek mało w tym solidnego basu, który mógłby rozbujać jak należy. Oczywiście są tutaj perełki jak "Blow Up" czy rewelacyjne ze wszech miar "Higher", ale cały czas mam poczucie, że czegoś w tym jeszcze brakuje. Cole jest mikrofonową bestią, lirycznym talentem na wielką skalę i bardzo życzyłbym sobie, żeby swoje umiejętności częściej pokazywał na bitach ludzi o równie wielkim talencie muzycznym jak jego raperski. Jako producent Cole wciąż jest tylko dobry, a to za mało, żeby zrobić klasyk.
Zaznaczmy, że to nie jest żadna kompilacja odrzutów... Na płycie pojawiają się ważne numery jak pojednawcze "In The Morning" z Drake'iem, które w mojej opinii jest ciut za bardzo rozmemłane. Jednocześnie poziom dla mnie jest niższy od tego, którego oczekiwałem. W tej muzyce brakuje mi trochę życia, silnej energii, impetu jaką niosą ze sobą "Blow Up", "Higher" czy chociażby spokojne, ale mocne "The Autograph". W głośnikach fajnie sprawuje się druga połowa albumu, która daje nam zapadające w pamięć, mocne numery jak wspomniane, hitowe "Home For Holidays", uwielbiane pewnie przez kobiety "Love Me Not", czy uzmysławiające potencjał rapera "Cost Me A Lot". Z drugiej strony czasem męczę się trochę przy takich utwory jak "Back To The Topic", dziwnie przerapowane "Enchanted" czy wspomniane "In The Morning". Mixtape osobiście oceniłbym na czwórkę z dużym plusem, nawet pomimo zarzutów przeciw warstwie muzycznej. Jednocześnie po cichu życzył sobie, żeby na "Cole World" nie było aż tak wiele bitów rapera, jak mówi on sam w wywiadach. Tak czy siak... Puszczaj to pan. Jesteś wielki i nikt Ci tego nie może zabrać. Oprócz Jaya-Z, który guzdrałby się za bardzo z premierą materiału.
Wyszedł nowy kawałek J. Cole'a Dostajemy w nim wyjaśnienie, dlaczego raper podjął decyzję o tym, że przestanie angażować się w konflikt z Kendrickiem...
No i się porobiło. Można chyba z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że jesteśmy obecnie świadkami największego beefu na amerykańskiej scenie od...
3/4 tego mixtape to tracki, które mogłyby się znaleźć na albumie roku. Moim zdaniem Cole nawinal konkretnie, a takie utwory jak Blow Up, Higher, Love me not czy Farewell mogą kiedyś urosnąć do miana klasyków.
Daniel zjebałeś się w tej recenzji jak Natali w wywiadzie z m.o.p. Tego nie chciało mi się czytać do końca a tamtego oglądać!:/ propsy za niektóre recenzje ale bywają takie że jebiecie się jak babka w tańcu. Na dzień dzisiejszy Cole nie ma konkurenta w robieniu bitów:)
jakoś nie miałem okazji sprawdzić, nadrobię dziś.
"Czy J.Cole ma szansę stać się nowym Nasem w labelu Jaya-Z? Ma wielką szansę." Bez przesady Panie Danielu. Przesluchalem ''Friday Night Lights'' po tym jak pochlebnie się wypowiadaliście o Coleu wcześniej i stwierdzam, że zmarnowałem ponad godzine życia. Jeśli chodzi o bity to nie ma w nich nic co by powodowało, że którys z nich zapadnie mi w pamieć na dłużej niż trwa. Słyszalem już i pewnie jeszcze usłyszę setki takich podkładów. Co do samego rapu Colea to też nie ma sie czym moim zdaniem zachwycać. Teksty ma ok, zgodze się. Ale to za mało. Jest za mało charakterystyczny. Niedługo będzie dla mnie po prostu kolejnym mainstreamowym raperem. Ot kolejny chłopaczek, którego Jay przygarnął żeby zarobic kilka milionów zielonych. Komercyjna machina ruszy, kupią za pół ceny bity od Westa, jakieś znane i rozpoznawalne ksywki na featy, nakrecą ładny klip, ludzie to łykną i wszyscy będą zadowoleni. A taki Reks i jego ''In Between The Lines'' zjada Colea na śniadanie.
Kadłub: Chłopaku... Nie wszystko co nowe jest złe (i nie mam na myśli daty powstania, a raczej innowacyjność, której u Reksa ze świecą szukać), nie wszystko co sprzedaje się jest komercyjne... Swoją drogą moja recenzja jest najbardziej nieprzychylną jaką znajdziesz w sieci. Rapersko Cole jest bardzo dobry i stoję za tym murem
Ja sie zgodze z Kadłubem. Ok, plyta calkiem w porządku, ale pewnie nie bede jej katował dluzej niz 2 tygodnie. Wyląduje gdzies w katalogu EAST, i nie bede wracal do niej jako calosci, moze kilka kawalkow poleci czasem. Tyle. Co do porównan z Nas'em....prosze Danielu, zachowaj chociaż szacunek nawet dla siebie samego, jako recenzenta. To tak jakby Drake'a nazywać raperem...
Cole to nawet przy Reksie nie stał hehe
Innych recenzji nie czytalem. Wyrobilem sobie zdanie po przesluchaniu samemu i murem za nim nie stane. No i wcale nie twierdze, ze wszystko co nowe to zle. Ja tylko mowie, ze ten Cole do mnie nie trafia. Zupelnie. A to co komercyjne to i tak sprzedaje sie 10 razy lepiej (nawet jak ta sprzedaz jest mala jak na komercyjne realia) niz 10 razy lepsza plyta bez wsparcia duzej wytworni. Ale to juz inna bajka. Tak wiec wole sobie odpalic ''nieinnowacyjnego'' Reksa, za ktorym stane murem niz marnowac czas na nastepnego rapera, ktorego nie rozroznie z tlumu. No ale kazdy slucha to co lubi:)
@marek
"Co do porównan z Nas'em....prosze Danielu, zachowaj chociaż szacunek nawet dla siebie samego, jako recenzenta. To tak jakby Drake'a nazywać raperem..."
- a co złego w tym porównaniu? Śledzę poczynania Cole'a od jakiegoś czasu, znam kilka singli, przesłuchałem mixtape i mozna się pokusić o takie porównania, zresztą już gdzieś czytałem coś podobnego. Więc daruj sobie. Sprawą oczywistą jest subiektywizm recenzenta, który ma prawo do swojego zdania. Ty, pisząc o szacunku czy jego braku, robisz z siebie durnia. "Zachowaj chociaż szacunek dla samego siebie".
co do Drake'a - oczywiście utarła się opinia, że Drake jest słaby i tylko śpiewa. Brawa, połowa takich osób powtarza tylko czyjeś opinie, nie mając własnej. Kretynizm, ile razy słyszałeś jego mixtape lub płytę? Słyszałeś, jak on składa? I co, to nie jest rap? Pozwól, że spróbuję odpowiedzieć za ciebie- reggae? Wiem! Techno? Albo lepiej - indie rock?
zgadzam sie w stu procentach z Kadłubem, In Between The Lines jest po prostu genialne, wiadomo że to mixtape i zdarzają się zwykłe piosenki, ale 1/3 z płyty to są piękne utwory. Jakby wyselekcjonować to co najlepsze, to byłaby płyta roku!!!
mixtape cole'a zajebisty, też bym go do Nas'a nie porównywał, nie dlatego, że jest za słaby, ale bardziej dlatego, że obaj są unikatowi i ciężko ich ze sobą porównywać.
@fan rapu, to nie zmienia faktu, że Drake jest chujowy.
Fan rapu - skoro ty mi piszesz że Drake dobrze jedzie, to myśłe ze nie ma sensu wiecej o tym pisać, widocznie jest i rap bananowo-śpiewany, tylko ja takiego nie uznaje.
miodan, marek - osobną sprawą jest to, że nie jaram się Drake'iem, ale wkurwie mnie nazywanie kogoś nie-raperem bo robi coś inaczej - nie zaprasza na płytę wokalistek tylko sam śpiewa refreny. To się może nie podobać, ale w połączeniu z całkiem dobrym rapem dla mnie wychodzi na plus.
ja nie mówię, że nie jest raperem, tylko, że jest chujowym raperem. I też nie mam nic przeciwko jakiejś odmienności, ale akurat Drake mi nie odpowiada.
U mnie mixtape hula od kiedy wrzuciliście link na PopKillera. W większości zgodzę się z Danielem, Cole jest niesamowicie błyskotliwy i wszechstronny; co do bitów też się zgadzam- są po prostu za mało wyraziste.
Co do porównań do Nas'a- Pamiętajcie, że nie porównujemy go do Nas'a, który wydał x albumów i ma na koncie kilka nienaruszalnych klasyków; porównujemy go do Nas'a przed wydaniem Illmatica. Miał wtedy swój street credit, lokalny fejm (może nie lokalny, może krajowy- nie wiem), i gigantyczny potencjał. Tyle o nim wiedzieli w 1993, powiedzmy. Więc nie twierdzę, że nie można J. ole porównywać z Nasem, a tym bardzej, że może to być porównanie kaleczące wizerunek recenzenta.
Czekam na płytkę i jeśli nie dotrze do Polanda to przyfrunie do mnie z ues-a. P
Pjonteczka!
krotko: j.cole- mega talent
Moze i mega-talent, tylko inne bity mu dajcie, bo od tych ala Kanye robi sie nudno, dajcie mu cos ala illmatic, cos od Pete Rocka to podyskutujemy ;)
"Jako producent Cole wciąż jest tylko dobry, a to za mało, żeby zrobić klasyk." - dlatego nad debiutem współpracuje z No I.D. ;) krótko - Cole duży talent, bardzo dobry mixtape, parę kozaków (Home For The Holidays!!), a do tego za darmo - nie narzekajcie ludzie ;P pokój
Oj droga redakcjo znów dajecie ciała z recenzją (vide Celph & Buckwild). Przesłuchałem parę razy Cole'a i jakoś mnie nie zachwycił. A porównanie do Nasa... Sorry, nie ten rozmiar kapelusza. Cole mógłby Nasowi ręcznik podawać, albo hypemanem być co najwyżej. Znów shame!
P.S. Hejterzy, przestańcie pierdolić o własnym zdaniu i subiektywizmie, pls
Porównanie z Nasem nie jest moim autorskim, a najczęściej spotykanym, dlatego właśnie o nim wspomniałem. Myślę też, że zasadności temu zdaniu dodaje zrozumienie tekstów Cole'a, bo flow rzeczywiście jest nieco inne. Co do recenzji, niestety z założenia jest subiektywna. Pisałem setki razy, że "obiektywna recenzja" to oksymoron.
kadlub masz racje zmarnowalem czas na czytanie tej recenzji i sluchania tych utworow kolejny drake sory jezeli wy to nazywacie hip hopem co to w ogole jest? od razu kiedy slysze te glosy te nawijke juz mi sie nie podoba i chce wylaczac szkoda ze na takich poratlach jak ten czyta sie recenzje takich kolesi zamiast naprawde napisac o jakies konkretnej plycie
^
"Przecinek jest jednym z najczęściej używanych znaków interpunkcyjnych. "Przecina" zdanie, czyli je rozdziela."
(źródło: wikipedia)
no i mały bonusik, poczytaj sobie.
http://www.prosteprzecinki.pl/
Szkoda mi autora tego artykułu. Pominąć w recenzji 2 z najlepszych kawałków J. Cole'a (Farewell, Premeditated Murder) to grzech. A tak apropo ciekawi mnie opinia autora na temat bitów na legalnym debucie Jermaine'a :]
Masz dosyć muzycznej papki z TV? Popkiller wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zaserwujemy Ci najlepsze piosenki, teledyski, recenzje płyt i newsy z branży hip-hopowej. Wykonawcy ze świata hip-hopu opowiedzą w wywiadach o swoich planach na koncerty i festiwale hip-hopowe. Na Popkillerze znajdziesz to wszystko, my piszemy konkretnie o muzyce.
Popkiller.pl nie odpowiada za treści słowne i wizualne w utworach audio i video prezentowanych na łamach serwisu, a udostępnionych przez wydawców fonograficznych i samych artystów. Nagrania te są prezentowane ze względu na ich walor newsowy i nie przedstawiają stanowiska Popkiller.pl.